Jason Aaron nie zawodzi, w czwartym tomie opowieści o Thorze znowu prezentuje nam Gromowładnego z innej perspektywy. Ponownie udowadnia, że komiksy o superbohaterach nie muszą opierać się wyłącznie na bijatykach i efektownych planszach i nawet taki osiłek jak Bóg Gromu może mieć zaskakujące wnętrze.
Znakiem rozpoznawczym
Thora według
Jason Aaron jest stosowanie różnych planów czasowych. Wynika to rzecz jasna z faktu, że tytułowy bohater jest w zasadzie nieśmiertelny, można więc pokazać go zarówno, gdy walczył u boku wikingów, jak i na współczesnej Ziemi, ale również w bardzo, bardzo odległej przyszłości, kiedy to ludzkość będzie już tylko wspomnieniem. Tak też dzieje się w
Thor: God of Thunder Volume 4: The Last Days of Midgard, przy czym skupiamy się na rozgrywającej się w naszych czasach opowieści o starciu Thora z korporacją Roxxon, dodatkiem jest wątek potyczki starego Thora i jego wnuczek z Galactusem, pozostałe historie to już zaś krótkie epizody (smaczkiem jest tu fakt, że rysują je różni twórcy, na przykład Simon Bisley).
Najwięcej miejsca Aaron poświęca więc pokazaniu Thorowi, że i on może zostać pokonany, i to nie dlatego, że jest od kogoś słabszy – po prostu bóg, który przez całe swoje długie życie funkcjonował poza prawami ludzi, ostatecznie zostaje nimi spętany, co czyni go bezsilnym. Znowu – jest to opowieść silnie odwołująca się do natury tej postaci, czyli coś, do czego scenarzysta tej serii nas już przyzwyczaił. Sporo tu efektownych plansz, niemało humoru, znajdzie się nawet miejsce na romans.
Inaczej wypada już wątek starego Thora, który jest bardziej melancholijny, przepełniony goryczą i poczuciem ostateczności. Tu dochodzi nam opowieść o nieśmiertelności jako klątwie, bo przez nią właśnie Bóg Gromu doświadcza utraty niemalże wszystkiego, co kochał, do tego stopnia, że sam zaczyna szukać śmierci. Jest w tej historii nadzieja, nie za wiele jednak.
I tylko szkoda, że – wedle informacji ze strony prezentującej wszystkie komiksy w serii –
Ostatnie dni Midgardu to ostatni tom tego świetnego cyklu. Szkoda tym większa, że absolutnie nie zakończono wszystkich wątków, jak choćby tego o Malekicie, przede wszystkim natomiast w tym albumie zapowiedziano pojawienie się Thora-kobiety. Czy naprawdę trzeba było ciąć fabułę w tak interesującym miejscu?
Niemniej,
Thor Gromowładny pozostaje serią nad wyraz udaną, w której połączyły się talenty Jasona Aarona i
Esad Ribic, dając nam świetnie opowiedzianą i cudownie narysowaną opowieść.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h