Wszystkie stworzenia duże i małe to w założeniu serial obyczajowy o życiu na prowincji Wielkiej Brytanii w latach 30. XX wieku. Mamy więc historię weterynarzy, która na pierwszy rzut oka brzmi po prostu banalnie, bo co może oferować serial o takim zawodzie? Okazuje się, że bardzo wiele, a jeśli weźmie się pod uwagę oparcie na książce inspirowanej faktami, wszystko nabiera zupełnie innego wyrazu. To, co wydaje się proste i zwyczajne, staje się mocną zaletą tego serialu, bo siłą rzeczy jest to opowieść o ludziach, ich relacjach, życiu i nie aż tak skomplikowanej codzienności, jaką współcześnie żyjemy. Pozorna prostota to tylko powierzchnia historii mówiącej o ludzkich sprawach. Pierwsze dwa odcinki wprowadzają widza w klimat, szybko przedstawiając sympatyczną grupę bohaterów. To takie postacie, które momentalnie zaczynamy lubić i z zainteresowaniem śledzić ich losy. Czy to właśnie weterynarze, pani, która prowadzi dom kliniki, czy często dziwaczni właściciele chorych zwierzaków. To buduje atmosferę lekkości opowiadanej historii, która ma w sobie wszystko, czego szukamy w serialach naładowanych pozytywną energią. Czasem jest zabawnie, czasem uroczo, bo są fajne zwierzaki i trzeba je wyratować, a czasem po prostu poprzez zbudowaną sympatię z bohaterami jest interesująco. To taka mieszanka, która przeobraża Wszystkie stworzenia duże i małe w coś bliższego serialowi familijnemu, który tak samo dobrze odbierze młodszy widz, jak i dorosły, bo ta uniwersalność opowiadanej historii ma w sobie wszystkie potrzebne cechy, aby to osiągnąć. Prosty, nie znaczy prostacki ani infantylny. Pierwsze dwa odcinki pokazują, że choć jest lekko, sympatycznie i przyjemnie, całość ma też drugie oblicze. Poprzez trudniejsze relacje widzimy, że nie jest to po prostu wyidealizowany obraz świata, bo są problemy, trudności w relacjach (choćby braci Siegfrieda i Tristana) i inne przeciwności losu, z którymi bohaterowie muszą się mierzyć. To też nadaje wszystkiemu ludzkiego charakteru i dozy autentyczności, co w połączeniu z lekką formą buduje oczekiwany poziom rozrywki. Zwłaszcza że wszystko jest osadzone w bardzo brytyjskim klimacie, więc twórcy zabierając widza na prowincję w latach 30. XX wieku, wykorzystują całe dobro inwentarza: kulturę, społeczne konwenanse, czasem dziwności oraz poczucie humoru. Wszystkie zwierzęta duże i małe to taki serial, który wpiszemy w gatunek poprawiacza nastroju. Pozwala uciec od rzeczywistości i dobrze się bawić. Serce do opowiadanej historii i brak przekombinowania czy wpychania na siłę mroku, to coś, co buduje pozytywną atmosferę i zostawia widza z dobrym nastrojem. Nie jest to idealny serial, ale trudno tak naprawdę na coś szczególnego narzekać, bo w tym gatunku oferuje dokładnie to, czego można się spodziewać. Lekką, niezobowiązującą rozrywkę.
fot. materiały prasowe
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj