W krytyce Wiedźmina za powielanie zachodnich tropów w warstwie fabularnej nie chodzi tylko o porzucanie myśli Sapkowskiego, ale także o podążanie drogą hollywoodzkiej wydmuszki. Bez polotu, jedynie z chwilowymi przebłyskami własnej inwencji, chociaż na papierze leży gotowy do przeniesienia materiał. Cirilla w odcinku zatytułowanym Straty rozpoczyna swój wiedźmiński trening, ale nie odnajduje ona przychylności otoczenia – księżniczka, która pojawiła się w Kaer Morhen zostaje nawet obwiniona o śmierć Eskela, co jest kompletnie niezrozumiałe. Lambert w książkach nigdy nie słynął z elokwencji i kultury, ale nie był też takim bezpardonowym dupkiem. Jak możemy przekonać się w trzecim odcinku, chociaż motyw ten powraca też w każdym kolejnym – w serialu Wiedźmin nikt nie może być uprzejmy dla drugiej osoby, każdy musi do każdego podchodzić z rezerwą, nienawiścią lub nadmiernym respektem. Interpretacja i założenia twórców pozbawione są tego, co dawało radość podczas czytania książek, a mianowicie ciepła, przyjaźni i zwyczajnych, ludzkich relacji między postaciami. Lambert nie ma szacunku nawet do Geralta, biorąc Ciri na niebezpieczne pole treningowe. Grzebień Ciri pokonuje dość szybko, bo nie jest to maszyna specjalnie wymagająca, ale kolejne przeszkody mogą skończyć się dla niej tragicznie. Wiedźmin o rudych włosach naraża jej życie tylko po to, aby pokazać dziewczynce, że jest gorsza i powinna wrócić na królewskie salony, natomiast Ciri się nie poddaje, bo chce udowodnić mężczyźnie, że sama, bez niczyjej pomocy jest w stanie wykonać to zadanie. Chciałbym móc napisać, że dla odmiany lepiej prezentuje się wątek Yennefer, ale jest jeszcze mniej udany i zaczyna zmierzać w bardzo kłopotliwe rejony.
netflix
Każda chwila spędzona w Aretuzie jest nużąca, pozbawiona większej dramaturgii i uprawiane przez magów polityczne gierki nie mają w sobie odpowiedniego pazura.
Wizje. Odcinek nie może się obyć bez śnienia, komplikowania narracji wizją przeszłości lub przyszłości. Wieszczenie było ważną cechą Ciri w książkach, umiejętnością pożądaną przez nieprzychylnych jej ludzi, ale w momencie, gdy zaczyna dotykać to wszystkich bohaterów serialu, staje się to zwyczajnie powtarzalne i męczące ze względu na wykonanie. Nie inaczej jest w przypadku Yennefer, która po użyciu żywiołu ognia w walce pod Sodden utraciła swoją magię i szczerze mówiąc, chciałbym poznać argumentację twórców decydujących się na takie rozwiązanie fabularne. Pamiętam, że pierwszy sezon zbudował nam kapitalnie postać czarodziejki pachnącej bzem i agrestem, a nawet była dla mnie jedną z lepiej napisanych postaci. Jej zmiana jest jednak radykalna i każda decyzja motywowana jest właśnie stratą mocy, co idzie w sprzeczności z tym, co widzieliśmy wcześniej, nie wspominając nawet o książkach. Wszystko przez wpadnięcie z Fringillą i Francescą w sidła Matki Bezśmiertnej, co prezentuje się na ten moment jak zwykły wytrych fabularny napędzający czyny bohaterek. Myślami i czynami bohaterów wracamy jeszcze do śmierci Eskela, która również stała się w pewnym sensie przyczynkiem do uświadomienia bohaterom pewnych rzeczy. Geralt utwierdził się w przekonaniu, że świat jest bezwzględny i trzeba umieć o siebie zadbać, natomiast Vesemir utracił kolejnego podopiecznego i będzie to miało realny wpływ na jego kolejne decyzje. Prawda, że niewiele? Chodziło o zaserwowanie widowiskowej sceny walki w poprzednim odcinku, a także możliwość pokazania leszego w pełnej krasie w kolejnym. Zawiodą się jednak fani gier, którzy oczekiwali emocjonującej walki między nim a wiedźminem, bo do starcia dołącza Myriapod i momentalnie zabija leśnego stwora. Zwiastuny sprzedawały to inaczej i może pojawić się lekki niedosyt, ale pojawiający się insektoid wygląda pomysłowo i Geralt ma szansę na kolejne widowiskowe fatality. Tissaia tworzy tablicę upamiętniającą poległych magów pod Sodden, a na końcu listy pojawia się imię Yennefer. Moment zaakceptowania śmierci podopiecznej musi jednak zostać dość szybko przełamany i czarodziejka z Vengerbergu pojawia się podczas obrad loży czarodziejów. Każda chwila spędzona w Aretuzie jest nużąca, pozbawiona większej dramaturgii i uprawiane przez magów polityczne gierki nie mają w sobie odpowiedniego pazura. Zwłaszcza robi się nieciekawie, kiedy zaczyna realizować swoje pomysły Stregobor, szarżujący, szalony i uprzedzony czarodziej, którego obecność w bractwie budzi spore wątpliwości. Podobnie jest z pomysłem, aby Yennefer udowodniła swoją lojalność poprzez zabicie wojennego jeńca, Cahira. Od kiedy magowie urządzają bestialskie karanie śmiercią i to własnymi rękoma? Grupa społeczna uznająca siebie za lepszych od królów i szlachty pozwala sobie na coś takiego?
Fot. Netflix
+51 więcej
Udane w trzecim odcinku są jedynie rozmowy Geralta i Vesemira, bo nie są tylko pustymi frazesami i zawsze korzystnie wpływają na dynamikę w ich relacji, a także wątek z elfami w Nilfgaardzie. Francesca także napędzana jest wizjami Ithlinny, a raczej stwora podszywającego się pod słynną wieszczkę, ale prezentuje się to zwyczajnie ciekawie. Nie bez powodu trafili też do Cintry nazywanej w ich języku Xin'trea, bo będzie to miejsce akcji premierowego sezonu prequela Wiedźmin: Rodowód krwi. Drobne odniesienia pojawiają się jednak naturalnie i nie jest to wątek pozbawiony odpowiedniej wagi. Straty nie są więc najlepszym odcinkiem w historii serialu i alarmuje nas o licznych problemach toczących ten sezon.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj