W sieci kłamstw to film zupełnie inny niż pozostałe hity Scotta Adkinsa. Czy thriller szpiegowski z gwiazdą kina akcji się sprawdza?
W sieci kłamstw jest wyjątkiem w karierze Scotta Adkinsa, bo nie jest to typowy film akcji klasy B, do jakich gwiazda gatunku przyzwyczaiła swoich fanów. Jest to thriller szpiegowski w pełni wpisany w zasady i ramy tego gatunku. Mamy więc historię pozornie jeszcze aktualną, bo związaną z konfliktem Ukrainy z Rosją, która stara się mówić o czymś ważnym, z jakąś wizją artystyczną i celem. Nie jest to najwyższy poziom filmowego rzemiosła, sztampa wkrada się w scenariusz dość często, ale trudno odmówić twórcom ambicji, których zazwyczaj akcyjniaki Adkinsa nie mają. Solidna opowieść ostatecznie gdzieś rozmywa się pod koniec, zamiast zaserwować godną kulminację. Tak jakby brakowało skupienia, by pójść za ciosem, więc zamiast tego dano dość kiczowate rozwiązania.
Musimy ustalić sobie jedno: pomimo ambicji twórców, to nadal jest niskobudżetowy thriller, mocno wpisany w ramy kina klasy B. Objawia się to przez stereotypowe postacie, sposób prowadzenia historii, siermiężne dialogi czy czasem kiepskich aktorów. Dlatego wrażenia są mieszane, bo dostrzeżemy wyższe cele reżysera, jakąś wizję artystyczną na ukazanie moralnych dylematów bohatera, ale to nie zmienia faktu, że to wszystko nadal zostaje przytłoczone przez zbyt banalne rozwiązania i oczywistości. Coś, co w dobrym thrillerze szpiegowskim nie ma prawa mieć miejsca.
Na pewno zaletą tego projektu jest to, że
Scott Adkins siłą rzeczy miał więcej do zagrania niż normalnie. Na pierwszy rzut oka jego bohater nie różni się niczym od pozostałych jego postaci, ale targające go emocje, wyrzuty sumienia i relacja z córką nadały mu inny charakter. Reszta plusów to Adkins, jakiego fani lubią: charyzmatyczny i efektowny w walce. Choreografia Tim Mana jest oszczędna, ale jak zawsze dobrze wykorzystuje umiejętności Adkinsa. Samych walk jednak jest niewiele i głównie są to starcia z bezimiennymi osiłkami do bicia. Obok tego mamy dwa dobre pojedynki z fighterami, które dobrze wykorzystano.
W sieci kłamstw ma sztampowe momenty, zgrzytający scenariusz i brak mocnej kulminacji, ale również dobre tempo, napięcie i świetne sceny akcji. Seans solidny, plus za ambicje, ale daleko temu do najlepszych filmów Adkinsa.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h