Fabuła serialu Timeless skupia się na poszukiwaniu przestępcy, Garcii Flynna (Goran Višnijć), który decyduje się doprowadzić do upadku Stanów Zjednoczonych. Próbuje tego dokonać w dość niecodzienny sposób - kradnie wehikuł czasu, następnie swobodnie przenosi się w czasie do istotnych, z punktu widzenia rozwoju kraju, wydarzeń, aby poprzez ich zmianę wpłynąć na bieg historii USA. W pogoń za nim, w prototypie skradzionej maszyny, rusza trójka ludzi: profesor historii Lucy Preston (Abigail Spencer), uzdolniony żołnierz Wyatt Logan (Matt Lanter) oraz inżynier Rufus Carlin (Malcolm Barret). Sama idea podróży w czasie jest elektryzująca i z miejsca przyciąga widzów. Mimo że zazwyczaj można spodziewać się standardowych rozwiązań, to z nadzieją sięgamy po kolejne seriale, po cichu licząc, że właśnie ten nie będzie rozczarowaniem. Pilot pokazuje, że na razie mamy do czynienia z produkcją poprawną, posiadającą jednak aspiracje, by zostać na dłużej w świadomości widzów. Pierwszy odcinek bez trudu wprowadza nas w uniwersum Timeless, pobieżnie przedstawia bohaterów oraz tłumaczy podstawowe reguły, jakie zdecydowali się przyjąć twórcy. Przewiduje zatem dwa w pełni działające wehikuły czasu. Główny, podrasowany designersko, zostaje skradziony przez głównego antagonistę serialu. Drugi natomiast, swobodnie określany mianem prototypu, wygląda jak ubogi krewny maszyny-matki. Wygląd wyglądem, ważniejsza jest jednak opcja współdzielenia informacji przez obie maszyny. Za jej pomocą prototyp jest w stanie określić, do jakiej daty przenosi się skradziony wehikuł czasu. Można zatem spodziewać się zabawy w policjanta i złodzieja, przeskakujących frywolnie w przeszłość. Twórcy przyjęli jednak pewną zasadę: nie ma możliwości na podróż do momentu, w którym można spotkać siebie samego. Efekt? Garcia Flynn może cofnąć się tylko raz do kluczowego miejsca w czasie, a jeśli jego plan wpłynięcia na bieg wydarzeń spali na panewce, szansa przepada na zawsze. Brzmi zagmatwanie, ale prawdziwe schody zaczynają się w momencie, kiedy pojawiają się elementy znane nam chociażby z filmu Efekt motyla. Nawet minimalna zmiana przeszłości ma wpływ na teraźniejszość, o czym boleśnie przekonała się profesor Lucy Preston. Mam wątpliwości, czy twórcom uda się utrzymać logikę konsekwencji. Po pierwszym odcinku naprawdę trudno jest ocenić rozmiar tych zmian, choć nie ma co ukrywać - dodaje to swoistego smaczku całej fabule. Pierwszy odcinek pozostawia nieco mieszane uczucia po seansie. Z założenia musi być przepełniony podstawowymi informacjami, co skutkuje nieco zbyt łopatologicznym tłumaczeniem zagadnień z dziedziny fizyki i historii, ale także pozostawia uczucie pośpiechu, które dość negatywnie wpływa na odbiór serialu. Sposób, w jaki dokonana jest ekspozycja postaci, uznać należy za poprawny, ale bez fabularnych fajerwerków. Najsłabiej wypada właśnie kryminalista Flynn, któremu w dużej mierze przypada praca mimiką, a jego kwestie zostały ograniczone do niezbędnego minimum, podobnie jak sposób, w jaki pojawia się pierwszy raz i dokonuje kradzieży maszyny. Najlepiej przymknąć na to oko, puścić w niepamięć i spokojnie czekać na rozwój wydarzeń. Co do trójki głównych bohaterów, to również pojawiają się ambiwalentne uczucia. Doskonale widać, że aktorzy nie są zgrani ze swoimi postaciami, a bohaterowie są dopiero w trakcie właściwego ich tworzenia. Aktorzy wciąż budzą ich do życia, przez to momentami daje się odczuć ich sztuczność. Profesor historii, Lucy, swoją kreacją przypomina nieco Roberta Langdona z serii książek Dana Browna. To geniusz historyczny, która jest zadziwiająco niezdarna w rzeczywistym świecie. Z kolei Wyatt, krnąbrny żołnierz, zbyt lekką ręką podchodzi do przestrzegania zasad, a na temat inżyniera Rufusa trudno wyrobić sobie opinię po pierwszym odcinku. Podobnie sprawa ma się dialogami. Wydają się schematyczne i sztampowe, choć trzeba przyznać, że zdarzają się również i lepsze momenty. Mimo tych mankamentów serial ma jednak w sobie coś, co każe dać mu szansę i poczekać na następny odcinek. Chodzi o dynamikę pomiędzy postaciami, która już powoli zaczęła ewoluować. Nieco toporne na początku poczucie humoru znacząco poprawia się wraz z kolejnymi minutami. Ciekawe odwzorowanie lat trzydziestych, do których tym razem przenieśli się nasi bohaterowie, wypada zdecydowanie na korzyść. Dość zabawnie wyszedł również motyw rasizmu, który przecież w tamtych latach był jednym z głównych problemów społecznych, a główny temat odcinka – katastrofę sterowca pasażerskiego Hindenburg z 1937 r. - przedstawiono przy wykorzystaniu jednej z najbardziej prawdopodobnych teorii dotyczących wypadku. Pilot Timeless nie jest odcinkiem idealnym, posiada sporo bolączek i ograniczeń, ale mimo wszystko stanowi jedną z ciekawszych propozycji tej jesieni. Sam pomysł wydaje się na tyle interesujący, by spokojnie wypełnić trzynaście odcinków zaplanowanych na pierwszą serię. Oprócz standardowej fabuły, czyli pogoni w czasie za kryminalistą i udaremniania jego ataków na historię USA, zasygnalizowano nam drugie dno całej historii. Tym bardziej warto poświęcić Timeless trochę więcej uwagi i nie zniechęcać się już na początku. Oby twórcy nie pogubili się w swoich zasadach i utrzymali pewien logiczny ciąg zdarzeń, a serial może zyskać stałą grupę widzów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj