W książce pt. Mere blod autor przybliża losy Jona Hansena, który przez pewien czas współpracował z Rybakiem znanym z poprzedniej książki Nesbø - zatytułowanej Blod på snø. Mężczyzna po sprowadzeniu na siebie gniewu najważniejszego gangstera w Oslo postanawia ukryć się i przeczekać to, co najgorsze. Zdaje sobie bowiem sprawę, że w momencie, gdy jego kryjówka zostanie odkryta, pożegna się z życiem i na tym zakończy się jego historia. Z Oslo trafia więc do Kasund, małej malowniczej miejscowości w Laponii z niewielką liczbą mieszkańców. Można by pomyśleć, że to idealne miejsce, aby się ukryć, ale właśnie w takich miejscach wieści roznoszą się z prędkością światła. Dlatego też już po kilku minutach od przybycia w te rejony bohaterowi trudno jest pozostać niezauważonym. Jo Nesbø nie skupia się tylko na głównym bohaterze, jego problemach i próbach zmierzenia się ze swoimi słabościami. W tej części autor w sposób zręczny, a przy tym nienachalny obrazuje nam życie Lapończyków (co prawda warto patrzeć na to z przymrużeniem oka), które różni się od życia Jona, przyzwyczajonego do mieszkania w stolicy Norwegii. Autor w plastyczny sposób łączy historię Jona Hansena z mieszkańcami Kasund, którzy nie są tylko kukiełkami stojącymi na drodze bohatera, lecz postaciami z odpowiednio dobranymi cechami. Pomimo tego, że książka liczy zaledwie 200 stron, taki zabieg sprawia, że czytelnik daje się całkowicie wciągnąć w tę opowieść. Biorąc pod uwagę, że żaden sekret w Kasund nie może pozostać w ukryciu dłużej niż kilka chwil, wieść o nowo przybyłym mężczyźnie również nie pozostaje tajemnicą. Od tej pory Jon Hansen musi nie tylko zmierzyć się z wrogim nastawieniem kilku mieszkańców, ale także pamiętać, że na jego ślad już natrafili ludzie wynajęci przez Rybaka. Na tym właśnie polega gra, którą funduje nam Jo Nesbø w drugiej części cyklu.
Fot. Wydawnictwo Dolnośląskie
Podczas czytania Mere blod wniosek nasuwa się sam – w przeciwieństwie do pierwszej części ta została bardziej przemyślana przez autora. W Krwi na śniegu wszystko działo się chaotycznie, w kilku momentach można było mieć wrażenie, że autor dopisywał do niej to, co akurat wpadło mu do głowy, bez większego sensu i logiki. Nie da się ukryć, że i w tej części przy jej pisaniu Nesbø wyraźnie eksperymentował, starając wyróżnić ten cykl na tle całej serii o Harrym Hole, jednak w tym wypadku kilka przekoloryzowanych wątków zdecydowanie obniżyło wartość tej powieści. Trudno zarzucać Jo Nesbø brak warsztatu, bo przecież cała seria o Harrym Hole dowodzi czemuś zupełnie innemu. Problem Blod på snø i Mere blod tkwi przede wszystkim w słabych zakończeniach, które chciałoby się jak najszybciej wyrzucić z pamięci. Zupełnie tak, jakby autor nie miał już na nie pomysłu. Dodatkowo nachalny romantyzm, który nijak ma się do całej fabuły, sprawia, że główny wątek polegający na ucieczce przed gniewem bosa narkotykowego zanika, a na jego miejsce siłą zostają wepchnięte inne, mniej znaczące motywy. A co z nadzwyczajnymi możliwościami bohatera? Sama końcówka powieści udowadnia, że Jon Hansen potrafi o wiele więcej, niż moglibyśmy się spodziewać. Nikt bowiem nie jest w stanie ukryć się przed niebezpieczeństwem z takim kunsztem i z taką elegancją, jak robi to główny bohater. ‌Mere blod to powieść pełna czarnego humoru, zabawnych (czasem wręcz absurdalnych) zwrotów akcji i postaci, które nie są tylko pustymi opisami stworzonymi przez autora, jednak nie należy brać jej całkowicie na poważnie. Nesbø wyraźnie testuje swoje możliwości, łącząc elementy kryminału, thrillera, romansu i obyczajówki w jednym. Przez to powstaje cykl, którego w żadnym stopniu nie da się porównać do wcześniejszych powieści tego autora. Z jednej strony mamy do czynienia z czymś zupełnie nowym, z drugiej jednak fani jego twórczości mogą czuć się lekko zawiedzeni.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj