Wydaje się, że wyruszenie Leonardo i jego kompanów do Watykanu, aby ukraść klucz, to zabieg dziwnie nie na miejscu. Nagle, bez żadnych zapowiedzi i szczególnych przygotowań fabularnych, Leo decyduje się, że cel jego wyprawy musi być w archiwach, więc próbują się włamać do jednego z najbardziej strzeżonych miejsc na świecie. Momentami odczuwałem skojarzenia z "Mission: Impossible", gdzie Leo wciela się w rolę Ethana Hunta obładowanego futurystycznymi gadżetami. Nieźle prezentują się sceny z nurkowaniem przy pomocy wynalazku. Dobrze wpleciony element fantasy.

Słowna szermierka z papieżem jest taka, jak można było oczekiwać - przyzwoita, ale pozbawiona błyskotliwości, która w tego typu starciach powinna być obecna. Pierwszy raz widzimy na obliczu przeciwnika Leonardo malujący się strach. Dlatego też papież niczym szatan próbuje kusić swojego adwersarza, by ten nie popełnił jakiegoś błędu. Dzięki temu wchodzimy do archiwów Watykanu, gdzie znajdują się różne magiczne przedmioty. Sceny ciekawe, mają w swoją niezły klimat i nutkę niepewności. Widzimy wyraźnie, że da Vinci się waha. Pojawia się trochę więcej elementów fantasy, którymi udaje się umiejętnie rozbudowywać przedstawiony w serialu świat. Jedynym mankamentem wydaje się boleśnie komiczne wejście Leonarda do komnaty papieża. Dziwi też fakt, że ot tak pozbywa się włóczni przeznaczenia. Widzimy, jak kuszą go wizje analizowania tych wszystkich przedmiotów, a tu wbrew swojej naturze porzuca magiczną broń wbitą w przeciwnika. Kompletnie mnie to nie przekonuje.

Z wątkiem Watykanu ściśle powiązana jest historia Lukrecji. W końcu dostajemy odpowiedź na pytanie, dlaczego godzi się czynić takie nikczemności. Odpowiedź ta raczej pozbawiona jest jakichś emocji czy zaskoczenia. Od początku dało się raczej przewidzieć, że słudzy papiescy mają kogoś z jej rodziny. Również nie przekonują argumenty jej ojca stojące za tym, by nie uciekać. 

[image-browser playlist="590706" suggest=""]
©2013 Starz

Wawrzyniec Medyceusz ponownie sprawia wrażenie kompletnego ignoranta i naiwniaka. Stwierdził, że małżeństwo po dekadach konfliktu wszystko zamknie. Trudno uwierzyć, że taka naiwność w ogóle jest możliwa i wydaje się bardziej niedopracowaniem scenarzystów. Pokazują nam sprzeczności w tej postaci - spiskuje, bo wie, że bez tego nie przeżyje w tym świecie, jednocześnie naiwnie wierząc, że cokolwiek osiągnął w sprawie pojednania się z rodziną, która była mu wroga od dość dawna. Na razie wszystko, co robi, to pasmo głupich błędów. Na jego tle Julian wygląda na inteligentnego, śmiałego wojownika i przywódcę, który powinien władać Florencją. Tym bardziej szkoda jego ostatecznego losu, który przypieczętowywała Lukrecja w ostatnich minutach odcinka. 

Szkoda, że w scenach z hrabią Riario twórcom zabrakło odwagi. Z jednej strony pokazują dojrzewanie młodego Nico, który jest zdolny do okrucieństw z uwagi na swoją nienawiść, ale z drugiej brak jest śmiałego posunięcia, by pozwolić Riario zabić jednego z kompanów Leonarda. Takim sposobem relacja pomiędzy Leo i Riario nie bardzo się zmieniła. Po kradzieży hrabia jedynie będzie zacieklej szukać jego śmierci, więc samo oszczędzenie życia jest raczej błędem bohatera. 

Odcinek niezły, momentami emocjonujący i przede wszystkim ciekawy. Przyzwoicie wyróżniono wszelkie zalety Demonów da Vinci, zapewniając rozrywkę na dobrym poziomie.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj