Cała historia o rzezi wołyńskiej jest przedstawiona z perspektywy młodej kobiety, Zosi. Smarzowski buduje opowieść wokół miłości młodej Polki do ukraińskiego chłopaka - i bynajmniej nie ma mowy tutaj o romansidle o zakochanych. To pewien zabieg, który pozwala widzom lepiej poznać bohaterkę, jej emocje i zobaczyć, co jest dla niej ważne. Szczególnie na początku, gdy jesteśmy zabierani na tradycyjne wesele pomiędzy Ukraińcem a Polką. To też ciekawy pomysł Smarzowskiego, by zacząć fabułę wesoło i optymistycznie. Wątek miłości Zośki nie odgrywa przez cały film ważnej roli, jest jedynie istotnym elementem procesu kształtowania głównej bohaterki. Wojtek Smarzowski zebrał świetną obsadę i wykazał się niezwykłą odwagą. Ten trudny i mocny film oparł na barkach debiutantki, Michaliny Łabacz, która dopiero kończy studia aktorskie. Cóż to za talent! To dzięki jej emocjom możemy się wczuć w historię, wzruszyć się i niepokoić o los Zośki. To właśnie w tym momencie dobrze działają początkowe sceny, w których buduje się więź emocjonalna z postacią - ona procentuje i rozwija się z każdą minutą. Łabacz przyćmiła nawet znakomitego Arka Jakubika, który już w drugim filmie na tym festiwalu prezentuje się fenomenalnie. Każdy aktor jest kierowany przez Smarzowskiego w taki sposób, że jesteśmy w stanie im uwierzyć, poczuć ich zaangażowanie i zapomnieć, iż to aktorzy. Wołyń nie jest opowieścią historyczną - to raczej wypowiedź reżysera na ten temat. Mamy pokazaną rzeź wołyńską w taki sposób, że może się ona śnić po nocach. Smarzowski nie cofa się przed niczym, pokazując totalne barbarzyństwo. To nie było zabijanie, tylko prawdziwa rzeź. Reżyser nie boi się pokazywać rzeczy, które w Hollywood przyprawiłyby o ból głowy: palenie, obdzieranie ze skóry, obcinanie kończyn, zarzynanie ciężarnych, dzieci, starców. I to jest pokazane w sposób tak brutalnie emocjonalny, że nieprawdopodobnie działa na widza. Po seansie trudno cokolwiek powiedzieć, bo po prostu zostawia to w takim stanie emocjonalnym. Wbrew pozorom ten film nie epatuje przemocą. Jest ona zaserwowana w umiarkowanej ilości - tak, by poruszyć emocje i pokazać jej przerażający ogrom. Smarzowski niczego też nie ocenia. Pokazuje brutalne metody Ukraińców, ale też Polaków, więc nie ma tu mowy o jednowymiarowym przedstawieniu historii. Realistycznie akcentuje negatywny wydźwięk postawy skrajności nacjonalizmu i przestrzega, by nigdy coś takiego się nie powtórzyło. Wołyń to film wielki i zdecydowanie najmocniejszy na tegorocznym Festiwalu Filmowym w Gdyni - świetnie nakręcony, poruszający do głębi i zapadający w pamięć. Do tego realia niesamowicie dopracowano w najmniejszym detalu (język, scenografia, kostiumy). Wszystko tak, byśmy mogli uwierzyć, że Smarzowski pokazuje prawdę. I to sprawdza się znakomicie. Recenzja pierwotnie opublikowana 23 września 2016 roku
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj