„Pełzający, kłamliwy zdrajca, który łże jak pies” - to jedna z łagodniejszych inwektyw, którymi posługuje się pan Adam, nauczając struktury partii rządzącej swojego fachu. W gabinecie Prezesa odbywa się prawdziwy wykład na temat mowy nienawiści i jej przydatności w języku współczesnej polityki. Tradycyjnie, jak to w Uchu Prezesa, jest trochę śmiesznie, trochę strasznie. Z jednej strony mamy przecież zmyślną parodię przekazu, który płynie do nas rwącym strumieniem ze wszystkich mediów, z drugiej jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, że szkolenia partyjne w tej dziedzinie rzeczywiście mogą tak wyglądać. Aż dreszcz przechodzi po plecach. W przypadku Ucho Prezesa to jak najbardziej prawidłowy znak. W omawianym odcinku pojawia się kolejna wielka gwiazda polskiej kinematografii. Po Andrzeju Sewerynie, który zadebiutował w premierze drugiego sezonu, na scenę wchodzi Wiktor Zborowski. Wciela się w wicemarszałka Ryszarda, znanego w niektórych środowiskach jako „Pies”. W odróżnieniu od brawurowej kreacji Andrzej Seweryn Wiktor Zborowski jak na razie nie szarżuje swoim warsztatem aktorskim. Jego interpretacja jest zachowawcza i zrównoważona. Można powiedzieć nawet, że stoi w cieniu pozostałych postaci.
fot. Showmax
Nie jest to oczywiście zarzut. Aktor przyjął taką pozę, ponieważ parodiowany przez niego polityk słynie z lakoniczności. Panu Wiktorowi udało się za to bardzo dobrze odwzorować fizjonomię wicemarszałka. Wzrost i tubalny głos zrobiły swoje. Wystarczyła peruka i kilkudniowy zarost, aby ten wielki artysta zamienił się w decydenta partii rządzącej. Oprócz „Psa” w omawianym odcinku powraca rzeczniczka partii, pani Beata i wspomniany wcześniej Adam od PR-u. Oprócz nich poznajemy charyzmatycznego Dominika, który bryluje na sejmowych korytarzach, prezentując dziennikarzom swoje zdjęcia z wakacji. Każda z postaci została potraktowana ostrzem satyry w sposób umiarkowany, ale zadowalający. Jak to w Uchu Prezesa – nie ma mowy tutaj o złośliwej i jadowitej „szyderze”. Dostajemy raczej ciepłą karykaturę z elementami groteski. Nikt z parodiowanych nie powinien poczuć się urażony.
fot. Showmax
Inaczej wygląda sytuacja jeśli chodzi o zjawisko będące główną tematyką odcinka. Twórcy z całą bezkompromisowością pokazują, jak komunikacja partii rządzącej zamienia się w kłamliwy i nienawistny przekaz. Tak jak to zostało wcześniej napisane, jest to przerażająca wizja. Z drugiej jednak strony tak komediowa i zabawna otoczka sprawia, że tylko najbardziej uważni nie poddadzą się lekkiej konwencji i wyłapią ponurą przestrogę od Roberta Górskiego i pozostałych. Tego typu zagrania to standard w Uchu Prezesa i wielka wątpliwość w kwestii roli tego popularnego miniserialu satyrycznego. Jeśli mówimy o niebezpiecznych rzeczach z przymrużeniem oka, to przestają one niepokoić, a zaczynają bawić. Czy rzeczywiście powinniśmy się bać tego flegmatycznego pana za biurkiem na Nowogordzkiej i jego bandy niezbyt lotnych pomagierów? Koszmar ze swojską twarzą nie jest tak straszny, jak malują go polityczni opozycjoniści. Zwłaszcza że sami spotykają się z krytyką ze strony Ucha Prezesa i finalnie nie różnią się od tych z Nowogordzkiej…
fot. Showmax
Znamienny jest finał bieżącego odcinka. Po wyczerpującej lekcji propagandy pilni uczniowie przyznają przed sobą, że naprawdę wierzą w całą wdrażaną im ideologię. Świadomość tego przeraża ich. Zdają sobie przecież sprawę, że jest to kłamliwa i nienawistna indoktrynacja. W końcu pada pytanie, jak Prezes się na to się zapatruje. Niestety nie dostajemy odpowiedzi, ponieważ odcinek się kończy. Co oznacza takie rozwiązanie? Czy wolelibyśmy, aby Szef wszystkich szefów zdawał sobie sprawę z technik, które stosuje jego partia, i nie angażował się w nie emocjonalnie, traktując tylko jako narzędzia prowadzące do władzy? Czy może jednak lepiej, gdyby Naczelnik całym sercem wierzył w antagonistyczne przesłanie, które jest ideą dla części społeczeństwa? A może obie możliwości nie oznaczają nic dobrego dla nas? Dlatego też twórcy nie dają odpowiedzi na to pytanie w końcówce odcinka. Czyżby od niej uciekali? A może jej brak też jest pewną wskazówką? Pod płaszczykiem lekkiej konwencji może kryć się pesymistyczne przesłanie. Niestety większość oglądających zignoruje je, skupiając się głównie na komediowych aspektach. Może warto więc spojrzeć na serial z innej perspektywy? Dzieło Robert Górski nie jest takie jednoznaczne, jak niektórym się wydaje.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj