Gigant streamingowy znów odświeża koncept interaktywnej produkcji, tym razem w Wybierz miłość. Angażując widza w działanie i myślenie nad podjęciem najlepszej decyzji, przedstawia skomplikowaną miłosną ścieżkę zagubionej kobiety. Właściwe to aż cztery różne drogi, które pozostają do naszej dyspozycji. I mimo że brzmi to bardzo zachęcająco, nie wszystko funkcjonuje tak, jak tego byśmy chcieli. Cami Conway (Laura Marano) to młoda i utalentowana postać. Wiedzie na pozór satysfakcjonujące życie, ale do pełni szczęścia czegoś jej brakuje. Sęk w tym, że sama nie potrafi zrozumieć, gdzie leży problem. Przecież troszczy się o nią kochający i oddany partner, z którym 3 lata przeminęły w nostalgii i spokoju. Pracuje jako realizatorka nagrań, co może zaprocentować w przyszłości. Marzy o karierze muzycznej, własnym studio, a doświadczenie zawodowe zawsze się przydaje. Jednak mimo tak wielu zalet nie potrafi spojrzeć z zadowoleniem na obecne życie. Z pomocą przychodzi tarocistka, której karty rzekły o licznych zawirowaniach, zwłaszcza w uczuciowej sferze. I dopiero wtedy zaczyna się dziać! Cami na swojej drodze ma spotkać 3 tajemniczych adoratorów. W gruncie rzeczy błyskawicznie poznajemy każdego z nich, bo akcja naprawdę pędzi. Jest to nostalgiczne westchnienie po licealnej miłości, nowe i ryzykowne wypłynięcie na obce wody oraz doskonale znane miejsce z gwarancją bezpieczeństwa i przyziemnego życia. Jack (Jordi Webber), Rex (Avan Jogia) i Paul (Scott Michael Foster) to nasi wojownicy, którzy rywalizują o względy zdezorientowanej kobiety. A my – decydenci – mamy im pomóc podbić jej serce, podejmując życiowe decyzje za bohaterkę. Tak więc Cami często przełamuje bariery, zwracając się bezpośrednio do widzów o pomoc. I brzmi to, jak całkiem fajna zabawa, jednak Netflix nie do końca podołał temu wyzwaniu. Głównie dlatego, że większość wyborów podejmowanych przez odbiorcę nie ma głębszego sensu. Oprócz końcowych scen masa zapytań w stronę widza nie wnosi ważniejszych zmian do fabuły. Każda z dróg prowadzona jest przez sporą część filmu w podobny sposób, z usunięciem niektórych tylko wątków. To rozczarowujące, gdyż z góry założono pewny scenariusz dla tej historii i w którąkolwiek ścieżkę byśmy się nie udali, dopiero końcowe ujęcia decydują o tym, jak teraz będzie wyglądał świat kobiety. Najbardziej jednak denerwują wstawki, które z całą pewnością można by było pominąć, bo albo są chwilowymi zagwozdkami, albo i tak po chwili Cami robi kompletnie inną rzecz, niż chcieliśmy. Przy takich projektach milej by było, gdyby to jednak widz miał kontrolę od początku do końca. Bardzo zawodzi przy tym pierwszy wybór, w którym decydujemy, jakie informacje Cami pozna od tarocistki – te dobre czy te złe. Bez względu, na co klikniemy, fabuła i tak zakłada jedną historię. A więc romantyczny scenariusz z trzema różnymi mężczyznami – z rycerzem, głupcem i magiem. Podobnie w sytuacji krytyki muzyki gwiazdy rocka albo rady dla siostrzenicy, czy powinna sprać tyłek prześladowcy, a może jednak nadstawić drugi policzek – historia i tak potoczy się swoim rytmem. A ten biedny Paul będzie wracał z pierścionkiem w wielu odsłonach…
fot. Netflix
Pomijając kwestię interakcyjnego systemu, otrzymaliśmy historię o kompletnie zagubionej kobiecie, dla której jedynym zaoferowanym przez twórców rozwiązaniem jest wpadanie na co trochę innego faceta. To niestety nie tak działa w życiu, co po raz kolejny dowodzi, że komedie romantyczne toną w oderwanym od rzeczywistości schemacie. W tym wypadku jest to momentami wręcz zniesmaczające, bo do zrozumienia siebie i swoich celów nie powinno wykorzystywać się osób trzecich. Męscy bohaterowie zostali przedstawieni bardzo powierzchownie, zwłaszcza Jack i Rex, przez co dla miłośników ckliwych romansów dbający o związek Paul to najlepsze wyjście. Fabuła jest wyjątkowo nadmuchana i nierealna, ale do tego zdołaliśmy przywyknąć przy netflixowych rom-komach. Nie spodziewajcie się zatem ambitnego wgryzienia się w czeluści życia każdej postaci, bo to się po prostu nie wydarzy. Interakcyjna komedia romantyczna to z pewnością coś nowego na rynku. Coś, co może dawać frajdę, ale też wprawiać w zakłopotanie, bo czy żonglowanie uczuciami bohaterki to na pewno dobry pomysł na rozrywkę? Istnieje duże prawdopodobieństwo, że historię tę lepiej by się przyswajało, gdyby był to zwykły film, bez zbędnych ulepszeń. Gra aktorska wypadła przyzwoicie i każdy z artystów robił, co mógł, by ta chemia wybrzmiała na ekranie. Natomiast fanką pomysłu – „jak w życiu nie idzie, to poszukaj nowego partnera” – nie jestem i ubolewam nad tak płytkim przedstawieniem problemów głównej bohaterki. Dobrze, że wprowadzono opcję cofnięcia wyborów, by poszukać najbardziej satysfakcjonującego scenariusza. Moim zdecydowanym faworytem jest ten solo.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj