Wytwórnia Illumination znalazła złoty środek na tworzenie rodzinnych animacji, który Disney jakiś czas temu zatracił. To oni przejęli prym w tym segmencie kina animowanego, dostarczając takie hity jak Sing, Minionki, Grinch: świąt nie będzie czy Sekretne życie zwierzaków domowych. Od lat udaje im się stworzyć ciekawe, przejmujące historie i obudować je sympatycznymi postaciami. Tym razem wybrali… kaczki. Mack jest wodzem swojego małego stada, składającego się z żony Pam, dwójki kaczątek i wujaszka Dana. Grupkę charakteryzuje fakt, że jako jedna z nielicznych nie migruje do ciepłych krajów na zimę. Zostają w swoim stawie i czekają po prostu na nadejście wiosny. Przyczyna jest dość prosta. Mack uważa, że świat jest zbyt niebezpieczny, by go zwiedzać, bo na każdym rogu czyha jakiś drapieżnik, który tylko ostrzy sobie pazurki na bezbronną kaczuszkę. Co gorsza, przenosi swoje fobie na dzieci, które na razie są sceptyczne, ale powoli przesiąkają lękami ojca. Wszystko się zmienia, gdy pewnego dnia w stawie ląduje stado kaczek lecących na Jamajkę. Wizja ciepłego powietrza, złotego piasku i egzotycznych drzew tak bardzo urzeka Pam, że postanawia postawić się mężowi i poniekąd wymusić na nim migrację. Tak rozpoczyna się ogromna przygoda kaczek, wyruszających w swoją pierwszą w życiu podróż, która ich do siebie zbliży w stopniu, o jakim nawet nie myśleli. Wyfrunięci to świetna opowieść dla całej rodziny z fantastycznym poczuciem humoru, które trafi zarówno do młodego jak i starszego widza. Żarty wymyślone przez scenarzystów Benjamina Rennera, będącego również reżyserem tej produkcji oraz Mike’a White’a stojącego za sukcesem serialu Biały lotos, są świetne. Wszystkie trafiają w punkt. Produkcja w znakomity sposób pomaga widzom zrozumieć swoje fobie związane ze zmianami i je przezwyciężyć, pokazując że najważniejsze to mieć obok siebie wspierające osoby oraz trochę odwagi. Świat jest pięknym i ciekawym miejscem. Nie należy się go bać. Jeśli tylko na chwilę opuścimy naszą strefę komfortu, to zobaczymy, że życie może być kolorowe i pełne radości. Ludzie, czy w tym wypadku zwierzęta, jakie spotkamy na swojej drodze, mogą nasze życie tylko wzbogacić. Oczywiście nie wszystkie przeżycia będą wspaniałe, niektóre napędzą nam stracha, ale każde z nich przyczyni się do naszego rozwoju. Rodzina kaczek, której przyjdzie nam towarzyszyć w ich podróży składa się z kompletnie różnych charakterów, ale ich siła polega na tym, że się wspierają. Mack nie jest na przykład osobnikiem na wskroś upartym, umie się zmienić dla dobra swojej rodziny. Robi to oczywiście bardzo niechętnie, ale wizja zostania samemu jest dla niego na tyle przerażająca, że chce się zmienić. A przynajmniej podjąć próbę zmiany. Pam natomiast znajduje się w pewnym rozkroku pomiędzy mężem a światem. I nie pała żądzą zaspokojenia swojej ciekawości, by dowiedzieć się, co znajduje się poza granicami stawu, ale bardziej zależy jej na dzieciach, których życie jest bardzo ubogie w porównaniu do ich rówieśników. A żaden rodzic nie chce pozbawiać swoich pociech możliwości rozwoju. Nawet jeśli oznacza to szybsze niż zakładali opuszczenie gniazda. No i jest oczywiście wujaszek Dan. Samotny zwariowany kaczor, który zawsze podąża swoimi ścieżkami. Jest zmorą Macka, który musi się nim w pewien sposób opiekować, ale także przestrogą, że jeśli nie będzie chciał przejść pewnej ewolucji dla swojego stada, to skończy samotnie jak ten krewniak.
Materiały prasowe
Pod względem animacji Wyfrunięci nie różnią się dużo od Minionków czy Sekretnego życia zwierząt domowych. Wygląd postaci jest bardziej kreskówkowy niż realistyczny, ale ma to swoją magię. Od razu rozpoznajemy charakterystyczny sznyt studia Illumination. Wiemy, czego możemy się po nim spodziewać i z miejsca to akceptujemy. Animacja jest płynna, postaci bardzo plastyczne i pełne wyrazu. Animatorom świetnie udało się nadać bohaterom unikalne charaktery, a także ich mimika bywa naprawdę zabawna. I nie mówię tutaj tyko o głównych postaciach. Dostajemy tu bowiem masę drugoplanowego drobiu, który zapada w pamięć i ogromnie wzbogaca całą historię, jak choćby starsze małżeństwo bocianów czy zwariowana papuga Delroy. Nie wiem czy Wyfrunięci mają potencjał do tego, by została kolejną serią w katalogu Illumination, ale na pewno są strzałem w dziesiątkę, jeśli chodzi o potrzeby dzieci w kinie. Potrafią zaangażować, bawić i co najważniejsze zostawić młodego widza ze świetnie podanym morałem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj