The Walking Dead po raz kolejny szokuje. 15. odcinek 9. sezonu to wydarzenia emocjonujące, ciekawe i pozostawiające z wrażeniem pozytywnego zaskoczenia. Krwawe żniwo zostało zebrane.
The Walking Dead samym początkiem mówi, z jakim odcinkiem mamy do czynienia. Sielankowe sceny, dużo miłości, słodkość wylewająca się z ekranu i bum - Alpha ucina to, zabijając radosną parę i wycinając jej włosy. To symbol tego, że świat bohaterów zostanie zatrzęsiony w posadach. Skuteczny motyw, na swój sposób przerażający i... w ogóle niezapowiadający skali wydarzeń.
Seriale często wprowadzają jeden dość znany zabieg. Gdy bohaterowie są bardzo szczęśliwi i wszystko idzie wręcz idealnie po ich myśli, oznacza to, że zaraz wszystko wywróci się do góry nogami. Dlatego zwiedzanie Henry'ego z Lydią oraz wszystko, co wówczas rozgrywa się w tle, ma swoje znaczenia i miejsce. Po zakończeniu odcinka wiemy doskonale, które sceny były istotne. I dlaczego koniec końców to one budują większe emocje. Rozmowy Tary z przywódcami Alexandrii i Oceanside czy Enid uroczo rozmawiająca ze swoim chłopakiem, czy starsza pani ciesząca się z niemowlaka. Oglądając odcinek, wiemy, że to wszystko skończy się źle, ale w tych idyllicznych scenach trudno wywnioskować, kto zginie, dlaczego i jak do tego dojdzie. Mimo wszystko twórcy skutecznie mylą tropy, by szok był większy wśród fanów. A do tego w końcu przywódcy podpisują pakt - coś ważnego, co na pewno odegra kluczową rolę w przyszłości. Ten moment doskonale pokazuje, w jakim miejscu wszyscy się znaleźli i jak bardzo przeobrazili się wraz z serialem. Wydarzenie, na które czekaliśmy, w tym miejscu jest bardziej formalnością, która musiała mieć miejsce.
Wejście Alphy do Królestwa to początek wydarzeń, które zaczynają budować wielki napięcie. Wszystko w miarę przystępnie, przemyślanie i wiarygodnie. W końcu nikt poza paroma osobami spoza Królestwa nie wie, jak wygląda Alpha. Wiele scen niesie ze sobą budzącą podziw atmosferę grozy. Alpha rozglądająca się po okolicy podejrzliwym okiem przypomina drapieżnika szukającego ofiary. Ten moment, gdy rozmawia z Ezekielem, a potem idzie z nim pod ręką - trudno było nie spodziewać się, że król zginie brutalną śmiercią. A sama Alpha wiele razy pokazuje różne swoje oblicza. Raz to bezwzględna psychopatka, raz matka, która na swój dziwaczny sposób kocha córkę. Jej konfrontacja z Lydią pokazuje widzom właśnie inną twarz bohaterki, którą ukrywa przed Szeptaczami (notabene pierwszy raz w serialu ta nazwa w końcu padła!). Jedna z lepszych scen? Ten moment, gdy Alpha mówi Becie, że chce zostać sama i widać, jak emocje wylewają się z kobiety strumieniem łez.
Samantha Morton zagrała to genialna, subtelnie i poruszająco, by scenę później zabić kogoś, kto spojrzał w złym momencie na swoją przywódczynię.
fot Jackson Lee Davis/AMC
Złapanie Daryla, Carol i spółki to coś, co sugerowały zwiastuny. W sumie trudno było nie spodziewać się w momencie ataku zombiaków, że zaraz nie wyskoczą Szeptacze. Kapitalnie wyszła scena "straszenia" Daryla chyba największą hordą szwendaczy, jaką widzieliśmy w tym serialu. A informacja o tym, że wiemy, jak to Szeptacze mogą nimi kierować, czyni z nich najbardziej niebezpiecznego przeciwnika. Takiej liczby zombie nikt nie jest w stanie powstrzymać. Zwłaszcza że na obecnym etapie karabiny już praktycznie nie są używane.
Końcowa scena to szok, który został zrealizowany perfekcyjnie. Gdy już z daleka widzieliśmy oznaczenie granicy terenu Szeptaczy palami z głowami, mogliśmy się domyślić, że będzie to coś mocarnego. Nikt oczywiście nie oszukuje, że większość postaci na tych palach pozostaje obojętna widzom, aczkolwiek szkoda kowboja, bo momentami był zabawny, i starszej pani. Ostatnie trzy to jednak zaskoczenie i mocne uderzenie widza w twarz pod kątem emocjonalnym. Enid i Tara to mimo wszystko postacie lubiane i obecne w serialu od dawna, więc miały swoich wielbicieli, u których te emocje zostaną oparte na mocnych fundamentach. Jednak to ostatnia postać wywołuje u mnie chęć owacji na stojąco i przyznania temu odcinkowi 10/10 tylko za ten fakt. Henry w końcu zginął! Postać niewyobrażalnie irytowała od wielu odcinków, więc jego śmierć i umieszczenie głowy na palu przyjmuję z aprobatą i wdzięcznością. Bo to nie tylko pozbycie się największej wady 9. sezonu, ale przede wszystkim obietnica kapitalnych emocji w przyszłości. Wszyscy bowiem wiemy, że Carol wejdzie mocno w tryb Rambo...
Jedyne, co wzbudza konsternację, to zagadka wyciągnięcia ofiar z Królestwa na zewnątrz. Oczywiście możemy domyślić się, że Alpha sama nie była w okolicach i miała ludzi. Pytanie brzmi: jak wydostała nieprzytomnych wrogów poza teren obozu? Wiemy, że tego wieczoru wszyscy byli w kinie, więc straże były minimalne, a tutaj nie ma tajnego przejścia dla nastolatków jak w Hilltop. Chyba że Szeptacze sobie zrobili nowe, co też nie jest wykluczone. To wszystko w jakimś stopniu jest wiarygodne, ale fakt, że muszę się nad tym zastanawiać, zmusza mnie do zadania pytania: czy aby na pewno? Być może jeszcze ta kwestia zostanie wyjaśniona.
Alpha w wykonaniu Samanthy Morton to majstersztyk, który wznosi
The Walking Dead na nowy poziom. Wydarzenia są szokujące, wywołują emocje, ale mimo wszystko poległe postacie nie miały tak wielkiego znaczenia dla świata serialu, widzów i fabuły, jak Daryl, Carol czy pies (umówmy się, wielu widzom zależało bardziej na nim, niż na kimkolwiek innym!). Co nie zmienia faktu, że ustalenie granicy z głów nabitych na pal to jedno z najbardziej szokujących rozwiązań w historii tego serialu. Napięcia, uczucie grozy i wielkie emocje w końcówce nie pozostawiały złudzeń, że The Walking Dead stał się niezwykle dobrą rozrywką. A wszystko jest zapowiedzią, że może być tylko lepiej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h