Dwóch przyjaciół, nie mogąc dogadać się ze swoimi rodzicami, postanawia uciec z domu i w środku lasu... zbudować własne domostwo. Zacięcie i pracowitość chłopaków szybko przynosi efekty i już w ciągu kilku dni lokum staje wśród drzew. To miejsce stanie się świadkiem pierwszych imprez, alkoholu, pierwszego zarostu oraz beztroskich leśnych wypraw. Za rogiem czyha oczywiście pewien kryzys, możliwy rozłam przyjaźni, z którego brzemieniem przyjdzie zmierzyć się chłopakom. Całość jednak posiada optymistyczny wydźwięk, który sprawia, że produkcję ogląda się z uśmiechem na ustach.
Nieskomplikowana historia poprowadzona jest w prosty, ale przykuwający uwagę sposób. Opowiadając o wyzwaniach, jakie czekają na chłopaków w lesie, obraz Vogta-Robertsa staje się też opowieścią o wejściu w dorosłość, z której przekazem każdy może się utożsamić. W nienachalny sposób pokazując młodzieńcze rozterki, potrafi przywołać wspomnienia samych widzów z tego okresu, co sprawia, że jeszcze przyjemniej ogląda się tę opowieść.
Młodzi aktorzy wypadli naturalnie, w wiarygodny sposób zarysowując charakter swoich bohaterów. Prym wiedzie Nick Robinson, wcielający się w Joe – chłopca, który namówi kumpla, by razem porzucili rodzinne gniazdo i wzięli życie w swoje ręce. Wtóruje mu Gabriel Basso, który zabłysnął na ekranie równie naturalną kreacją w hicie J.J Abramsa "Super 8". Towarzyszący im Moises Arias jest nieco mniej szalony niż jego postać w serialu "Hannah Montana", jednak jego bohater wciąż zachowuje się w dość niepokojący sposób. Biaggio wypełnia lukę standardowego filmowego dziwaka, którego obecność uzasadniona jest głównie z powodu "comic-relief", który może zapewnić. Starsza część obsady również sprawdza się przyzwoicie. Nick Offerman i Megan Mullally tworzą przerysowanych rodziców, nie potrafiących znaleźć wspólnego języka z własnymi pociechami. Stanowią pewne stereotypowe spojrzenie na "złych, czepialskich dorosłych", którzy jednak bronią się poprzez naturalność sposobu bycia aktorów. Niezła jest Alison Brie, świetnie znana widzom Community, jako siostra głównego bohatera, która próbuje mitygować między ojcem a synem.
Na uwagę zasługuje też przyjemny wakacyjny soundtrack wypełniony pop-rockowymi utworami z domieszką elektroniki, ze wspomnianym już "The Youth" MGMT na czele. Utwory Ryana Millera oraz kawałki grupy The Skywalkers tworzą przyjemny, niezobowiązujący klimat, który świetnie współgra z pełnym ciepła kolorytem całego obrazu.
Królowie lata to prosta, ale urokliwa historia, która świetnie sprawdza się na seans w słoneczne wakacje. Przyjemna rzecz, która rozgrzewa jak ciepłe słoneczne popołudnie. Wrażenie ulotne, a jednak takie, które niezwykle miło się wspomina. Polska data premiery, zaplanowana na 30 sierpnia, też może działać na korzyść obrazu, gdyż wtedy widzowie będą mogli patrzeć na dzieło Jordana Vogta-Robertsa z perspektywy własnych wakacyjnych przygód i wojaży. Przypomnieć sobie, jak sami byli Królami Własnego Lata.