To nie jest kraj dla…
Choć "The Bridge" kopiuje swój skandynawski pierwowzór w wielu aspektach, nie da się ukryć, że już w swoim drugim odcinku powoli odnajduje własną tożsamość. Kulturowa przepaść między Juarez i El Paso napędza fabułę i sprawia, że nie jest to standardowy serial o ściganiu seryjnego mordercy.
Choć "The Bridge" kopiuje swój skandynawski pierwowzór w wielu aspektach, nie da się ukryć, że już w swoim drugim odcinku powoli odnajduje własną tożsamość. Kulturowa przepaść między Juarez i El Paso napędza fabułę i sprawia, że nie jest to standardowy serial o ściganiu seryjnego mordercy.
Drugi epizod The Bridge: Na granicy spycha śledztwo na drugi plan i skupia się bardziej na rozwoju postaci, wątków pobocznych i społeczno-politycznych różnicach między USA i Meksykiem. Temat to niezwykle kontrowersyjny i w popkulturze dotąd bardzo rzadko analizowany. Nierówność wobec prawa i masywna dyspersja pomiędzy organami ścigania w obu krajach jest zresztą pierwszym elementem układanki w skomplikowanym planie, jaki przygotował dla naszych bohaterów główny antagonista.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że za meksykańską granicą twórcy stworzyli dla nas świat żywcem wyjęty z filmów "Elitarni" i "To nie jest kraj dla starych ludzi". Obraz Jose Padilhy przedstawia zdegenerowane Rio de Janeiro, miasto przesiąknięte policyjną korupcją do tego stopnia, że to nie władze trzymają w garści "stróżów prawa", ale na odwrót. Bracia Coen przekazują za to symboliczny upadek tradycyjnych wartości, dewaluację prawa we współczesnym świecie i brak nadziei na lepszą przyszłość. W takim świecie żyje Marco Ruiz, postać która prowadzona jest niemal identycznie jak jego duński odpowiednik, ale osadzona w kompletnie odmiennym kontekście. Demian Bichir gra człowieka skrzywdzonego przez los i egzystującego w rzeczywistości w której każdy najmniejszy błąd może kosztować życie jego i najbliższych mu osób. Widz razem z nim niesie ten ciężar i od początku odczuwa, że stawka jest wysoka, a życie w Juarez jest karą. Kopenhaga z "Mostu nad Sundem" nie wywoływała takiego wrażenia, podobnie zresztą jak Malmö.
[video-browser playlist="635682" suggest=""]
W czasie gdy bohatera granego przez Bichira ogląda się z niekłamaną przyjemnością i ciekawością, Diane Kruger nadal tylko nieudolnie kopiuje Sofię Helin. Choć być może to amerykańska poprawność polityczna i wytyczne stacji nie pozwalają jej na bardziej wyraziste zgłębienie syndromu Aspergera. Mimo wszystko, zapewne chwaliłbym niemiecką aktorkę, gdybym nie miał wcześniej okazji obejrzeć oryginału. Szwedka wyciągnęła z tej roli wszystko co tylko się dało.
Biorąc przykład z Dochodzenia, The Bridge: Na granicy w sposób złożony, interesujący i wielowymiarowy traktuje wątki drugoplanowe oraz potencjalnych podejrzanych. Steven Linder to bardzo intrygująca postać, w którą wciela się świetny Thomas M. Wright. Jego charakterystyczny sposób wysławiania się przyprawia o ciarki, a zawód pracownika społecznego pasuje idealnie do mordercy. Bardzo interesująco zapowiada się starcie między nim a telewizyjnym Antonem Chigurhem. Meksykanin poszukujący kobiety przemyconej przez Stevena przez granicę do złudzenia przypomina, przynajmniej swoim zachowaniem, postać Javiera Bardema z filmu braci Coen. Wątek Charlotte, bogatej wdowy, również rozwija się w dobrym kierunku, a co najważniejsze, zupełnie innym niż wątek jej skandynawskiej odpowiedniczki.
Remake "Mostu nad Sundem" zaliczył bardzo dobry start i może podobać się zarówno fanom oryginału, jak i osobom z tym konceptem dopiero zaznajamianym. Niepowtarzalny wizualny styl i niesamowita prawdziwość w ukazaniu kontrastu między dwoma granicznymi miastami to bardzo mocne strony produkcji FX. Fabularnie mogłaby być nieco bardziej samodzielna, ale są podstawy, by sądzić, że jeszcze nieraz pozytywnie nas zaskoczy.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiPoznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat