Wtargnięcie to amerykański thriller w reżyserii Adama Salky'ego, który zakłada, że widzowie nie oderwą wzroku od ekranu. W roli głównej Freida Pinto (Slumdog. Milioner z ulicy) oraz Logan Marshall-Green (Prometeusz), których poznajemy w zupełnie nowej historii.
Fabuła filmu
Wtargnięcie skupia się na losach młodego małżeństwa, które ma za sobą traumatyczne doświadczenia związane z chorobą nowotorową kobiety. Meera (
Freida Pinto) oraz jej mąż Henry (
Logan Marshall-Green) pragną zostawić złe wspomnienia za sobą i rozpocząć nowe życie. Para przeprowadza się na obrzeża małego miasteczka, niedaleko którego stoi niezwykle efektowny dom (zaprojektowany przez Henry'ego). Nowy rozdział w życiu ma zwiastować lepszy początek. Z czasem intuicja głównej bohaterki nie zawodzi i wrażenie, że wraz ze swoim mężem są niezbyt mile widziani w okolicy, staje się coraz to bardziej odczuwalne...
Reżyser Adam Salky i scenarzysta Christopher Sparling opowiadają klasyczną historię, w której nie posuwają się jednak dalej niż do znanego nam wszystkim uczucia niepokoju. Pierwszą rzeczą, jaką można zauważyć w thrillerze, jest brak dopracowania całości. Scenariusz nie opiera się na zwrotach akcji, a raczej na dość oczywistych elementach, które ledwo posuwają fabułę do przodu.
Film jest przewidywalny i akcja, która dzieje się na ekranie, nie szokuje jakoś specjalnie. Pomimo tego, że fabułą miały rządzić elementy thrillera, produkcja skupia się na tym, że kobieta nie pozwala, by jej życie zostało wplątane w sieć intryg. Historia jest mocno napędzana przez pragnienie głównej bohaterki, które w efekcie oznacza jej walkę z gniewem i ciągłym strachem.
Film raczej podkreśla i wykorzystuje wywołujący grozę potencjał, niż zwraca uwagę na stylistyczne i gatunkowe konwencje. Scenariusz Sparlinga i Salky'ego w dużej mierze opiera się na poszczególnych aspektach mających na celu przestraszenie widza - na "przeraźliwej" ścieżce dźwiękowej lub scenie w specyficznym klimacie. Nie chodzi też o to, aby się przestraszyć, ale by poczuć się dziwnie i samotnie w podmiejskim koszmarze. Niestety, nie zawsze to się udaje.
Jeśli chodzi o samą Pinto, jej występ ma mały wpływ na fabułę w porównaniu do innych bohaterów. To, co stara się nam zaprezentować, nie wydaje się autentyczne. W większości sytuacji głównym problemem jest mimika, która sprawia wrażenie, jakby aktorka była urażona. Jedynie jej "niezręczne" podejście do interakcji międzyludzkich jest prawdziwym wkładem w fabułę. Kobieta, choć ma ciekawą osobowość, nie potrafi sprawić, byśmy przejęli się jej charakterem na tyle, aby ją zrozumieć. Plusem są wątki, które potęgują ducha przetrwania i emancypację.
Dlaczego powinniśmy oczekiwać tak wysokiego poziomu szczegółowości w fabule? Ponieważ doskonale oddaje to doświadczenie oglądania filmu, który zaczyna się nieco dziwnie, ale stopniowo rozwija się w coś o wiele bardziej intrygującego, niż sugerowałoby to jego skromne założenie. Brakuje tu "samoświadomości" i błyskotliwego scenariusza, który pozwoliłby wypełnić się w roli prowokacyjnego thrillera psychologicznego. Mimo to udaje mu się stworzyć wystarczającą atmosferę, by utrzymać zainteresowanie, które jednak z każdą minutą maleje.
Przy braku wyjaśnienia czyichś działań nie mamy powodu, aby przejmować się lub kibicować postaciom, gdy sprawy przybierają paskudny obrót. Niektóre wątki i interakcje bohaterów są po prostu niezrozumiałe. Pustynne miasteczko, w którym znalazła się Meera, jest nieporównywalnie większe od trumny, w której uwięziony był Reynolds w
Pogrzebanym, ale jest tak samo opresyjne, jak małżeństwo głównej bohaterki...
Twórca wykorzystał kilka utartych schematów, dokładając do tego stereotypowe postrzeganie pewnych grup społecznych... Struktura filmu nie jest szczególnie nowatorska, ale wywołuje trochę dreszczyku emocji - tak, aby nie zasnąć podczas seansu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h