20 września na antenie stacji NBC ruszył nowy serial Dana Fogelmana - This Is Us. Produkcja, pełna realizmu i ciepła, z każdą minutą daje ochotę na więcej.
Motywem przewodnim jest tutaj połączenie datą urodzenia czwórki bohaterów. Mamy przyszłego ojca (Milo Ventimiglia), który wraz z ukochaną żoną (Mandy Moore) czeka na narodziny trojaczków. Mamy kobietę zmagającą się z nadwagą (Chrissy Metz), jej brata, aktora (Justin Hartley), który nie chce już grać w dość marnej produkcji, oraz biznesmena (Sterling K. Brown), który został porzucony przez ojca zaraz po urodzeniu, a teraz go odnalazł.
Elementem, który niezwykle zachęca do obejrzenia
This Is Us, jest już z pewnością sam zwiastun. Ma w sobie
to coś, oddaje ciepły klimat produkcji i pokazuje ludzi, których historię będzie się chciało śledzić. Nie jest to trailer wyidealizowany - pilotowy odcinek jest właśnie taki, jak się oczekiwało po obejrzeniu zwiastuna, a klimat twórcy budują już od pierwszej sekundy. Cytat z Wikipedii mówiący, że każdy człowiek dzieli urodziny z 18 milionami innych ludzi, doskonale wprowadza w tematykę. Jeżeli do tego dodać muzykę, to powstanie całkiem niezła otoczka dla pilota, który sam w sobie ma jeszcze kilka innych plusów.
Zaczyna się on od luźnego przedstawienia bohaterów i ich historii. Atmosfera rodzinnego ciepła i miłości zalewa widza już od pierwszej sceny, w której poznajemy małżeństwo oczekujące narodzin trojaczków. Na ich wzajemną miłość nie tylko przyjemnie się patrzy, ale także wywołuje ona w odbiorcy swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa. Jednak w miarę rozwoju wydarzeń akcja powoli się zawiązuje, losy bohaterów się łączą, a końcówka pozostawia dość duże pole do popisu. Ciekawe, jak zostanie wykorzystana ta sytuacja i w którą stronę poprowadzony zostanie cały serial. Jeżeli będzie to zrobione umiejętnie, z tego bardzo porządnego pilota może wyjść naprawdę niezła produkcja.
Za luźną i bezpretensjonalną atmosferę odpowiedzialni są także świetnie dobrani aktorzy. Milo Ventimiglia i Mandy Moore doskonale odgrywają miłość, którą naprawdę miło się ogląda. Wielkim plusem jest tutaj to, że każdy z aktorów gra niezwykle lekko, a sceny są niewymuszone i prawdziwe. Dzięki temu właśnie odcinek był tak realistyczny.
I właśnie ta prostota zachwyca najbardziej. Nie ma tutaj jakichś większych zwrotów akcji, efektów specjalnych czy bogatej scenografii. To historia o ludziach takich jak my, którzy mają problemy podobne do naszych. To ten pełen klasy realizm, którego - miejmy nadzieję - dalej będą dostarczać nam twórcy, odpowiada za powstanie tego udanego pierwszego odcinka.
Oby ten bardzo udany pilot
This Is Us otwierał równie udany serial. Dobra gra aktorska, klimat rodzinnego ciepła i wszechobecny realizm to główne atuty, które mogliśmy oglądać. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że twórcy dobrze wykorzystają końcowy element zaskoczenia i utrzymają poziom odcinka. Jeżeli tak będzie, to z mojego początkowego zachwytu będę mogła odpruć podszewkę niepewności związanej z przyszłością produkcji i już otwarcie zacząć uwielbiać ten serial.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h