Akcja premierowego odcinka kontynuuje wydarzenia z finału pierwszego sezonu - dochodzi do starcia Jarla Borga oraz Rollo z królem Horikiem i Ragnarem. Brawa dla twórców, że zaczynają od wielkiego przytupu i dostarczają efektowną rozrywkę, acz szkoda, że tak bardzo niedopracowaną pod względem technicznym. Początek starcia i pierwsze ciosy nie pokazują nawet kropli krwi, lecz po chwili nagle bryzga ona na prawo i lewo. Przemoc jest czymś, co trzeba umiejętnie pokazywać, a rzeczona bitwa udowadnia, iż twórcy Wikingów nie do końca wiedzą, jak chcą to osiągnąć. Niby wszyscy są umazani krwią, która co jakiś czas przy ciosach bryzga w powietrzu, ale tak naprawdę nie ma w tym nawet krzty brutalności (poza panami nabitymi w locie na włócznie). Czasem ta "cenzura" irytuje, bo takie starcia muszą nam pokazać barbarzyństwo walk (chociaż nie sugeruję skrajności pokroju "Spartakusa" - równowaga powinna być zachowana). Sama choreografia także pozostawia wiele do życzenia. W pewnych momentach pojedynki na pierwszym planie są przyzwoite i odpowiednio efektowne, ale tło to jakieś nieporozumienie. Dobra bitwa to taka, w której każdy plan żyje, walczy, zazębia się i tworzy iluzję. Tutaj tego nie ma.
"Brother's War" należy do Lagerthy, ponieważ wojownicza żona Ragnara kradnie większość scen. Właśnie stosunki damsko-męskie odgrywają w tym odcinku kluczową rolę i dostarczają masę śmiechu. Sceny podczas uczty mają w sobie tyle dobrego (choć raczej nie do końca zamierzonego) humoru, że momentalnie wynagradzają wszelkie techniczne niedociągnięcia. Szczególnie zabawnie wypada Ragnar i jego zakłopotane miny, gdy znajduje się pośrodku pełnej napięcia szermierki słownej dwóch kobiet.
[video-browser playlist="630791" suggest=""]
Lagertha poza naładowanych humorem scen dostarcza nam także najwięcej emocji. Katheryn Winnick daje z siebie bardzo dużo, rozbudowując swoją bohaterkę poza otoczkę twardej żony wikinga. Kobieta zraniona, pełna sprzecznych uczuć i cierpiąca staje się postacią atrakcyjniejszą i ciekawszą. Ta rozłąka może mieć zbawienny wpływ na Wikingów, bo wprowadzi pozytywne urozmaicenie. Zapowiedzi drugiego sezonu zwiastowały nam zmianę aktora grającego syna Ragnara, Bjorna. Na szczęście twórcy wprowadzają to bardzo płynnie i dobrze usprawiedliwiają fabularnie.
Travis Fimmel ponownie udowadnia, jak wyjątkowym jest aktorem. Jako Ragnar przez cały odcinek imponuje charyzmą, magnetyzmem, wielkimi i fantastycznie przedstawionymi emocjami oraz umiarkowanym talentem komediowym. Nawet sceny polityczne, które na papierze mogą się wydawać banalne, tutaj dzięki Fimmelowi działają i tworzą odpowiednią otoczkę. Wątek jednoczenia wikingów i wspólnej wyprawy na zachód powinien dostarczyć w tym sezonie należytą porcję wrażeń i nadzwyczajną ilość akcji.
Historia konfliktu braci odgrywa tutaj znaczącą rolę, a jej rozwój zapowiada się bardzo atrakcyjnie. Rollo to zdrajca, który zdaje sobie sprawę z błędu i musi zrobić wszystko, by odzyskać honor oraz szacunek. Ragnar nieprzypadkowo daje Bjornowi monetę, gdyż od początku jego zamiarem było uratowanie brata. Naturalne jest, że Rollo przy odwróconych rolach nie zawahałby się nawet chwilę, lecz Ragnar to postać zupełnie inna. Mam jedynie nadzieję, że przemiana Rollo będzie płynna i ostateczna (i nie zakończy się kolejną zdradą).
Wikingowie powracają z dobrym odcinkiem, który dostarcza nam świetną historię, fantastycznie zagrane postacie, emocje i trochę akcji. Gdyby twórcy dopracowali serial pod względem technicznym, wrażenie byłoby jeszcze lepsze, aczkolwiek i tak nadrabiają innymi aspektami: brakiem nachalnego CGI i przepięknymi krajobrazami.