Dziesięć odcinków to za mało na pogodzenie problemów producentów z przedstawianiem show. Twórcy tak skupiają się na głównych bohaterach, że zaniedbują przy tym poboczne postacie – uczestników programu Everlasting. Kandydatki na żonę dla kolejnego (tym razem czarnoskórego) kawalera są średnio interesujące, do tego zbyt słabo je poznajemy. Nie czuć chemii w scenach miłosnych, w których biorą udział – nawet jeśli stanowią tylko efekt manipulacji Quinn i jej ekipy, to uczucie pożądania powinno być wyraźne. Nowy książę, znany futbolista, chociaż skrywa tajemnicę, w żadnym stopniu nie dorównuje Adamowi. Brakuje mu drugiego, odmiennego oblicza, nie zdumiewa swoimi decyzjami, a w całym sezonie dominuje wrażenie, że oglądaliśmy go stanowczo za rzadko. Lepiej sprawują się pozostałe wątki, na których zbudowano drugą serię. Walka o kontrolę nad programem i to, jak ostatecznie ma on wyglądać, jest wciągająca i pełna zwrotów akcji. Bohaterowie pokazują tu swoją najgorszą stronę, przyparci do muru i zmuszeni do rywalizacji są w stanie stosować sprytne ruchy, niekoniecznie zgodne z uczciwą grą. Jednocześnie stają się coraz mniej sympatyczni, choć ich bezwzględność i wciąż umykające prostej ocenie działania budzą emocje. Te zachowania, radość z nieetycznej pracy oraz pragnienie kontynuowania jej zostały dobrze uargumentowane charakterami postaci i traumatyczną przeszłością. Niestety taka sytuacja stawia pod dużym znakiem zapytania możliwość szczęśliwego zakończenia, a nadzieje na nie przydałoby się rozniecić. To by pozytywnie wpłynęło na serial, ponieważ czyniłoby fabułę bardziej nieprzewidywalną, zwłaszcza jeśli chodzi o związki Rachel. Podczas ich śledzenia brakuje przekonania, że mogą poskutkować stałymi zmianami w życiu bohaterki. Nawet powrót istotnej postaci z pierwszego sezonu nie został dobrze wykorzystany, szczególnie że jej rolę ograniczono do gościnnej. Biorąc pod uwagę to, jak istotna była rok temu, zasłużyła na dłuższy występ. Zawodzi także John Booth, którego znaczenie dla serialu nie idzie w parze z zajmującym charakterem. Za jego szarmanckim zachowaniem i specyficzną manierą grającego go aktora, Ioana Gruffudda, nic się nie kryje. To jednowymiarowa persona, o której mało wiemy. Główni bohaterowie UnREAL wciąż przyciągają uwagę i budzą zainteresowanie. Ponadto przechodzą wyraźne metamorfozy – niektóre postacie mogą okazać się dla widza niespodzianką. Wiarygodnie zaprezentowano zmiany, jakie zaszły w Rachel, która początkowo naprawdę zachodzi za skórę, a jej podłość jest wręcz szokująca. Także Chet wydaje się inną osobą, choć w jego przypadku przemiana została uzasadniona nie tylko wydarzeniami z pierwszego sezonu, ale też pewną dozą szaleństwa. Gdy postacie zachowają się zgodnie z naszymi oczekiwaniami, dają się również lubić. Dochodzi do tego humor biorący się z wulgarnego języka i ośmieszania innych ludzi. Przoduje w nim Quinn, która mimo bycia bezwzględną, szorstką kobietą, w takich sytuacjach skutecznie prowokuje do uśmiechu. Tylu zabawnych tekstów i momentów nie było w poprzedniej serii. Drugi sezon UnREAL dostarcza emocji oraz jest pełen akcji i zwrotów wydarzeń. Chociaż postawienie na „więcej” w kilku aspektach nie wszędzie poskutkowało dobrymi efektami, to serial nadal ekscytuje. To nie jest produkcja, w której choćby jeden odcinek był zapychaczem albo powodował nudę. Tutaj cały czas coś się dzieje, postacie nieustannie zaskakują, a my wciąż zapoznajemy się z mechanizmami rządzącymi reality show. Część pobocznych bohaterów przydałoby się dokładniej przedstawić, natomiast samo Everlasting nie budziło takiego zainteresowania jak wcześniej, lecz minionego lata Unreal: telewizja kłamie był tytułem wartym uwagi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj