Francois jest drobnym dilerem, który obecnie pracuje dla nowego lokalnego mafioza, Putina. Jednak mężczyzna nie chce do końca życia utrzymywać się z handlu zakazanymi substancjami. Planuje rozwinąć swój plan biznesowy sprzedaży lodów, które mają zawojować Afrykę Północną. Wszystko idzie jak po maśle, aż do czasu zgromadzenia pieniędzy na inwestycję. Nie mając potrzebnych na start firmy środków, Francois postanawia po raz ostatni zrobić coś niezgodnego z prawem. Ma przywieźć z Hiszpanii narkotyki. Na miejscu jednak nic nie idzie zgodnie z planem, co prowadzi do serii przedziwnych sytuacji. Film Gavrasa jest reklamowany jako komedia kryminalna, jednak znajdziemy w nim sporą dawkę dramatu społecznego i rodzinnego. Reżyser dobrze ogrywa temat niszczenia, nawet najmocniejszych więzi, które doprowadzają do upadku człowieka. Znamienna w tej kwestii jest tutaj relacja Francois z jego apodyktyczną matką oszustką. Bardzo sprawnie zostaje ona poprowadzona poprzez całą paletę zachowań, od kłamstw i tajemnic poprzez wielką troskę i szacunek. Gavras zadaje bardzo ważne pytanie, na kogo tak naprawdę możemy liczyć w życiu? Jednak nie stara się dać nam jednoznacznej odpowiedzi, a raczej umożliwia nam obejrzenie tego problemu z wielu perspektyw. To daje sposobność do wyrobienia swojej oceny i subtelne, wręcz kameralne zagłębienie się w ten dramatyczny aspekt. Nieważne, kto przewija się na ekranie, reżyser w mistrzowski sposób dokonuje wiwisekcji mrocznego charakteru psychiki bohaterów. A wszystko to znakomicie przemycił pod płaszczem komedii kryminalnej. Mamy tu dobrze uwypuklony element dramatyczny, ale też i świetny humor.  Żarty są podawane w punkt i raczej wynikają z ekranowej sytuacji niż ze specjalnie budowanego fundamentu pod nie. Nie ma tutaj silenia się na jakiś wybitny humor, po prostu wszystkie gagi dochodzą do widza bez cienia zażenowania na jego twarzy. Przynajmniej tak było w moim przypadku. Gavras zafundował nam przekrój wszystkich gangsterskich stereotypów, jakie mogliśmy spotkać w filmach. Jednak tutaj podniósł je do kwadratu, tworząc mieszankę wybuchową. Wszystkie postacie są mocno przejaskrawione, stanowią interesującą parodię naszych wyobrażeń świata przestępczego. I to wcale nie oznacza błędu, reżyser i aktorzy dobrze bawią się, coraz bardziej przesuwając granicę przekoloryzowania historii i swoich bohaterów. Mamy tutaj do czynienia z szaloną, wręcz teledyskową wizją Gavrasa, w której brud miesza się z blichtrem i bogactwem a eklektyzm z mrokiem. Nie wiem jak Wy, ale ja to kupuję. Jednak w kilku przypadkach reżyser wychodzi za tę granicę parodii i trochę nie domaga, gdy zabiera się za ogrywanie w krzywym zwierciadle tematów związanych z terroryzmem, uprzedzeniami czy teoriami spiskowymi. Są to nieliczne przypadki w tej historii, ale nie udało się ich uniknąć. Jednak w konwencji zaproponowanej przez Gavrasa świetnie sprawdza się cała plejada aktorów. Ja wyróżniłbym tutaj dwoje z nich. Są to Karim Leklou i Isabelle Adjani. Pierwszy doskonale radzi sobie w roli trochę fajtłapowatego, ale również inteligentnego i zaradnego Francois. Aktor nieźle obchodzi się z wyważeniem tych wyolbrzymionych cech swojej postaci i nie popada w mocną karykaturę. Adjani natomiast świetnie sprawdza się w roli matki głównego bohatera, tworząc kreację pełną sprzeczności. Jednak koniec końców potrafi znaleźć ten złoty środek w mentalności swojej postaci. Niestety nie przekonał mnie Vincent Cassel, po którym spodziewałem się wybitnego występu. Tutaj nie ma w nim tej iskry i charyzmy, które zwykle pokazywał na ekranie. Le monde est à toi to film dobry, w którym aspekt humorystyczny świetnie współgra z elementami dramatycznymi. Nie obyło się bez kilku błędów, jednak to koniec końców interesujący film, na którym można się świetnie bawić. Polecam.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj