Twórcy Willow ponownie pokazują, że może być jeszcze gorzej. Tym razem zabierają bohaterów do podziemnego świata trolli, których doskonale pamiętamy z kinowego hitu. Kłopot w tym, że nie są to krwiożercze bestie, ale komunikatywne i świadome istoty. Ta zmiana w stosunku do oryginału jest prawdopodobnie jedną z najgorszych decyzji, jakie podjęto. Odziera to trolli z całej grozy. Gdy olbrzym pierwszy raz zaczyna mówić, automatycznie pojawiają się skojarzenia z jakąś głupią parodią, w której ktoś chce wyśmiać te stworzenia. Kłopot w tym, że twórcy robią to na serio. Wypada to zwyczajnie kiczowato i żenująco. Jedną z najgorszych scen jest moment, gdy bohaterowie cichaczem przemierzają tereny trolli, aż tu nagle Graydon zaczyna mówić o swoich uczuciach do Elory. Ta mu odpowiada, że to nie czas i miejsce, a ten dalej idzie w zaparte i gada głupoty. Twórcy wykazują się brakiem wyczucia. Tego typu scena wywołuje jedynie fale zażenowania i same negatywne reakcje. Kolejna decyzja obniżająca jakość serialu.
fot. Disney+
Plusem staje się postać grana przez Christiana Slatera, który jest związany z Madmartiganem. Dzięki niemu w końcu coś ruszyło się w tej historii. Jego charyzma i charakter stały się małym atutem na tle tylu wad. Ciekawe okazało się dojście do miejsca, w którym Kit usłyszała głos ojca. Wiemy więc, co się z nim stało, ale i tak potraktowano to za bardzo po macoszemu. Szkoda, bo Madmartigan w wykonaniu Vala Kilmera to fajna postać. Aktor nie pojawi się na ekranie, więc takie zabawy przynoszą więcej szkód niż pożytku. W tym zobaczyliśmy też fatalnie zagraną scenę wyrzutów wobec Elory. Aktorka wcielająca się w Kit się nie popisała. Produkcję ogląda się przez to z coraz większym trudem. Podejmowane decyzje są na poziomie złych seriali młodzieżowych w stylu Riverdale. Twórcy nie potrafią dobrze poprowadzić aktorów. Po tym odcinku trudno tak naprawdę powiedzieć, czy legendarna wyprawa Madmartigana ma jakiś sens. Twórcy wciąż skupiają się na niewłaściwych elementach serialu, a relacje w grupie są festiwalem bzdur. Nie widać żadnego rozwoju bohaterów. Scenarzyści wszystko upraszczają. Do tego sam Willow wydaje się zbyteczny w tej produkcji, co sprawia, że momentami staje się parodią samego siebie. Willow marnuje potencjał. Twórcy nie rozumieją, co działało w filmie. Ich wizja to absurd poganiający absurd. Wprowadzanie tanich popowych utworów muzycznych staje się dość męczące – wybija serial z rytmu i niszczy jego klimat.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj