Niestety, odcinek przygotowujący nas na finał lata był zdumiewająco przewidywalny. Twórcy idą po linii najmniejszego oporu prezentując znane schematy, przez co wątek główny jest coraz mniej interesujący. Pogoń za przeszłością Neala zdawała się być strzałem w dziesiąte, czymś, co ożywi serial. Jednak wszystko to zostało zaprzepaszczone przez oczywiste rozwiązania fabularne. Czy ktoś w ogóle mógł być zaskoczony zniknięciem Sama po tym, jak naszedł go Peter? Co gorsza, takich oczywistych zwrotów akcji jest dużo więcej.

Również w sprawach jednoodcinkowych nie jest lepiej. Trudno zarzucić twórcom, że się nie starają, ale oryginalne historie zostały już całkowicie wyeksploatowane. Widzieliśmy Neala praktycznie w każdej roli i nie rozbawi nas kolejna akcja w stylu: „Cześć, jestem Nick Halden”. Po prostu zdaje się, że formuła White Collar uległa wyczerpaniu i lepiej zakończyć z klasą niż odcinać kolejne kupony.

[image-browser playlist="598844" suggest=""]
©2012 NBCUniversal, Inc.

Jedyne, co jest warte zauważenia i zaliczenia na plus to wątki humorystyczne, które wciąż bawią jak dawniej. Tym razem można było się pośmiać z przygotowania do decydującej walki w mieszkaniu Caffreya. Neal z Peterem - niczym prawdziwi zawodowcy - pokazywali oszałamiające ciosy, wspaniałe uniki i szalone kontry. Czegoś takiego nie uświadczy się na gali boksu zawodowego, a więc jeśli chce się zobaczyć starcie prawdziwych tytanów, to tylko na USA Network.

Wielka szkoda, że początkowe nadzieje nie zostały spełnione. Potencjał był naprawdę ogromny, jednak serial zabijają raz po raz schematy. To, co kiedyś fascynowało, dzisiaj budzi spory niesmak. Oby finał lata choć trochę podniósł poprzeczkę do przyzwoitego poziomu. W końcu kto jak kto, ale chłopaki z White Collar na pewno to potrafią.

Ocena: 5/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj