Pierwsze emocje po premierze filmu Warcraft: Początek opadły. Nadszedł czas sprawdzić, jak prezentuje się film okiem zagorzałego fana serii gier. Zapraszamy na spoilerową recenzję superprodukcji opartej na grach Blizzarda.
Trudno mi obiektywnie spojrzeć na
Warcraft . Z jednej strony jest to przeciętny film z prostą fabuła, zasługujący na jak najbardziej przeciętną ocenę. Z drugiej jednak, jako wieloletni fan, który zaczynał swoją przygodę z grami od
Warcrafta 1 i
2 oraz spędził masę czasu w
World of Warcraft, nie mogę przyznać mu złej oceny. Nie dlatego, że chcę zagiąć rzeczywistość moją dobrą oceną. Nie mogę wystawić negatywnej oceny z jednego prostego powodu: film świetnie radzi sobie z wszystkimi aluzjami do fanów. Nie jest to tylko zwykłe puszczanie oka w postaci pojedynczych scen (chociaż takie też się zdarzają), ale również bardziej wymyślne nawiązania kierowane konkretnie do różnych grup fanów.
Zacznijmy jednak od minusów i rzeczy, które rozczarowały. Pierwszym i największym, który przychodzi na myśl, jest w ogóle wybór tej historii jako bazy pod fabułę filmu. Wszyscy wiedzą, że ekranizacje gier mają pod górkę i nie było jeszcze ani jednej całkowicie udanej. Tym bardziej dziwi wybór reżysera i studia Blizzard, że historia, która opowiada o pierwszym otwarciu Mrocznego Portalu, będzie tą historią, która przedstawi świat
Warcrafta szerokiej publiczności. Wiadomo, że Blizzard ma w swoich rękach jedne z najlepszych historii i postaci w branży gier.
Historia o upadku szlachetnego księcia Arthasa i przemianie w Lich Kinga, niejednoznaczna historia zdrady Illidana czy założenie nowej Hordy przez Thralla to nie tylko najbardziej zapadające w pamięć wydarzenia w świecie growym, ale również jedne z najpopularniejszych postaci ostatnich 20 lat, które z pewnością łatwo byłoby sprzedać na rynku amerykańskim. Dodatkowo rzeczy, które są wzorowane na późniejszych iteracjach gry, wychodzą w filmie zdecydowanie korzystniej, jakby sam Duncan Jones czuł się lepiej w materiale bazującym na
Warcrafcie 3 lub
World of Warcraft, a nie na historii z
Warcrafta 1.
Konsekwencją wyboru tej opowieści są również przedstawione w filmie postacie. Nie dziwi zatem fakt, że bohaterowie, którzy pełnią w uniwersum ważne role, zostali zdecydowanie lepiej przedstawieni. Prawie wszystkie opinie stwierdzają, że postacie orków są wyraźnie lepsze od ludzi. Wynika to z prostego powodu: większość ludzi z tego filmu oparta jest na bohaterach tylko pierwszej gry, natomiast większość orków - z Gul'danem i Orgrimem na czele - pojawia się w większej liczbie tytułów, dzięki czemu Duncan Jones miał więcej materiału źródłowego, na którym mógł oprzeć postacie i uczynić je wiarygodnymi.
Historia, jak wcześniej wspominałem, jest prosta w zamyśle. Uważny widz pomimo nawału postaci i wątków nie będzie miał problemu z nadążeniem za fabułą, jednak motywacje poszczególnych bohaterów mogą nie być jasne. Szczególnie w tym aspekcie wybija się wątek Orgrima. Jego zdrada Mroźnych Wilków i samego Durotana wydaje się zbyt pochopna i niezrozumiała, zwłaszcza że chwilę później sytuacja znów się zmienia i Orgrim za wszelką cenę stara się naprawić błąd. Dzieje się to zbyt szybko i chaotycznie. Fani wiedzą, że Orgrim musi zostać przyszłym wodzem hordy, że nie zgadzał się z Durotanem odnośnie ludzi i chce uwolnić orków od władzy Gul'dana, jednak sposób, w jaki pokazano to w filmie, nie tłumaczy niczego widzom nieznającym pierwowzoru.
