Nie jest łatwo pisać o tak trudnych sprawach, nie popadając przy tym w pretensjonalność lub nadmierny patos i nadęcie. Niewielu jest autorów zdolnych uchwycić problem w naturalny, wiarygodny i przemawiający do czytelnika sposób. Patrick Ness zalicza się do tego niewielkiego grona pisarzy, o których można powiedzieć, że ta sztuka im się udała. Siedem minut po północy, choć przeznaczone dla niekoniecznie dojrzałego odbiorcy, bardzo dojrzale opowiada o stracie, bólu, zagubieniu oraz konieczności wyznania prawdy, jak i jej akceptacji przed samym sobą.

Jest dokładnie siedem minut po północy, gdy pod dom małego Conora przychodzi potwór. Jednak to nie tego potwora chłopiec się spodziewał. Sądził, że odwiedzi go raczej bestia z dręczącego go koszmaru, okropnego snu, który powtarza się w każdą noc, odkąd jego matka rozpoczęła leczenie. Czający się na podwórku potwór jest zupełnie inny i przyszedł do Conora, aby opowiedzieć mu trzy historie, a następnie od niego samego usłyszeć czwartą. Ale nie pierwszą lepszą, tylko tę osobistą, prawdziwą.

Siedem minut po północy oparte jest na pomyśle popularnej i wielokrotnie nagradzanej pisarki Siobhan Dowd, która niestety zmarła przedwcześnie i nie zdążyła go zrealizować. Napisanie powieści zaproponowano więc brytyjskiemu autorowi Patrickowi Nessowi, który początkowo wzbraniał się przed przyjęciem oferty, tłumacząc się tym, że nie będzie w stanie stworzyć udanego dzieła, naśladując "głos" Dowd. Kiedy jednak zaszczepiony już w jego głowie koncept zaczął żyć własnym życiem, rozwijając się z każdą godziną, pisarz uległ i podjął wyzwanie. I chwała niebiosom, że nie zrezygnował, bowiem stracilibyśmy kawał wspaniałej literatury.

Nieczęsto nadarza się okazja przeczytania książki, która tak szczerze i bez niepotrzebnych upiększeń mówiłaby o emocjach. Jest chłopiec, który znalazł się w bardzo niewygodnym położeniu, i są jego reakcje na taki, a nie inny stan rzeczy. Tylko tyle i aż tyle, bo najważniejszy jest sposób, w jaki Ness o tym opowiada. Nie korzysta z wymyślnych metafor ani nie czyni ze śmierci czegoś więcej, niż jest w rzeczywistości. W Siedem minut po północy to po prostu końcowy etap życia każdego człowieka. Raz następujący wcześniej, kiedy indziej później, ale z którym należy się pogodzić, oswoić; w przeciwnym wypadku można tylko narazić się na więcej cierpienia.

Zaskakują również same historie, które potwór opowiada młodemu Conorowi. Inteligentne, przewrotne, z zakończeniem, którego najmniej byśmy się spodziewali. Nie ma w nich wyraźnego podziału na dobro i zło, nie ma typowego morału. Jedyna prawda, jaka z nich płynie, głosi, że nie wszystko na pierwszy rzut oka jest takie, jakim się wydaje, a pomiędzy czernią i bielą istnieją jeszcze różne odcienie szarości.

Swoją opowieść autor wzbogaca o czarny humor oraz niesamowite ilustracje Jima Kaya, stanowiące integralny element historii. Utrzymane w ciemnej i ponurej tonacji, doskonale oddają smutek, strach i niepewność głównego bohatera, które dodatkowo podkreśla odrobinę niechlujna, nieco agresywna kreska. Bez rysunków książka bardzo wiele by straciła, ponieważ to jedno z tych dzieł, które w takim samym stopniu posługują się słowem, co i obrazem.

Siedem minut po północy to piękna, wzruszająca i, co chyba najistotniejsze, bardzo prawdziwa powieść. Czytana w dzieciństwie z pewnością odcisnęłaby na czytelniku swoje piętno, chociaż niewykluczone, że nawet starsze osoby będą o niej pamiętać latami. Mimo że napisana z myślą o młodszych odbiorcach, bez pudła trafi do każdej grupy wiekowej. Małe arcydzieło, które z powodzeniem można by wprowadzić do kanonu lektur szkolnych.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj