Wielu graczy zna i lubi gry z podgatunku określanego mianem "soulslike". Mogłoby się wydawać, że Dark Souls, Bloodborne czy NiOh nie mają przed nimi żadnych tajemnic, a każdy kolejny tytuł będzie doświadczeniem w miarę lekkim i przyjemnym. I wtedy na arenę wjeżdża Wo Long: Fallen Dynasty, które wywraca wszystko do góry nogami. W nowej produkcji Team Ninja bardziej niż poziom bohatera i jego umiejętności liczy się eksploracja oraz nabijanie systemu morale.  W Wo Long zarówno gracz, jak i wrogowie mają rangę morale, która wskazuje ich siłę. Zasada jest prosta: im wyższa ranga przeciwnika, tym trudniej go pokonać. A im wyższą rangę ma nasz bohater, tym łatwiej pokonuje innych. Działa to tak : zabij przeciwnika z wyższą rangą od ciebie, a zwiększysz swój poziom i obniżysz morale u napotkanych przeciwników. Ranga rośnie szybciej, jeśli pokonany przeciwnik ma znacznie wyższe morale niż my. Jeśli zginiemy, cóż… wtedy to nasz poziom poszybuje w dół.  W odróżnieniu od tradycyjnego systemu postępu w grach tutaj ranga nie wskazuje na to, jak silny jest nasz bohater, ale na to, jak jego siła wypada w porównaniu z wrogami. Co ważne, system ten jest ruchomy, a więc raz spada (giniemy), raz wzrasta (zwyciężamy w walkach). To zupełna nowość w gatunku. Zachęca to graczy do wdawania się w konflikty. Ranga przydaje się szczególnie w końcowych etapach poszczególnych lokacji, gdzie czeka nas starcie z wrogiem znacznie większego kalibru. Jego pokonanie często stanowi duże wyzwanie.  Na tym jednak nie koniec. Rangę możemy podwyższać także poprzez eksplorację. Sprawdzanie wszystkich zakątków wirtualnego świata ma więc swoje plusy. W ten sposób możemy natrafić na przykład na flagi bitewne. Ich podnoszenie nie tylko zwiększa poziom gracza, ale też pełni funkcję ogniska z Dark Souls. To właśnie tam odzyskujemy zdrowie czy uzupełniamy zapas leczniczych mikstur, ale jednocześnie odradzamy wszystkich zabitych wcześniej wrogów. Znalezienie flagi bitewnej nagradza gracza również w jeszcze inny sposób: poprzez zwiększenie rangi męstwa.
fot. Koei Tecmo
Trudno Wam się połapać w tych rangach? Początkowo może wydawać się to czymś skomplikowanym, ale na dobrą sprawę jest to banalnie proste i dość intuicyjne. Ranga męstwa na stałe podnosi poziom, poniżej którego nie spadną Wasze morale. Oznacza to, że im więcej punktów na mapie odkrywamy, tym silniejsi się stajemy – na zawsze. System ten jest świetny i doskonale zachęca do śmiałego podchodzenia do rozgrywki. Narażanie się w starciach z wymagającymi oponentami jest odpowiednio nagradzane. Ryzyko po prostu się opłaca. Warto jednak pamiętać, że morale resetuje się z każdą nową lokacją. To zaś oznacza, że ponownie musimy eksplorować, by stać się potężniejszymi i gotowymi na trudniejszych wrogów.  Oczywiście w Wo Long: Fallen Dynasty nie zabrakło bardziej tradycyjnego rozwoju postaci. Za każdego pokonanego przeciwnika otrzymujemy punkty Qi, które następnie możemy wydać na ulepszenie bohatera lub naszego oręża. Nie jest to nic nowego, czego wcześniej byśmy nie znali. W dodatku działa tak samo, jak w wielu konkurencyjnych tytułach, więc nie ma się co nad tym rozwodzić.

