Mimo że dotąd ukazało się u nas zaledwie kilka komiksów ze scenariuszem Rama V, można śmiało go uznać za jednego z najciekawszych komiksowych twórców ostatnich lat. Przekonują o tym takie komiksy jak wampiryczny Dziki ląd czy jazzowy horror Błękit w zieleni. Na temat Wielu śmierci Lailli Starr przed polską premierą krążyły słuchy, że to wyjątkowa historia. I trzeba przyznać, że czytelnicza weryfikacja przebiegła jak najbardziej pozytywnie. Ten krótki komiks (składa się z pięciu oryginalnych zeszytów) to piękna, nienachalna opowieść o blaskach i cieniach życia, którego bohaterką jest upersonifikowana Śmierć. Już ten podstawowy element fabuły sprawia, że bezwiednie zaczynamy porównywać Wiele śmierci Laili Starr z historiami, które znamy z Sandmana. Tytułowa Laila Starr to zmarła tragicznie młoda kobieta, której ciało przejmuje niedługo po zgonie bogini śmierci z indyjskiego panteonu. To wyjątkowy smaczek w tym komiksie, spojrzenie na mityczne byty z nieco innej, bo dalekowschodniej perspektywy. Choć akurat tutejsza Śmierć ma wiele wspólnych cech z wykreowaną przez Gaimana postacią – to czarnowłosa, młoda z wyglądu, niepokorna bohaterka ze specyficznym podejściem do… życia. Choć może powinniśmy napisać "do Życia" – bo i ta odwrotna strona Śmierci ma w komiksie Rama V swoją personifikację, w postaci boga Prana. Co się wydarzyło, że Śmierć wcieliła się w ciało zmarłej dziewczyny? Cóż, sprawa jest dosyć dziwna – hinduska kostucha straciła pracę i, można powiedzieć, wylądowała na ziemskim bruku. Spędzi tutaj wiele lat, choć przerywanych momentami długotrwałego niebytu, czyli tytułowymi śmierciami i ustawicznymi odrodzeniami. Wszystko po to, aby poznać inną perspektywę, czyli po prostu pełnię życia. I znowu nasuwają się porównania z komiksami Neila Gaimana – w Śmierci. Wysokiej cenie życia jego bohaterka również miała okazję zasmakować życia śmiertelniczki, z tą różnicą, że przez jeden dzień. Jednak co najciekawsze, Wiele śmierci Lailli Starr to nie komiks stricte o perypetiach Śmierci. Jest tu jeszcze ziemski bohater, który jest w tej opowieści kluczową postacią.
Źródło: Mucha Comics
+4 więcej
Cofnijmy się do momentu, w który Śmierć traci pracę. Oto na Ziemi ma narodzić się człowiek, który zapewni ludziom nieśmiertelność – i to właśnie główny powód ziemskiej banicji bohaterki.  Ma ona nadzieję dopaść bezpośredniego winnego i przywrócić właściwy bieg rzeczy. Jak się okazuje, nie jest to wcale takie proste.
W kolejnych zeszytach poznajemy etapy relacji między Śmiercią a sprawcą jej nieszczęść. I tu właśnie zawiera się sedno tej historii. Warto wyodrębnić je samemu, podczas indywidualnej lektury, natomiast trzeba wspomnieć o elementach, które czynią Wiele śmierci Laili Starr opowieścią uniwersalną, wyrastającą ponad przeciętność. Na pewno do takiej oceny kwalifikują ją rysunki popularnego w Europie i USA artysty. Filipe Andrade znany jest u nas z wyrywkowych, głównie superbohaterskich komiksów. Dobrze, że w Wielu śmierciach Laili Starr możemy poznać pełnię jego talentu. W rysunkach widać jakąś lekkość kreski. Dzięki temu z przyziemnych scen i interakcji tworzy rzeczy niezwykłe, a już szczególnym popisem, także scenopisarskim, jest trzeci zeszyt, Z dymem, w którym narratorem jest… papieros. To jeden z najbardziej zaskakujących elementów tej historii, bo jak z perspektywy takiego narratora pisać o sprawach uniwersalnych? To pomysł, który raczej w literaturze nie miał pierwowzoru. To coś, czego chyba nawet Gaiman nie byłby w stanie wymyślić. W kłębach papierosowego dymu i rozkminek tego rozpalonego bytu toczy się środkowa opowieść komiksu, a i tak jest to przedsmak emocji i refleksji, które czekają nas w dalszej części lektury.  Wiele śmierci Laili Starr to komiks, który skłoni nas do więcej niż chwili zadumy, poruszy swoją stroną formalną i pokaże, że w wyeksploatowane przez Neila Gaimana motywy można tchnąć nowe życie. Tak jak Ram V i Filipe Andrade tchnęli je w Śmierć.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj