Opowieść podzielona została na dwa splatające się ze sobą wątki. Ten, w którym generał Tesler w dość prosty sposób szantażuje renegata, chcąc go wywabić z ukrycia i ten bardziej osobisty, w którym Beck jest zmuszany przez swojego szefa do pozostania w warsztacie, gdyż zaniedbuje swoją pracę. Na pierwszy rzut oka wydają się ono ze sobą nie powiązane, poza samą postacią Becka, ale pod koniec zaczynają się zazębiać.
Tesler jest sfrustrowany ciągłymi akcjami renegata i chce z nim raz na zawsze skończyć. A jako że jego podwładni wciąż ponoszą porażki, tym razem chce to zrobić własnoręcznie. Pomóc w starciu z Beckiem ma mu szereg usprawnień w programie, które dadzą mu potrzebną przewagę. Starcie Teslera z renegatem może się podobać - jest efektowne, a nowe zabawki generała robią wrażenie. Niezwykle klimatycznie wypada scena, w której ktoś przychodzi na ratunek Beckowi. Do tej chwili historia jest nieprzewidywalna, bo gdy już Tesler jest pewny zwycięstwa, napięcie rośnie i nie wiemy, co stanie się dalej. Moment ratunku jest zarazem kluczowy dla fabuły serialu.
[image-browser playlist="596956" suggest=""]©2012 Disney XD
Wspomniana scena ratunku okazuje się sporym zaskoczeniem w tym odcinku. Seriale animowane zwykle nie silą się na zwroty akcji, by wprawiać widzów w zdumienie, ale twórcom Tron: Uprising to się udało. Przypuszczam, że każdy widz podczas seansu był pewien, że to właśnie Tron uratował Becka, a wyjawienie prawdziwej tożsamości zbawiciela musiało zaskoczyć. Bardzo przyzwoite rozwiązanie fabularne, które może z czasem zaowocować czymś ciekawym.
Tron: Uprising trzyma swój wysoki poziom, wciąż dostarczając rozrywki i imponując efektownym dopracowaniem.
Ocena: 7+/10