Tyrant” to serial, wobec którego mieliśmy wysokie oczekiwania. Nie mogło być inaczej, gdyż FX reklamowało go jako nowy hit od twórców „Homeland” i „24”. Pilot był obiecujący i oglądało się go trochę jak „Ojca chrzestnego” na Bliskim Wschodzie. Bassam „Barry” Al Fayeed opuścił za młodu fikcyjne Abbudin, aby uciec z kraju rządzonego przez jego ojca-dyktatora. Założył rodzinę w USA i realizował amerykański sen aż do otrzymania wiadomości, że jego bratanek się żeni. Bohater powrócił więc w rodzinne strony, ale na samym weselu się nie skończyło – trzeba było uratować kraj przed kolejnym tyranem, bratem Bassama, Jamalem. Im dalej w las, tym bardziej ten polityczny thriller zamieniał się w coś na kształt opery mydlanej, a gdy wydawało się, że w końcu scenarzyści wpadli na jakiś dobry pomysł, nie potrafili go dobrze wyegzekwować. Barry nawet zaplanował wraz z Amerykanami zamach stanu i już miał przejmować władzę, gdy cała operacja rozpadła się jak domek z kart i protagonista trafił za kraty. Tak zakończyła się premierowa seria i była to dobra pozycja wyjściowa, aby zresetować fabułę i zacząć budować ją od nowa w lepszy, bardziej kompleksowy sposób. Zdecydowano się nawet na 4-miesięczny przeskok w czasie, aby pozwolić widzowi zostawić za sobą minione wydarzenia i skupić się na nowej, odświeżonej historii. Takie z początku można odnieść wrażenie, ale niestety twórcy znów powielają te same błędy co przed rokiem. Znów muszę poznęcać się nad błędem, który popełniono na samym początku serialu - niestety jest za późno, aby cokolwiek w jego przypadku zmodyfikować. Największą głupotą było oczywiście zatrudnianie białego Brytyjczyka do roli człowieka pochodzącego z Bliskiego Wschodu. Na domiar złego Adam Rayner jest aktorem zwyczajnie słabym i bez jakiejkolwiek charyzmy, a jego wyraz twarzy – niezależnie od rodzaju sceny – zawsze pozostaje taki sam. Taka „gwiazda” w głównej roli to strzał w kolano. Przekłada się to również na to, że „Tyrant” jest produkcją sztuczną i mało autentyczną, a nam naprawdę trudno uwierzyć, że mamy do czynienia z bohaterami mieszkającymi w tamtym regionie. Do tego koncept napisów jest twórcom obcy i dosłownie wszyscy z uporem maniaka mówią po angielsku. [video-browser playlist="715068" suggest=""] No ale dobra – załóżmy, że odpowiednio oczekiwania obniżamy i jesteśmy gotowi na czerpanie przyjemności z serialu, który w pewnych kwestiach posuwa się do uproszczeń. Każdy jest w stanie coś takiego wybaczyć, gdy opowieść jest wystarczająco emocjonująca, prawda? Ale tak się składa, że ten aspekt również bardzo kuleje. Wygląda na to, że głównym motorem napędowym 2. sezonu będzie konfrontacja pomiędzy Jamalem a rebeliantami walczącymi przeciwko dyktatorowi Abbudin. Na papierze stawka jest przeogromna, a wysiłki ruchu oporu przeciwko bezwzględnemu tyranowi powinny widza angażować i trzymać w napięciu. Tak się nie dzieje. Cały ten motyw jest spłycony do granic możliwości i tragicznie zagrany przez aktorów. Po prostu nie da się uwierzyć, że ich życie i przyszłość narodu wisi na włosku. A skoro trzon całej historii nie wzbudza prawie żadnych emocji, to znaczy, że coś poszło nie tak. Trochę śmiesznie wypadło też rozwiązanie sytuacji - skazanego na śmierć - Barry’ego. Podmiana więźniów przed egzekucją była przewidywalna do bólu, przez co z założenia mocna scena wypadła słabo. Poraża też logika Jamala. Nie chciał mieć na rękach krwi brata i zabić go poprzez powieszenie, więc zamiast tego zostawił go na środku pustyni. To było chyba jeszcze bardziej okrutne niż zagwarantowanie mu szybkiej śmierci. Tak czy owak, nasz bohater musiał przecież jakoś odzyskać wolność i zapewne nie minie wiele czasu, zanim zostanie cudownie odratowany i dołączy do rebeliantów. Zobacz również: „Tyrant” – materiał zza kulis 2. sezonu serialu FX Wierzyć mi się nie chce, że sytuacja w dalszych odcinkach ulegnie poprawie, ale trzymam się resztek nadziei, bo wiem, że za sterami tego serialu stoi Howard Gordon. Już trudno oczekiwać tu czegoś zbyt ambitnego, ale niech to chociaż będzie serial godny pory roku, w której jest emitowany - niech „Tyrant” przeistoczy się w niezobowiązującą letnią rozrywkę na przyzwoitym poziomie, a nie próbuje usilnie być czymś więcej, bo to mu zdecydowanie nie wychodzi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj