Wyprawa do nieznanej wcześniej rodziny wypada naprawdę dobrze. Mamy tutaj zderzeniu różnych światów - mieszczuchów i mieszkańców wsi. Inny światopogląd, inne obyczaje i inne poczucie humoru. Widzimy to szczególnie w trzech scenach: gdy Tom próbuje zażartować z krówek i potem jest zmuszany do kastracji; podczas obiadu i niewybrednych żartów oraz w rozmowie głów rodzin, które na początku znalazły wspólny język. Tym razem nie brak humoru i przyjemnego pseudo-realizmu wynikającego z konwencji.
Poznajemy wiele zabawnych informacji o dziwacznej rodzinie Chadwicków. Twórcy potrafią nas zainteresować rozwojem tych wątków poprzez emocje i interesujące zwroty akcji. Wszystko wskazuje na to, że kolejnym etapem jest wyprawa do Ameryki, więc prawdopodobnie czeka nas kolejna historia oparta na kulturowych różnicach.
Równie dziwacznie wygląda przygoda przyjaciela Toma. Zatrudnił się on do ściągania spermy od zwierząt, więc poznajemy całą otoczkę jego pracy. Trudno nawet powiedzieć, czy ten wątek jest głupi, czy śmieszny - na pewno wywołuje on mieszane odczucia. Negatywnie wypadły dziewczyna ojca Toma oraz jego siostra - dwie postacie, które nie potrafią rozbawić.
Bardzo dobrym elementem serialu są sitcomy, jakie oglądają nasi bohaterowie. Momentami pomysł na nie bawi bardziej niż rzeczywiste przygody bohaterów. Już sam koncept przedstawionych przygód Sherlocka Holmesa w wersji science fiction wydaje się niesamowicie zabawny.
Family Tree to serial dziwny, który rzadko bawi, ale kiedy już to następuje, naprawdę nie można narzekać. Mimo wszystko wydaje się, że pierwsze dwa odcinki prezentowały się o wiele lepiej niż dwa kolejne.