Chińska moc żywiołów

Rozwój postaci to również Wu Xing, czyli teoria pięciu przemian w tradycyjnej filozofii chińskiej. Mamy tu drewno, ogień, ziemię, metal i wodę. Każdy z nich reguluje wiele statystyk naszej postaci. Przykładowo woda poprawia możliwości wykrycia naszego bohatera przez wrogów, ziemia natomiast zwiększa obciążenie, jakie heros może dźwigać w ekwipunku. Statystyki te wiążą się też z różnego rodzaju arsenałem, z jakiego przyjdzie nam korzystać, oraz z umiejętnościami specjalnymi. Każda z przemian ma swoje własne drzewo rozwoju, a inwestując w nie, możemy odblokować czary – np. leczenie siebie i kompanów czy miotanie ognistych kul. Gra daje nam sporą dowolność i możemy inwestować Qi w to, co chcemy. Warto jednak mieć na uwadze, że niektóre z czarów będziemy mogli stosować dopiero w momencie, gdy uzyskamy odpowiednio wysoką rangę morale.

Wskaźniki mają znaczenie

Zdarzyło mi się grać w produkcje typu soulslike i... może był to błąd. Gameplay Wo Long: Fallen Dynasty stawia na coś zupełnie innego. To nadal trudna i niezwykle wymagająca produkcja, ale oparta na zupełnie innej mechanice. Tutaj liczy się przede wszystkim właściwe wyczucie czasu – w defensywie i przy wyprowadzaniu ataków. Długo musiałem przyzwyczajać się do tego, że unik nie zawsze jest najlepszą formą obrony przed wrogim ciosem.  W rozgrywce zarówno bohater, jak i wrogowie mają nie jeden, nie dwa, ale nawet trzy paski odpowiadające za kondycję i witalność. Poza standardowym związanym ze zdrowiem jest także ten określający miernik duszy. Może on rosnąć oraz maleć w zależności od przebiegu walki. Trafne zadawanie uderzeń oraz kontry napełniają ten pasek, otrzymywanie ciosów i uniki zmniejszają go. Gdy zostanie on zmniejszony całkowicie, co w praktyce polega na wypełnieniu się jego drugiej połowy do maksimum, gracz zostaje przełamany i może nastąpić fatalne uderzenie ze strony wroga. W konsekwencji kończy się ono zgonem postaci.
fot. Koei Tecmo
Wrogowie mają ten sam wskaźnik, więc warto obserwować, w jakim stopniu jest on wypełniony. Różnorodności w tym zakresie nie brakuje, a korzystanie ze specjalnych zdolności sprawia, że miernik duszy maleje i łatwiej o przełamanie postawy walczącego. Te małe, acz bardzo znaczące dla przebiegu walki, aspekty sprawiają, że jest ona bardziej angażująca i wymuszająca na graczu działania – reaktywne i proaktywne w takim samym stopniu. Samym blokiem i unikami się nie wygra. Trzeba też atakować. W Wo Long nie zabrakło możliwości kooperacji. Często zdarzało się, że ktoś walczył u mego boku, co znacząco ułatwiało potyczki z niektórymi przeciwnikami. W miarę postępów zaprzyjaźniamy się również z watażkami, których możemy wezwać na pole bitwy. Zazwyczaj jest to w pełni opcjonalne, choć jest parę miejsc w fabule, w których jest to niezbędne. Może okazać się to jednak cennym wsparciem dla graczy, którzy inaczej potraktowaliby ten tytuł jako coś nie do przejścia. Poza tym możecie skorzystać też z rozgrywki online u boku innych graczy – pomagając im, wzywając do siebie lub najeżdżając, by angażować się w starcia PvP. 

