Po niezbyt dobrym zwiastunie i kontrowersji związanej z wypowiedziami reżysera serialu, moje oczekiwania były bardzo niskie. Kilka razy stacji udało się zrobić przyzwoitą polską wersję zagranicznego serialu w postaci "Usta Usta" czy "BrzydUli", lecz tym razem nie wygląda to najlepiej.

Zamysłem adaptacji serialu na rodzimy rynek jest przeniesienie bohaterów, ich życia, zabawnych sytuacji w polskie realia. Tutaj scenarzyści poszli po linii najmniejszego oporu, kopiując amerykańskie schematy, które w zderzeniu z polską rzeczywistość zaczynają razić sztucznością. Cały wątek pierwszego odcinka był wielokrotnie powielany chyba w każdym zagranicznym sitcomie.

[image-browser playlist="608724" suggest=""] fot. ©2011 TVN

Otóż Roman większość odcinka spędził w pizzerii u Stefano, który to zatrudnił swoją piękną siostrzenicę jako kelnerkę. Na początku nie reaguje na jej wdzięki, pomimo zdziwienia swojego przyjaciela. Dopiero scena z tarciem parmezanu przez kelnerkę z dużym biustem przekonała Romana do jej atrakcyjności. Chwilę później Roman jest w domu, kelnerka dzwoni i powiadamia jego żonę, że zostawił portfel. I tutaj atakuje nas obrzydliwy schemat - Roman zaczyna bełkotać od rzeczy, próbując wyprzeć się swojej obecności w pizzerii. Do końca odcinka towarzyszył nam bohater, który wylewał z siebie potok bezsensownych słów, jakby był przepełniony winą za zdradę żony. Ile razy taki wątek był wałkowany w serialach? Nie stać było scenarzystów na krztę oryginalności?

Bartek Kasprzykowski nie radzi sobie jako Roman. Jego ciągłe mieszanie się, dziwna ekspresja na twarzy i niezbyt sensowna gestykulacja nic nie wnoszą do elementu komediowego. Aneta Todorczuk-Perchuć jako jego małżonka Aneta stworzyła ciekawszą postać, która aż tak nie razi sztucznością. Ich dzieci były bardziej tłem, natomiast rodzice i brat Romana to już inna historia. Sztuczność wylewa się z ekranu. W przypadku Jacka "Tedego" Granieckiego jego występ zawęził się do dwóch scen i dwóch zdań, które nie miały ani najmniejszego sensu, ani krzty wartości humorystycznych.

[image-browser playlist="608725" suggest=""]fot. ©2011 TVN

Powróćmy na chwilę do scenariusza, bo jak już wspomniałem, to właśnie tutaj jest najgorzej. Panuje w nim straszny bałagan. Poza bardzo nieudanymi postaciami, występują także tragiczne dialogi. Większość przypomina bełkot, który zamiast bawić, sprawia, że widz czuje się zażenowany. Jeśli w dialogach miał być humor, to twórcom kompletnie nie wyszło. Wydaje się, że bardziej skupili się na humorze sytuacyjnym i tutaj aż tak źle nie jest. Parę scen potrafiło wzbudzić uśmiech u widza. Problem polega jednak na tym, że były one do granic możliwości przewidywalne i także oparte na czymś, co już w sitcomach widzieliśmy.

Okazuje się, że kontrowersyjna wypowiedź Bogajewicza to nie była akcja marketingowa serialu, lecz szczera prawda. W porównaniu do dobrych seriali opartych na formatach jak "Usta Usta" czy "BrzydUla", tutaj jest bardzo źle. Podczas seansu trudno było wywnioskować, czy w danej scenie trzeba się śmiać, jak wskazuje nam śmiech w tle, czy płakać, ponieważ polskich scenarzystów nie stać na coś oryginalnego i opartego na uniwersalnym humorze.

Ocena: 3/10

Odcinek możecie obejrzeć na stronie TVN PLAYER.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj