Brian McClellan dał się poznać polskim czytelnikom (w tym mnie) jako autor bardzo oryginalnego i przykuwającego uwagę cyklu o magach prochowych. Te książki były powiewem czegoś zupełnie nowego. Drobiazgowo wykreowany świat, ciekawe ujęcie magii, a wreszcie zbudowanie fabuły wokół wyrafinowanych rozgrywek politycznych, a nie romansu – to sprawiło, że pochłonęłam Trylogię o Magach Prochowych. Przyznam, że zanim zabrałam się za lekturę cyklu o szkle, miałam lekkie obawy, czy przypadkiem autor nie strzeli sobie w kolano przez kopiowanie swoich pomysłów. Tam proch, a tu szkło, tam magowie, a tu tancerze. Oczywiście, jeśli się zna cykl o prochu, to pewne skojarzenia będą się same nasuwać, ale – o dziwo – to nie przeszkadza. Czego można spodziewać się po twórczości McClellana? Przede wszystkim bardzo rozbudowanego świata. Intrygi będą wielowątkowe, a pisarz, mając za nic nerwy czytelników, nie będzie szczędził nagłych, niespodziewanych plot twistów. Akcji jest dużo, bohaterów też sporo, ale zostali oni stworzeni na tyle starannie, że każdy z nich ma swoje miejsce w historii. Ma się przyjemne wrażenie, że nikt nie stał się „zapchajdziurą”. Jednakże podczas czytania czułam też, że część z bohaterów jest nieco bardziej rozbudowaną, dopracowaną wersją tych ze wspomnianej serii o magach prochowych. Możemy to jednak wybaczyć autorowi. Oprócz tego jest także kryminalne śledztwo i polityczne rozgrywki na miarę Gry o tron. Podobnie jak we wspomnianym cyklu nie można być pewnym losów bohaterów. No dobrze, a o co to całe zamieszanie?
Źródło: Fabryka Słów
Szkło ma magiczne właściwości. Mogą z niego korzystać zarówno zwykli ludzie, jak i ci wielce uzdolnieni, nazywani tancerzami szkła. Problem polega na tym, że magia szkła się zużywa. Ten, kto zdoła zbudować portal feniksa, będzie miał niewyobrażalną potęgę. Ta maszyna bowiem pozwala na ponowne ładowanie szkła.
W cieniu błyskawic ma imponującą objętość. Jednakże te 800 stron czyta się zaskakująco szybko. McClellan rozmieścił zwroty akcji bardzo strategicznie i dzięki temu nie mamy poczucia dłużącej się akcji. Z tym pisarzem nie można się nudzić. Mam tylko nadzieję, że ten poziom zostanie utrzymany w pozostałych, zapowiadanych tomach. W tekście natkniemy się na feminatywy. Można wymienić tu: majorkę, generałkę czy (moją ulubioną) szpieżkę. Wiem, że niektórzy byli tym nieco poruszeni. Przyznam, że mnie trochę to kłuło w oczy, ale nie obniża to w żaden sposób wartości tekstu. W cieniu błyskawic jest bardzo dobrą książką i wiele obiecującym początkiem trylogii. Jest epicko, jest ciekawie. Nie zabraknie wyrafinowanych rozgrywek politycznych i emocji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj