Życie naszych bohaterów w tym sezonie to nie bajka. Twórcy tym razem postawili na cierpienie podane w formie czarnego humoru. Nowe małżeństwo Adama z dużo młodszą wybranką skończyło się tak samo szybko, jak się zaczęło. On postanowił zostać w Warszawie z synem, ona wróciła do swojego życia w USA. Tyle. Koniec. I trochę jestem zdziwiony, jak szybko bohater grany przez Pawła Wilczaka przeszedł po tym do porządku dziennego, skupiając się na desperackim odbudowaniu relacji z synem. Postawił jednak na model kumpelski, co chyba potomkowi niezbyt pasuje, bo ten potrzebuje ojca, a nie podstarzałego kolegi. Ten wątek został dobrze napisany i wzbudza u widza śmiech. Zwłaszcza gdy wychodzą ogromne różnice pokoleniowe podczas ich wspólnych rozmów na temat muzyki. Jednak najlepiej przemyślanym i napisanym wątkiem jest historia depresji Piotra. Od początku widz współczuł temu bohaterowi. Jemu jedynemu nie udało się osiągnąć sukcesu zawodowego. Ma oczywiście kochającą żonę (tak przynajmniej mu się wydaje) i dwójkę wspaniałych dzieci, z czego jedno nie jest jego. Ale mimo to czuje, że poniósł porażkę, że jego życie miało wyglądać inaczej i ta myśl go przytłacza. Sprawia, że nie jest w stanie cieszyć się tym, co ma. Dodatkowo do Warszawy wpada były partner jego żony i chce obwieścić córce, że jest jej biologicznym ojcem. Nie trudno się domyślić, że to raczej Piotrowi nie pomaga w walce z nasilającą się z każdym dniem depresją. Wojciech Mecwaldowski znakomicie portretuje postać w stadium psychicznej zapaści. Widz mu współczuje, wkurza się razem z nim, a nawet czasami odczuwa podobną bezradność. Nie wiem, na ile to jego zasługa, a na ile talent aktorski, ale moim zdaniem jest to mistrzowski popis, dla którego warto sięgnąć po ten serial. Również Marcin Perchuc dobrze prezentuje się jako Krzysztof. Cały wątek o tym, jak z powodu podejrzenia o malwersacje finansowe trafia do więzienia, tylko dlatego, że nie wie, gdzie jest jego paszport, to komediowe złoto. Zresztą Perchuć świetnie czuje komedię i nie przesadza z mimiką czy nadmierną gestykulacją. Jego postać ma rozluźniać atmosferę i to właśnie robi. Szkoda, że tak dobrze nie są napisane wątki żeńskie. Magdalena Popławska dostała ciekawy watek pokazujący, jak kobieta żyjąca w wieloletniej rutynie postanawia zaryzykować i otwiera własne wydawnictwo. Fajna historia, tylko z niewiadomych dla mnie przyczyn wepchnięta na sam koniec sezonu. Przez co w przeważającej części serialu skupiamy się na dość oklepanym schemacie wyzwolonej kobiety, która znów zaczyna delektować się swoim życiem seksualnym. Rozumiem zabieg, ale gdy sezon ma sześć odcinków, to można było ten temat zamknąć w dwóch, a nie przeciągać do pięciu. Najsłabiej prezentuje się cały wątek Izy granej przez Sonię Bohosiewicz, bo gdyby nie akcja z byłym partnerem, ta bohaterka byłaby w tej opowieści zbędna. Z punktu widzenia historii dla widza nie ma żadnego znaczenia.
foto. TVN
+6 więcej
Gdy byłem na planie czwartego sezonu, aktorzy bez skrępowania mówili, że od razu wchodzą na plan piątego. Jestem ciekaw, co tym razem scenarzyści szykują, skoro wątek Piotra wydaje się być już załatwiony. Jak rozumiem, do serialu powróci Paweł Małaszyński jako adorator sąsiadki Adama. Aktor w tym sezonie pojawił się dosłownie na 15 sekund i wątpię, by było to zwykłe cameo. W finałowym odcinku twórcy wprowadzili też postać nowego wspólnika Agnieszki, którego gra Mateusz Damięcki , co też daje nam pewne sugestie na temat tego, co może się wydarzyć. Dla mnie Usta usta zaliczają dobry powrót po 10 latach. Historia w tym sezonie była spójna i gdy przymknęliśmy oko na pewne zbędne wątki, potrafiła bawić i zainteresować. Jestem ciekawy, czy ten poziom zostanie utrzymany w kolejnym sezonie, który trafi do nas już za rok.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj