Choć akcja serialu Titans rozwija się powoli, jego twórcy dwoją się i troją, by uraczyć nas wielowymiarową, pełną kontrastów opowieścią, jakiej telewizyjny świat DC jeszcze nie widział. W odcinku Doom Patrol autorzy produkcji przechodzą samych siebie, łącząc na ekranie estetykę typową dla wielu klasycznych gatunków filmowych i umiejscawiając ją w dodatku gdzieś pomiędzy tonacją kina grozy a stylistyką znaną z powojennych komedii. Ta prawdziwa mieszanka wybuchowa owocuje najlepszą z dotychczasowych odsłon serii; mnóstwo tu paradoksów - brutalny świat przedstawiony znajduje dopełnienie w elementach humorystycznych, a realizm całej historii rezonuje w jej zupełnym odrealnieniu. Nawet jeśli Doom Patrol niekoniecznie posuwa do przodu zasadniczą oś fabularną, to odcinek broni się właśnie tym, że został wyrwany z narracyjnego kontekstu. Dzięki temu Tytani zabierają nas w podróż, która z jednej strony akcentuje psychikę bohaterów, z drugiej zaś ustawia fundamenty pod większe, serialowe uniwersum DC. Pomimo wielowątkowego rozmachu twórcy znajdują właściwe miejsce dla wszystkich elementów opowieści, pokazując tym samym, że plan na nią został starannie przemyślany i z wielką pieczołowitością zaczyna być na ekranie wdrażany. Największą siłą ostatniego odcinka produkcji jest precyzja, z jaką autorzy dobierają kolejne, pozornie wykluczające się nawzajem konwencje stylistyczne. Czuć tu ducha klasycznych horrorów i komedii, czego odpowiedzialni za serial nawet nie chcą ukrywać, pokazując nam w pokoju Garfielda Logana plakat filmu Abbott i Costello spotykają Frankensteina z 1948 roku - gdzieś na symbolicznym poziomie w role komików wcielą się więc Beast Boy i Rachel Roth, natomiast potwora będzie próbował wskrzeszać doktor Niles Caulder aka Chief. Tego typu tasowania tonacją znajdziemy w Doom Patrol jeszcze więcej: podróż Dicka i Kory wygląda jak wyjęta żywcem z najlepszych telewizyjnych thrillerów, pokój Garfielda jawi się jak pomieszczenia z młodzieżowego kina lat 80., a sposób bycia i zależności pomiędzy Robotmanem, Negative Manem i Elasti-Woman przywodzą na myśl znany z niektórych produkcji Disneya korowód dziwadeł, jakby dzwonnik z Notre Dame postanowił zamieszkać w rezydencji Cruelli De Mon. Czasu antenowego jest co prawda mało, ale scenarzyści w sobie tylko znany sposób zdołali i wprowadzić do świata Tytanów nowych bohaterów, i pokusić się o zarys ich genezy. Będziemy więc współczuć tragicznemu położeniu Elasti-Woman, razem z poczciwym Robotmanem przypominać sobie dawne smaki, a z Negative Manem nawet zatańczymy i to jeszcze w rytm utworu Thunderstuck zespołu AC/DC. Dobór tak ważnej dla fanów produkcji opartych na komiksach piosenki pokazuje, że twórcy bawią się konwencją w sposób w pełni świadomy. Ot, ludzie, którzy naprawdę pokochali świat trykociarzy i w dodatku tą swoją miłością chcą się z nami podzielić. Na ekranie dochodzi więc do zderzenia dwóch rzeczywistości: reprezentowanego przez Tytanów mroku i rozpisanej na modłę dziwaków codzienności członków Doom Patrol. Ci pierwsi konsekwentnie ustępują miejsca drugim; wraz z każdą kolejną minutą seansu coraz bardziej chce się powiedzieć, że dorastający herosi pozostają w cieniu starszych kolegów po fachu. I nie ma się czemu dziwić, w końcu trafiają oni na outsiderów pełną gębą. Robotman podbije nasze serca dobrodusznością i prostolinijnością, Negative Man zawadiackością, a Elasti-Woman swoim zawstydzeniem. Każda z tych postaci ma w sobie nuty magnetyzmu, w czym walnie pomaga fakt, że kibicujemy tu przecież bohaterom żyjącym gdzieś na zapomnianym przez cywilizację odludziu. Teoretycznie starają się trzymać fabularny fason, ale my i tak będziemy wiedzieć, że jesteśmy w domu wariatów, kierowanym jeszcze przez zdradzającego oznaki choroby afektywnej dwubiegunowej Chiefa. Gdy Robotman na ekranie przeklnie, jego bluzgi staną się poniekąd parodią wulgarności Tytanów, a przecież autorzy serialu przemielą jeszcze całe to bogate studium psychologiczne postaci przez estetykę znaną z drugoligowych horrorów. Jest śmiesznie, bywa strasznie, lecz nic i nikt tu nie wchodzi sobie pod nogi. Sama przedstawiona w ostatnim odcinku historia kapitalnie współgra z warstwą wizualną. Co prawda CGI nadal szwankuje i zielony tygrys Beast Boya prezentuje się mizernie, to jednak nadspodziewanie dobrze wyglądają członkowie Doom Patrol. Odpowiedzialni za kostiumy umiejętnie dobrali stroje herosów; zwraca uwagę zwłaszcza Elasti-Woman, przywodząca tu na myśl postacie z body horrorów David Cronenberg. Z kolei praktyczne podejście do kreacji Robotmana i Negative Mana wydaje się sprawnie nawiązywać do klasycznego wizerunku bohaterów z komiksów, ze szczególnych uwzględnieniem serii Grant Morrison. Dodajmy również do tego przewrotną oprawę muzyczną. Kompozycje Clint Mansell uzupełniają się tu z takimi utworami jak Thunderstuck, Tarzan Boy czy Let's Get Rocked - każdy z nich znakomicie podsumowuje to, co aktualnie dzieje się na ekranie. A przecież są jeszcze popisy członków obsady; znów intrygująca w roli Starfire Anna Diop może tym razem brylować wśród świetnego występu April Bowlby jako Elasti-Woman, choć kolejne sekwencje kradnie znakomicie obdarzający Robotmana głosem Brendan Fraser.
fot. materiały prasowe
Odcinek Doom Patrol nie tylko dla fanów serialu Titans będzie nie lada gratką. W świat telewizyjnych produkcji superbohaterskich wnosi on z pewnością świeży powiew, a przecież twórcy nie odkryli przed nami jeszcze wszystkich kart - już za tydzień zobaczymy w akcji całą drużynę Tytanów, z kolei w odwodzie zostaje plejada innych postaci, które poznamy w dalszej części sezonu. W dodatku wątek Rachel zatacza coraz szersze kręgi i oddziałuje na wszystkich z dorastających herosów. Warto zauważyć, że ci nieustannie ewoluują: spomiędzy brutalności i zezwierzęcenia Dicka wyziera niewypowiedziany strach; Kory odkrywa w sobie człowieczeństwo, a Beast Boy w końcu znajduje człowieka, który najwyraźniej jest go w stanie zrozumieć. W tym wszystkim cieszy także fakt, że utkany z dziwactw Doom Patrol rokuje dobrze nie tylko w kontekście tego serialu, ale i innych produkcji, jakie zawitają na platformę DC Universe. Komiksowy gigant, zwłaszcza po wpadkach w DCEU i pikującym poziomie seriali The CW, potrzebował artystycznego kroku do przodu na ekranie. Jeśli Titans będą rozwijać się tak, jak do tej pory, z tego kroku może wyjść nawet pokaźny skok.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj