Gdybym miał podsumować w jednym prostym zdaniu, czego dotyczy czwarty odcinek, to moją odpowiedzią byłoby: odkrywania prawdy o bohaterach, niewidocznej gołym okiem. Dzieje się dużo. Policja w końcu natrafia na poważny trop ku znalezieniu Truth Terrorist, Charlotte odkrywa niewygodną prawdę o swoim mężu, a Sophie dowiaduje się o swoim dobroczyńcy czegoś, czego wolałaby nie wiedzieć.
Najważniejszym motywem odcinka, jak łatwo się domyśleć, jest poszukiwanie TT i sprawy z nim związane. Jedną z nich jest ujawnienie niedawno czterech ważnych osób odpowiedzialnych za zło w mniemaniu Truth Terrorist. Nagle znikąd pojawia się informacja na temat tego, gdzie się znajdują. Zjawia się rozgoryczony aferą tłum ludzi i robi się nieciekawie. Zaczyna się presja szybkiego działania. O ile scena sama w sobie nie robi większego wrażenia, to świetnie nadaje się do ukazania, jak ludzie reagują na nagły przypływ "prawdy" od terrorysty. Jedna większa informacja i wielcy biznesmeni są w tarapatach.
Ze sprawami TT jest poniekąd powiązana Charlotte. Gdy nagle wchodzi do czyjegoś mieszkania, zdaje się, że spotkanie dwójki kobiet zaraz doprowadzi do burzliwej konfrontacji. Tak się nie dzieje, a zamiast tego otrzymujemy krótką rozmowę. Podoba mi się takie rozwiązanie. Można było spodziewać się, że Alain zostawił po śmierci jakieś swoje małe brudne sprawy, ale nie to, co odkrywa jego żona. Wielki plus za niepokój towarzyszący rozmowie obu kobiet. Napięcie jest budowane w taki sposób, że nie wiadomo co się zaraz stanie.
W najnowszym odcinku znowu większą rolę odgrywa Sophie. Warto zauważyć, że aktorka została dobrana i ubrana w taki sposób, by jak najlepiej oddać jej bezbronność w razie ataku Benji. Całość jest przedstawiona w takim klimacie, że trudno przewidzieć, co zaraz zrobi. Postać wydaje się trochę niezrównoważona w kontakcie z Sophie, przez co ciągle czuję, że zaraz może ją skrzywdzić. Może to gra aktorska, może brak muzyki zwiastujący wybuch... Nie wiem, ale ogląda się to z ciągłym napięciem, które podnosi się ze sceny na scenę.
Jestem pod wrażeniem tego, jak znaleziono kryjówkę terrorysty. Nie wiem, czy policja rzeczywiście jest w stanie ocenić położenie mordercy w taki sposób, ale jest to interesujące. W szczególności przypadła mi do gustu scena z ekspertem od pociągów. Wierzę, że na świecie mogą znajdować się ludzie, którzy potrafią rozpoznać rodzaj pociągu po dźwięku, jaki wydaje, ale ujrzenie tego jest po prostu dziwne i zarazem zabawne.
Po odkryciu miejsca, gdzie przebywa poszukiwany, Karl i Elise wyruszają do opuszczonych magazynów. To tutaj serial pokazuje swój prawdziwy potencjał do trzymania widza w napięciu. Z początku natrafiają nie do końca na to, na co chcieli - choć punkt dla nich. W sumie plus dla twórców za ten motyw. Scena rodem z komedii. Poszukiwaniu towarzyszy napięta atmosfera, w tle leci klimatyczna muzyka, a bohaterowie przechodzą z pomieszczenia do pomieszczenia. Ciągle jest się utrzymywanym w przeczuciu, że to jednak nie ten budynek i nagle następuje najlepszy motyw odcinka.
Scena pościgu jest przekoloryzowana, a TT aż nadzwyczajnie silny (kładzie w pojedynkę kilku antyterrorystów). Mimo to jest dobrze. Starano się podkreślić, jak niebezpiecznym jest mordercą - i udało się.
Na nagrodę zasługuje udźwiękowienie serialu. Dawno nie spotkałem się z tak dobrze podbijającym atmosferę dźwiękiem. Nie wychwyciłem takiego momentu, w którym uważałbym go za niepotrzebny. Cisza i muzyka była na swoim miejscu.
Czwarty odcinek nie zawodzi. Na całość składają się dobre dialogi, akcja i napięcie budowane w trakcie. Jedyny niesmak pozostawiają umiejętności Truth Terrorist, budzące skojarzenia z superagentami z filmów akcji.