Szybko, ładnie i zgrabnie

Produkcja oferuje kilka trybów graficznych. Z doświadczenia jednak wiem, że w tego typu tytułach grafika nie ma takiego znaczenia. Liczy się płynność! Warto więc ustawić ją na takim poziomie, by liczba klatek była zadowalająca, a szybkość odpowiadała naszym umiejętnościom.
fot. Koei Tecmo
+11 więcej
Grafika jest oczywiście na wysokim poziomie. Nie ma się czemu dziwić, wszak to Team Ninja, który słynie z wysokiej klasy produktów i pięknych scenerii. Po Japonii na warsztat wzięto chińskie wierzenia i legendy – dla Europejczyka czy człowieka Zachodu odległe i egzotyczne. Właśnie tak wygląda Fallen Dynasty... jak egzotyczna, urokliwa, ale i bardzo niebezpieczna produkcja, w której śmierć czai się na każdym kroku! Przesiąknięta jest mitycznymi bytami prosto z wierzeń chińskich. Dzięki temu jest w stanie zaszczepić nam zainteresowanie mitami z epoki Trzech Królestw. W przypadku tej gry detale otoczenia mogą rozczarować, ale... Kto się tym przejmuje, skoro rozgrywka jest na takim świetnym i satysfakcjonującym poziomie? Wo Long: Fallen Dynasty to fantastyczne RPG akcji, które stanowi spore wyzwanie dla graczy. Team Ninja stworzyło unikatowy projekt, który nie tylko dorównuje serii Nioh, ale pod wieloma względami nawet ją przewyższa. I chociaż gra nie wybacza błędów (a popełniłem ich całkiem sporo – także tych głupich), to poziom satysfakcji z ubicia przeciwnika wynagradza frustrację odczuwaną po licznych zgonach.

AKTUALIZACJA: Edycja kompletna (Podstawka + DLC) na PlayStation 5

Niedawno ukazała się edycja kompletna Wo Long: Fallen Dynasty zawierająca wersje na konsole starej i nowej generacji oraz trzy opublikowane od premiery dodatki fabularne. Poza nową, bardzo ciekawą, historią, otrzymujemy w nich także trzy nowe rodzaje broni - bicz, długi miecz i rękawice do walki wręcz, oraz zupełnie nowy tryb gry, Podróż Tysiąca Mil, który jest swoistym rogulelike, zapewniającym dodatkowe unikalne nagrody. a także oczywiście nowe wyzwania. Cieszy mnie fakt, że Wo Long dostał więcej zawartości, dając pretekst do spędzenia z tym tytułem większej ilości czasu. Historia dodatków, tocząca się w epoce Trzech Królestw, stanowi godną kontynuację podstawki. Choć oczywiste jest, że wersja tej opowieści jest mocno przerysowana i ma w sobie elementy metafizyczne, to, podobnie jak przy obu częściach NiOh, ciekawie obserwuje się to wszystko, jeśli posiada się wiedzę na temat wydarzeń i postaci z tamtej epoki. Okraszone jest to wciąż świetnym i wymagającym, aczkolwiek uczciwym gameplayem. Nowe bronie nie do końca przypadły mi do gustu, ale ja po prostu jestem fanem pary szybko tnących, krótkich mieczów. Na pewno więc nowy arsenał znajdzie swoich amatorów, zwłaszcza że oręż w tej grze jest bardzo dobrze zbalansowany. Polecam też z całego serca zapoznać się ze wspomnianym nowym trybem, w którym to torujemy sobie drogę poprzez pola bitewne, walcząc z coraz to silniejszymi przeciwnikami, w tym legendarnymi bossami. To zupełnie nowa skala wyzwania, która sprawdzi nasze umiejętności, ale i sowicie nagrodzi. Czy warto kupić kompletną edycję Wo Long? Obecnie jest to najlepszy sposób na zapoznanie się z tym tytułem, bo oferuje nie tylko wszystko w jednym pakiecie, ale także wreszcie dedykowaną wersję na nową generację konsol, która wygląda jeszcze ładniej i korzysta z dobrodziejstw mocniejszego sprzętu. Jeśli więc macie ochotę na wyzwanie z domieszką chińskiej mitologii i historii, bierzcie śmiało. Plusy: + świetny system morale i flag; + angażująca znakomita rozgrywka; + system walki oparty na wskaźnikach; + kooperacja; + chińskie mity i wierzenia. Minusy: - wątek fabularny lekko niedomaga; - sporadyczne problemy z kamerą.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj