Pomysł na to, by pokazać historię sufrażystek w Stanach Zjednoczonych może się podobać. Twórcy w odróżnieniu od pierwszej serii nie idą w bardzo znane okresy z legendarnymi postaciami historii. Tym razem są to bohaterowie, których wpływ na historię jest niezaprzeczalny, ale są oni mało znani szerszej publiczności. To stanowi o sile tego sezonu Timeless, bo pozwala nadać mu walor edukacyjny i przez to jest interesująco. Nawet jeśli cały wydźwięk feministyczny fabuły nie do końca jest dobrze wykorzystywany. Mam problem z tym, że Emma, czyli jedna z głównych antagonistek, decyduje się zawrzeć sojusz, bo Rittenhouse jest zabrać kobietom ich prawa. Niby jej motywacje są przedstawione rzetelne i można w nie uwierzyć, ale to wszystko kłóci się z tym, co o niej wiemy i czym jest ta organizacja. Wszyscy tutaj są fanatykami, którzy są gotowi na samobójcze akcje i widz ma uwierzyć, że Emma jest inna? Być może gdzieś nastąpił zgrzyt w przedstawieniu jej pobudek, bo nie kupuje ich do końca. Już bardziej przekonujące w kwestii wiary w feministyczny ruch i znaczenia słynnej przemowy jest Lucy, która kipi emocjami w tym odcinku. Ciekawy zabiegiem jest wprowadzenie postaci, o której większość pewnie nie słyszała, czyli Macy Grace aka pani Sherlock Holmes. Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z błyskotliwą detektyw z umiejętnościami godnymi Holmesa, ale gdy mamy świadomość, że to postać historyczna, a twórcy odrobili pracę domową na temat jej życia, działania i zachowania, całość nabiera nowego znaczenia. Zwłaszcza w mocnej scenie jej przemowy. Za to 2. sezon ma duży plus, by przedstawiać widzom tak interesujące postacie. Problemem tego sezonu i tego odcinka jest trójkąt miłosny Lucy - Wyatt i jego żona. Wielokrotnie krytykowałem ten zabieg fabularny, ale im dalej tym gorzej. Widać, że twórcy wprowadzają niepotrzebne spięcia, absurdalne zachowanie Wyatta i niezręczne sceny pomiędzy nimi. To wszystko staje się oklepane, nudne i męczące. A wręcz zazdrosny Wyatt staje się irytujący w wielu momentach odcinka. Podobnie jak Rufus, którego zachowanie względem jego dziewczyny zaczyna odzierać tę postać z inteligencji. Niby rozrywka prawidłowa, wesoła i lekka, ale cały zamysł z trójkątem psuje wrażenie i marnuje potencjał. A biorąc pod uwagę końcową scenę z jakże szokującym (sarkazm!) powiązaniem Jesse z Rittenhouse, to zasadniczo ręce opadają. Mam nadzieję, że twórcy jakoś z tego wybrną, bo na razie całość staje się błędną decyzją fabularną.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj