Główny wątek sezonu z Ligą Zabójców odchodzi teraz na trzeci plan. Batman jest świadomy zagrożenia, ale przemyślanie nie rusza w bezmyślną pogoń. W tym momencie zaczyna się rozwijanie ścisłej współpracy Batmana z Tatsu, która naturalnie ma stać się jego pomocniczką w akcji. Nie brak genialnej sceny z testowaniem kostiumu kobiety, która wywołuje szczery uśmiech na twarzy. Nie ma raczej co tu wgryzać się w motywy nadopiekuńczości Batmana, bo miał on raczej rozbawić i nie było ukrytych celów. W końcu też dzięki zaradności Tatsu poznajemy jej efektywne alter-ego - Katanę.
Rozwój współpracy Batmana i Katany leży w centrum omawianego odcinka. Bohaterowie wspólnie tworzą wybuchową mieszankę stylów działania, która dziwnym trafem się zazębia. W tym przypadku więcej tutaj szczęścia i dobrej oceny sytuacji ze strony Katany niż dotartej współpracy superbohaterów. Mimo wszystko oboje tworzą znakomity duet - świetnie się uzupełniają w walce, a poza tym panuje między nimi fantastyczna chemia. Zmagania Katany i Batmana z łotrami ogląda się z nieukrywaną radością, bo dialogi, docinki oraz nauka Tatsu zostaje świetnie rozpisana. Batman odgrywa rolę mentora, a Katana młodej, palącej się do akcji uczennicy. Z czasem powinni się lepiej uzupełniać, ale liczę, że ich rozmowy na tym nie ucierpią, bo na razie jest to jedna z większych zalet ostatnich dwóch odcinków Beware the Batman.
[video-browser playlist="635183" suggest=""]
Epizod ten ma kolosalne znaczenie dla serialu i ponownie udowadnia nam, jak dokładnie produkcja ta jest przemyślana pod względem fabularnym. W końcu skupiono się na Gordonie i jego relacji z Mrocznym Rycerzem. Oglądamy wczesne lata panów, więc dotychczas byliśmy świadkami tolerowania działań Batmana i okazjonalnych, mało przekonujących rozkazów dotyczących jego schwytania. Teraz, gdy porywają Barbarę, a Gordon musi liczyć na Batmana, ich relacja zaczyna się rozwijać w znanym nam kierunku. Gordon musi wreszcie zaufać Batmanowi, a końcowa scena z uratowaniem opinii policjantowi na pewno zadziała na to korzystnie. Brawa za zabawny akcent z reflektorem, którym Gordon wezwał Batmana.
Tutaj też widzimy delikatne mrugnięcie okiem do fanów w związku z Barbarą. Jej reakcja na Batmana i samą obecność kobiety w roli jego pomocniczki, ten entuzjazm i dialogi sugerujące, że ona też tak chce, wyraźnie nam mówią, co może się zdarzyć w przyszłości. Myślę, że jeśli Beware the Batman dostanie więcej odcinków, kwestia pojawienia się Batgirl jest więcej niż pewna.
Po ośmiu epizodach można trochę podsumować animację. Nie jest ona zła ani przestarzała. Ma nietypowy styl, do którego bez problemu da się przyzwyczaić, a z czasem nawet doceniać jego walory. Świetnie wygląda w scenach akcji, a momentami zaskakuje ukazywaniem emocji. Gdy czasem włączę kanały dziecięce, gdzie lecą bajki dla grupy wiekowej 1-4, to właśnie tam widzę poziom animacji, który można określić słowami "zła", "tania" i "tragiczna". Beware the Batman jest specyficzny - prawdopodobnie to słowo najlepiej opisuje ten styl.
Nie dbam o to, że Beware the Batman nie wygląda jak cutscenki z gier o Batmanie. Serial imponuje świetną, momentami dojrzałą historią, która gwarantuje niesamowitą rozrywkę. Nawet nie ma co wspominać o kolejnym superłotrze, który stanął na drodze bohaterów, bo był on jedynie niewartym omówienia pretekstem do ukazania powyższych wydarzeń.