Conleth Hill, pamiętny Varys z Gry o tron jest genialnym dodatkiem do tego serialu. Hill w podobnie specyficzny sposób, co w produkcji HBO tworzy bohatera bardzo dwuznacznego, nietypowego, charyzmatycznego. Pod otoczką brytyjskiej kultury mamy bezwzględnego rekina, który zakłada się z Harveyem dla sportu, co też może narazić na szwank fuzję ich firm. Hill jest godnym przeciwnikiem dla Spectera - nieprzewidywalny, bezwzględny i o wiele bardziej intrygujący niż Daniel Hardman. Oby pojawiał się częściej.
[image-browser playlist="594176" suggest=""]
©2013 USA Network
Harvey porwał się z motyką na słońce. Jego działania przeciwko Edwardsowi, nawet gdy musi mierzyć się z sama panną Pearson, są chaotyczne i kompletnie nie w jego stylu. W jego zachowaniu pobrzmiewa echo słów Hardmana, który powiedział mu, że Jessica mu nie ufa. To jest tak naprawdę jego ostateczna zemsta na firmie - skłócenie najważniejszych współpracowników daje mocniejszy efekt, niż jego bezpośrednie działania z poprzednich odcinków. Ta nieufność w stosunku do każdego jest zgubą Harveya. Zwłaszcza, gdy Jessica zaczyna grać nieczysto - co ostatecznie kończy się zdradą Mike'a. Wątek poprowadzono zgodnie z wysokimi standardami serialu i znów z radością podążamy za kolejnymi zawirowaniami w Pearson/(Hardman).
Mieszane odczucia pozostawiają historie miłosne. Chyba każdy z nas jest świadomy tego, że wbrew własnym słowom, Donna czuje coś do Spectera. Pojawienie się w tym równaniu Scottie wydaje się kompletnie niepotrzebne. Sugestia, że może ona zostać tu na stałe nie nastraja optymistycznie. Harvey Specter w stałym związku? Pomimo ogromnego zaufania do scenarzystów, jako trudno mi sobie to wyobrazić.
Dobrze wypada rywalizacja Louisa z jego brytyjskim odpowiednikiem, Nigelem. W wielu aspektach są do siebie podobni, więc z góry wiadomo, że będzie to gwarancją dobrej zabawy. Znakomicie udało się wybrnąć z dość ckliwego zawarcia pomiędzy nimi przyjaźni - Louis jak zawsze nie zawodzi.
[image-browser playlist="594177" suggest=""]
©2013 USA Network
Kluczowy w finale jest również wątek Mike'a i Rachel. Łączące ich uczucie jest nam dobrze znane i nawet pomimo zepsucia ich historii dość głupim zachowaniem Mike'a, mieliśmy świadomość, że to jeszcze nie koniec. Każdy kolejny krok jest oczywisty, przewidywalny, ale zarazem oczekiwany. Jedynie zakończenie odcinka konsumpcją ich związku wydaje się złym zabiegiem. Czekałem na to, jak każdy fan pary, ale umieszczenie tej sceny na samym końcu odcinka kompletnie nie pasuje, psując atmosferę i nie pozostawiając nas w stanie euforii po emocjonującym finale.
Drugi sezon Suits kończy się dobrym odcinkiem, otwierającym kilka ciekawych wątków, które jednocześnie wywołują mieszane odczucia. Po znakomitym drugim sezonie przed scenarzystami trudne zadanie przebicia go lub chociaż dorównania mu w trzecim.
Ocena: 7,5/10