Drugi epizod The Bridge: Na granicy spycha śledztwo na drugi plan i skupia się bardziej na rozwoju postaci, wątków pobocznych i społeczno-politycznych różnicach między USA i Meksykiem. Temat to niezwykle kontrowersyjny i w popkulturze dotąd bardzo rzadko analizowany. Nierówność wobec prawa i masywna dyspersja pomiędzy organami ścigania w obu krajach jest zresztą pierwszym elementem układanki w skomplikowanym planie, jaki przygotował dla naszych bohaterów główny antagonista.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że za meksykańską granicą twórcy stworzyli dla nas świat żywcem wyjęty z filmów "Elitarni" i "To nie jest kraj dla starych ludzi". Obraz Jose Padilhy przedstawia zdegenerowane Rio de Janeiro, miasto przesiąknięte policyjną korupcją do tego stopnia, że to nie władze trzymają w garści "stróżów prawa", ale na odwrót. Bracia Coen przekazują za to symboliczny upadek tradycyjnych wartości, dewaluację prawa we współczesnym świecie i brak nadziei na lepszą przyszłość. W takim świecie żyje Marco Ruiz, postać która prowadzona jest niemal identycznie jak jego duński odpowiednik, ale osadzona w kompletnie odmiennym kontekście. Demian Bichir gra człowieka skrzywdzonego przez los i egzystującego w rzeczywistości w której każdy najmniejszy błąd może kosztować życie jego i najbliższych mu osób. Widz razem z nim niesie ten ciężar i od początku odczuwa, że stawka jest wysoka, a życie w Juarez jest karą. Kopenhaga z "Mostu nad Sundem" nie wywoływała takiego wrażenia, podobnie zresztą jak Malmö.
[video-browser playlist="635682" suggest=""]W czasie gdy bohatera granego przez Bichira ogląda się z niekłamaną przyjemnością i ciekawością, Diane Kruger nadal tylko nieudolnie kopiuje Sofię Helin. Choć być może to amerykańska poprawność polityczna i wytyczne stacji nie pozwalają jej na bardziej wyraziste zgłębienie syndromu Aspergera. Mimo wszystko, zapewne chwaliłbym niemiecką aktorkę, gdybym nie miał wcześniej okazji obejrzeć oryginału. Szwedka wyciągnęła z tej roli wszystko co tylko się dało.
Biorąc przykład z Dochodzenia, The Bridge: Na granicy w sposób złożony, interesujący i wielowymiarowy traktuje wątki drugoplanowe oraz potencjalnych podejrzanych. Steven Linder to bardzo intrygująca postać, w którą wciela się świetny Thomas M. Wright. Jego charakterystyczny sposób wysławiania się przyprawia o ciarki, a zawód pracownika społecznego pasuje idealnie do mordercy. Bardzo interesująco zapowiada się starcie między nim a telewizyjnym Antonem Chigurhem. Meksykanin poszukujący kobiety przemyconej przez Stevena przez granicę do złudzenia przypomina, przynajmniej swoim zachowaniem, postać Javiera Bardema z filmu braci Coen. Wątek Charlotte, bogatej wdowy, również rozwija się w dobrym kierunku, a co najważniejsze, zupełnie innym niż wątek jej skandynawskiej odpowiedniczki.
Remake "Mostu nad Sundem" zaliczył bardzo dobry start i może podobać się zarówno fanom oryginału, jak i osobom z tym konceptem dopiero zaznajamianym. Niepowtarzalny wizualny styl i niesamowita prawdziwość w ukazaniu kontrastu między dwoma granicznymi miastami to bardzo mocne strony produkcji FX. Fabularnie mogłaby być nieco bardziej samodzielna, ale są podstawy, by sądzić, że jeszcze nieraz pozytywnie nas zaskoczy.