Również tempo relacji Lothara, Khadgara i Garony jest zbyt szybkie i niewiarygodne - w jednej chwili przeciwnicy, a po rozmowie przy ognisku już najlepsi przyjaciele. Niewiarygodne jest także zachowanie Lothara po śmierci króla Llane Wrynna. W momencie, w którym odnajduje on sztylet Garony w ciele króla, diametralnie, beż żadnego powodu ani żądania wyjaśnień widzi w niej śmiertelnego wroga, mimo że jeszcze kilka dni wcześniej łączyło ich zupełnie inne uczucie. Jeżeli chodzi o zmiany fabularne, rozumiem, czemu zmieniono większość rzeczy, i nie przeszkadzają one w odbiorze filmu, który pomimo zmian i tak kończy się podobnym stanem świata jak w grze.
No url
Gdybym miał ocenić
Warcraft: Początek w pełni obiektywnie, wystawiłbym mu ocenę 5/10. Fabuła, tempo opowiadania historii kuleje, aczkolwiek całą sytuację ratują nadzwyczajne efekty specjalne, które naprawdę go ożywiają. Jednak to dzięki wszystkim odniesieniom i ukrytym przesłaniom dla fanów gier film znacznie zyskuje w oczach graczy. Jak już wcześniej wspominałem, wszystkie smaczki poukrywane są w ciekawy sposób i każdy w zależności od tego, jakie przygody przeżył w grach, głównie w
World of Warcraft, odkryje różne, zupełnie inne nawiązania. Niektóre są bardzo proste, takie jak scena w stolicy krasnoludów Ironforge czy ukryty w jednej scenie na pierwszym planie Murloc z swoją małą włócznią, i odkryją je wszyscy, którzy grali w którąś część serii.
Następnie jest cała seria smaczków geograficznych, gdy bohaterowie wymieniają nazwy takich lokacji jak Elwynn Forest czy Deadwind Pass, które znają gracze
WoW, po bardziej ukryte, jak na przykład Duskwood, który widać w oddali podczas ujęcia na Stormwind. W filmie przywiązana jest niezwykła uwaga do szczegółów, zaczynając od dokładnego odwzorowania lokacji, takich jak Westfall ze swoimi polami uprawnymi i Harvest Golemami czy karczma Lion's Pride Inn w Goldshire (nawet można zauważyć zlecenie na Koboldy, które wykonują gracze w tej lokacji), kończąc na dokładnym odwzorowaniu pancerzy i broni, zarówno po stronie ludzi, jak i orków.
Tak samo jak
World of Warcraft, który przyciąga różnych graczy (jedni z nich grają, tylko walcząc z innymi graczami, drudzy skupiają się tylko na pokonywaniu bossów w raidach), tak samo film
Warcraft nawiązuje do tych różnych aktywności i każdy typ gracza znajdzie w nim coś dla siebie. Gracze kochający grę PvP, czyli walkę gracz kontra gracz, od razu wyłapią nawiązanie w pierwszej scenie filmu, w której rycerz i ork okrążają się wzajemnie, zwlekając z rozpoczęciem walki do opóźnienia, jakie występuje po zaakceptowaniu żądania duelu w
WoW, czy zmianę strażnika więziennego w owcę za pomocą czaru polimorfii.
Natomiast sprawne oko gracza PvE od razu wyłapie w jednej ze scen kamień przywoływań. Nie wspominając już, że prawie wszystkie sceny w wieży Medivha są jednym wielkim fanserwisem w stronę raidu Karazhan (przez wielu uważanego za najlepszy w historii) z pierwszego dodatku do
WoW - zaczynając od rozkładu pomieszczeń, w tym biblioteki, niezliczonej ilości schodów, całej postaci stewarda Moroesa, zaczerpniętej od jednego z bossów, czy faktu, że golem, którego rzeźbi Medivh, przypomina Curatora. Są to tylko nieliczne nawiązania i w prawie każdej scenie znajduje się jakiś element, który przywoła uśmiech na twarzy graczy, którzy przypomną sobie swój czas spędzony z grami.
Dlatego, pomimo tych wszystkich pozytywnych rzeczy i ogromnego potencjału, jakie ma to uniwersum, wybranie tej generycznej historii tak dziwi. Przez cały seans ma się wrażenie, że gdyby twórcy wybrali inną, bardziej wciągającą historię z lepszymi postaciami, to w połączeniu z tak świetnymi efektami specjalnymi i ekipą pełną pasji do materiału źródłowego otrzymalibyśmy film znacznie lepszy. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że
Warcraft: Początek zarobi odpowiednio dużo w Chinach oraz na rynkach europejskich i doczekamy się kontynuacji opartej na dobrej historii i świetnych postaciach, na którą zasługują zarówno fani, jak i uniwersum.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h