W ostatnim odcinku Vikings wszystko to, co najlepsze w tym serialu, miesza się z powracającymi coraz częściej w produkcji upiorami fabularnymi. Ot, sezon 4B w pigułce – nierówne tempo akcji, skróty narracyjne, absurdalne usuwanie postaci z jednej strony, z drugiej zaś sprawdzone przepisy na małe sukcesy. Jeśli nawet The Reckoning prezentuje się lepiej na tle ostatnich odsłon serii, to widz i tak będzie czuł spory niedosyt. Vikings przyzwyczaili nas bowiem do tego, że każdy kolejny sezon kończy się z przytupem, mniej lub bardziej subtelnie potęgując zainteresowanie następnym rozdziałem ekranowej opowieści. Tym razem w naszych umysłach zrodzą się jednak przede wszystkim obawy o kształt i jakość tego, co dopiero przed nami. Spójrzmy prawdzie w oczy: twórcy serialu będą musieli solidnie pogłówkować nad tym, jak zatrzeć pojawiające się wszem wobec wrażenie, że cały sezon 4B mógłby równie dobrze zostać opowiedziany w znacznie mniejszej liczbie odcinków, bez żadnej szkody dla widza. Każdy, kto miał styczność z grami z serii Total War doskonale wie, że z wikingami w szale bojowym lepiej nie zadzierać. To fanatycy, poeci wojny, którzy przywodzą na myśl znaną z Gladiator prawdę: czyny za życia mogą brzmieć echem w wieczności. Spójrzmy więc na starcie Wielkiej Armii Pogan z wojskami Ethelwulfa przez pryzmat dwóch ostatnich odcinków serialu. Mamy tu doskonale rozpisaną potyczkę, jawiącą się poniekąd jako nieustannie angażująca nasz umysł partia szachów. W The Reckoning taktyka militarna zostaje podporządkowana bezpośredniemu starciu. Trup ściele się gęsto, kamera wydaje się zanurzona w krwi, błocie i brudzie. Tutaj nie ma żadnego miejsca na jeńców czy jakiekolwiek wizualne ustępstwa – można żałować tylko, że cała bitwa trwała tak krótko, a niektóre ujęcia pokazane w szerszej perspektywie odrobinę rażą sztucznością. Biorąc jednak pod uwagę to, co widzieliśmy w serialu ledwie dwa tygodnie temu, ostatnia potyczka staje się czymś w rodzaju odkupienia win za poprzednie błędy twórców. The Reckoning zalicza dzięki temu prawdziwe wejście smoka. Problem polega na tym, że otwierająca odcinek bitwa sama w sobie jest swoistym postscriptum dla sezonu 4B – cała reszta historii to już zostawiane przez twórców produkcji dopiski, niekiedy formułowane nadzwyczaj chaotycznie. Rzecz rozbija się przede wszystkim o śmierć dwóch postaci – Egberta i Helgi. O ile w pierwszym przypadku odejście władcy wydaje się logiczną konsekwencją ostatnich wydarzeń, a on sam obdarza synów Ragnara swoistym, strategicznym pocałunkiem śmierci, o tyle tragedia dotykająca żonę Flokiego w gruncie rzeczy jest tyleż niespodziewana, co pozbawiona sensu. Będziemy mieć problem z pełnym zrozumieniem motywacji tych dwojga bohaterów. Twórcy co prawda starali się je nakreślić od kilku już odcinków, jednak gdzieś z tyłu głowy pojawi się wrażenie, że zrobili to nieumiejętnie, idąc na skróty. To, co powinno być szokujące, ostatecznie na ekranie miało w sobie coś z groteski. Oczywiście możemy szukać wytłumaczeń takiego obrotu spraw; stawiam dolary przeciw orzechom, że zrujnowany emocjonalnie Floki weźmie sobie do serca słowa Helgi i ruszy hen daleko, być może nawet dotrze do brzegów Ameryki Północnej. To jednak znów przestrzeń na dopowiedzenia; wielu z nas taki rozwój akcji potraktuje przecież na zasadzie banalnego, ale jakże prawdziwego zdania: „Cóż, nie mieli pomysłu na Helgę”. Rekompensatą za te mankamenty w zamierzeniu twórców najprawdopodobniej miały stać się imponderabilia – przypominający rytm bicia serca temat muzyczny, który towarzyszył Egbertowi w czasie oczekiwania na nadejście Wielkiej Armii Pogan czy przejmująca opowieść Flokiego o śmierci Baldura, którą snuł, składając do grobu Helgę. W obu sekwencjach jest coś niepokojącego, mistycznego; każdy z nas musi sam rozsądzić, czy to wystarczy, by zmazać narracyjne grzechy. Finałowy akt The Reckoning został z kolei poświęcony na jeszcze intensywniejsze akcentowanie zagłady domu Ragnara. Jego synowie zajadle debatują – a to nad losem Egberta, a to nad kolejnymi posunięciami. Na przeciwległych biegunach tej żarliwej dyskusji lokują się Bjorn i Ivar. Twórcy nie starają się nawet przez chwilę ukrywać, kto z piątki synów ma najważniejsze znaczenie dla całej historii. Niestety, cierpi na tym sieć ich wzajemnych relacji. Dysputy Lodbroków przypominają niekiedy awanturę w jednym z mieszkań na zaciemnionym blokowisku. Chłopaki prześcigają się w naśladowaniu taty (i to na każdym możliwym poziomie – od gestykulacji poczynając, na sposobie mówienia kończąc), względnie milczą. Gdy już popiją, zabawa trwa w najlepsze i Sigurd kończy z siekierą w sercu. Dla jednych ta postępująca patologia będzie ocierać się o granice absurdu, dla innych jednak zezwierzęcenie synów Ragnara stanie się nadzieją na lepsze jutro w tym serialu. Wstęp do kolejnego sezonu produkcji został ograniczony do wprowadzenia postaci biskupa Haehmunda. Wszystko wskazuje na to, że na wierzących w legalność swojego pobytu we wschodniej Anglii wikingów spadnie miecz chrześcijańskich fanatyków, których historycy określają niekiedy pierwowzorem dla średniowiecznych zakonów rycerskich. Wydaje się, że zaakcentowanie tego faktu byłoby dla historii lepsze, niż wyświechtane na przeróżne sposoby ukazywania seksualnego temperamentu biskupa, który dopiero co wrócił z pogrzebu (przypomnijcie sobie słynny skecz Monty Pythona – The Bishop). Niemniej jednak w ostatecznym rozrachunku The Reckoning możemy potraktować jako odcinek udany – zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę to, jak wiele błędów twórcy popełnili wcześniej w sezonie 4B. Po raz pierwszy w historii produkcji kolejna odsłona serii zostawia nas jednakże z narastającym niepokojem o dalsze losy bohaterów. Będziemy przekonywać się nawzajem, że formuła serialu powoli ulega wyczerpaniu, a wszelkich narracyjnych nowinek jest ostatnimi czasy jak na lekarstwo. Oby jednak odpowiedzialni za Vikings znaleźli sposób na to, by z tej sceny zejść niepokonanym.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj