Nie mamy do czynienia z animacją na poziomie Shrek czy How to Train Your Dragon, czy innych wielkich dzieł studia DreamWorks Animation, które zrobiło Trolls. Biorąc na warsztat zabawki powstałe ponad 50 lat temu, trzeba było wymyślić historię, konwencję i mieć przesłanie, które trafi do widzów. To tutaj rozpoczyna się problem, bo fabularnie mamy do czynienia z czymś strasznie przeciętnym, wtórnym i mało porywającym. W pewnym sensie wydaje się, że oglądamy mieszankę przygód smerfów z Kopciuszkiem, utopionych w morzu tęczy. To jest problematyczne, bo taka historia nie ma w sobie uniwersalności potrzebnej do zadowolenia dzieci i dorosłych, czyli to, co mają największe animowane hity z Hollywood. Jeśli opowieść nudzi, nie potrafi zainteresować, a momentami nawet męczy, to coś jest nie tak.
Problemem Trolls jest też to, że bardziej przemówi do najmłodszych, a to niestety we współczesnym kinie jest oznaką porażki. Mamy opowieść opartą na kolorowych, słodkich trollach z długimi włosami, które śpiewają, tańczą i lubią się przytulać. Na pewno jest to urocze i ma momenty zabawne, trafiające do większej grupy odbiorców, ale jednocześnie przez przecukrzenie całości, jest to rzecz mało strawna dla dorosłych. W tym też jest pewna sprzeczność, bo choć jest za słodko, jednocześnie pozytywna energia tego filmu bardzo się udziela, a przesłanie jest mocne i bardzo dobrze zaakcentowane. Wychodzi z tego dziwna mieszanka pełna przeciwieństw, które choć osobno irytują, wywołują negatywne reakcje, koniec końców jakoś w tej konwencji potrafią zadziałać.
Niestety, ale jest to też jeden z tych filmów animowanych, które prawdopodobnie lepiej oglądałoby się w wersji oryginalnej. Powodem są piosenki, często oparte są na klasykach różnych gatunków, które w polskiej wersji brzmią dziwnie, a słowa nieszczególnie współgrają z muzyką. Szczególnie, jeśli znamy oryginał. Wybrane wokale nie porywają i wypadają blado na tle Justina Timberlake'a i Anny Kendrick, których możemy usłyszeć w oryginalnym dubbingu. Często miałem wrażenie, że po prostu coś tu nie gra. Sprawdzając oficjalny soundtrack mogę jednoznacznie powiedzieć, że te piosenki po angielsku brzmią o klasę lepiej. Trudno powiedzieć, czy to wina złego wykonania wersji polskiej, czy może po prostu tak znanych utworów nie wolno dubbingować, bo zawsze będzie coś zgrzytać.
Ta animacja powinna znakomicie się sprawdzić dla młodszych dzieciaków. Mamy bowiem kolorową, wesołą i pozytywną historią z mądrym i naprawdę ważnym morałem. Nie ma w tym nic szczególnie strasznego (może z dwie sceny ciut ponad normę) czy nieodpowiedniego dla dzieci, bo mamy do czynienia z czymś o wiele bardziej dla nich przeznaczonym, niż większość animacji ze Stanów Zjednoczonych. Nawet poziom humoru, relacje pomiędzy postaciami oraz rozśpiewana konwencja to coś przy czym młodzi ludzie mogą się bawić i zarazem czegoś nauczyć.
Nie mogę powiedzieć, że Trolls to film, który jest totalną porażką. Pod wieloma względami twórcy zrobili coś z pomysłem i w konwencji, która jest dziwaczna i zbyt kolorowa, ale w tym szaleństwie jest jakaś metoda. Gdyby z tym wszystkim związana była lepsza historia, pomysłowy humor i większa uniwersalność, mielibyśmy hit. A tak mamy sztampę do jednorazowego obejrzenia, która pozostawia w pozytywnym nastroju. Ot, po prostu przeciętniak, ale wciąż lepszy od słabych europejskich animacji, które co jakiś czas zalewają nasze kina.