Szczęk mieczy i przytłaczający wszystko zapach krwi to nieodłączni towarzysze Sargona Wielkiego i jego potomków, gdy ruszają po zwycięstwo. Kraina, znajdująca się między dwoma rzekami, przeznaczona jest właśnie dla niego i jego boskiej patronki, bogini wojny oraz namiętnej miłości. Cała zresztą książka opiera się na namiętności i wojnie. Widać również, że jej autor ukończył historię – czyta się ją mniej jak fantasy, bardziej zaś jak kronikę (co jest zabiegiem celowym). Przez to jednak nieco trudno utożsamiać się z bohaterami (czy choć ich polubić) – winę za to zrzucić można na karb oschłego języka, tak podobnego do języka używanego w podręcznikach historii.
Książka jest interesująca, ale osobiście liczyłem, że będę mógł nieco poznać kulturę i obyczaje ludu, o którym pisze autor; stosunkowo niewiele jednak udało mi się z niej wyciągnąć. Mimo że pojawiają się słowa z martwych języków ludu Międzyrzecza, zdają się być one jakoś nie na miejscu, osamotnione, wstawione nieco na siłę. To samo dotyczy kwestii bóstw, bowiem choć w powieści pojawia się ich wielu, to niewiele można się o nich dowiedzieć – chyba że bez przerwy będziemy wertować słowniczek z tyłu. Oczywiście wyjątkiem jest tutaj Inanna, bóstwo opiekuńcze zarówno Sargona, jak i jego następców, nadal jednak pozostaje pewien niedosyt.
Tymczasem, choć w wielu kwestiach nie ma opisów, które wzbogaciłyby powieść, trzeba przyznać autorowi, że doskonale ukazał świat bóstw mezopotamskich. Istoty o niemal ludzkich wadach, popełniające błędy, małostkowe i mściwe. Walczące o prymat nad miastami i wyznawcami, o tytuły i potęgę pośród swoich rodów – a przede wszystkim spiskujące przeciwko sobie. W te gry wpleceni zostają ludzcy wojownicy, a ich los jest niczym dla bóstw – tak jak śmierć tysięcy. Nie pomagają modlitwy ni składanie ofiar, bowiem ci, którym przeznaczone jest umrzeć, nie mogą już zmienić swojego przeznaczenia.
Dla niektórych rażące będzie połączenie magii i techniki, która ukryta przed oczyma bohaterów powieści, widoczna jest w sposób oczywisty dla czytelnika. Niektórych na pewno odrzuci wspomniany wcześniej styl pisania, sucha, historyczna kronika. Mimo wszystko po Sargona warto sięgnąć (nawet jeśli ktoś nie przepada za historią) i poczuć łaskę bogini – pamiętajcie jednak, że potrafi odwrócić się od swoich wyznawców...