Film "Minionki" zabiera nas w przeszłość, dzięki czemu poznamy historię tytułowych stworków – od zarania dziejów do czasu, gdy w ich życiu pojawił się Gru. Minionki zawsze potrzebowały złego przywódcy, służyły już T. Rexowi, Czyngis-chanowi, Napoleonowi, a nawet hrabiemu Drakuli, tyle tylko, że… wszystkich ich przypadkowo zgładziły. Teraz, kiedy nie mają komu służyć, są pogrążone w rozpaczy. Minionki Kevin, Bob i Stuart desperacko poszukując zła, przemierzają cały świat. Po drodze detronizują królową Elżbietę II i wplątują się w najdziwniejsze przygody. Na Florydzie, podczas tajemnej konwencji złoczyńców poznają Scarlett O'Haracz (w wersji oryginalnej głosu użyczyła jej Sandra Bullock), pierwszy w historii tak czarny kobiecy charakter. W niej cała nadzieja.
Premiera (Świat):
10 lipca 2015Premiera (Polska):
26 czerwca 2015Kraj produkcji:
USADystrybutor:
UIPCzas trwania:
91 min.Gatunek:
Komedia, Familijny, Animowany
Trailery i materiały wideo
Minions - Official Trailer (HD) - Illumination
Najnowsza recenzja redakcji
Minionki to chyba największy sukces nowej marki w ostatniej dekadzie. Sympatyczne żółte stworki pojawiły się na drugim planie animowanej komedii „Despicable Me” (2010), potem po kilku krótkometrażówkach dostały znacznie więcej do zagrania w sequelu „Despicable Me 2” (2013), a teraz już stały się samodzielnymi bohaterami filmu (tym, którym wydaje się, że tak było już w „Despicable Me 2”, polecam zajrzeć do oryginalnych tytułów – to, że stworki tam się znalazły, było li tylko inwencją polskiego dystrybutora). W efekcie - cały świat kojarzy te sympatyczne wielkookie żółte cosie i czeka, co tym razem zmalują.
Czym są „Minions”? Oczywiście świetną zabawą. Setką żartów – na wpół slapstickowych, na wpół erudycyjnych, które wprawiają widza w dobry nastrój. Gdy wyszliśmy wczoraj z seansu, zaczęliśmy dyskutować z juniorem, czy ten film to spin-off, czy bardziej prequel, ale tak naprawdę – co za różnica? Ważne, że świetnie się to ogląda (i z pewnością na całym świecie wzrośnie teraz konsumpcja bananów).
[video-browser playlist="716174" suggest=""]
Od kilku lat znamy już uroczą nieporadność i dobre chęci minionków. Tym razem patrzymy na to z szerszej perspektywy. Widzieliśmy w zwiastunach, że mamy tu przekrój całej ich historii – od czasów dinozaurów przez starożytny Egipt i czasy napoleońskie po XX wiek. Tu tempo zwalnia, a największa część filmu rozgrywa się w roku 1968 i opowiada o poszukiwaniu nowego szefa – groźnego czarnego charakteru, któremu minionki mogłyby służyć. No więc szukają. A towarzyszy temu tak obłędna ścieżka dźwiękowa (wielkie przeboje tamtych czasów), że moim zdaniem przebija ona zeszłoroczny świetny soundtrack do „Guardians of the Galaxy”. Również plastyczne wizje Nowego Jorku i Londynu sprzed pół wieku robią wielkie wrażenie, a królowa Elżbieta... Powiedzmy, że tak wyluzowanej i zakręconej Elki nie widziałem od ponad dekady, a dokładniej od kreacji Neve Campbell w absurdalnej komedii „Wojak Churchill' (2004).
Zobacz również: Minionki gubią się w BBC i odnajdują TARDIS
Słowem - „Minions” to pewny wakacyjny hit, który zapełni kina na całym świecie. Luźna i bezpretensjonalna komedia dla całych rodzin, która wprowadzi do kumpelskich rozmów kilka nowych haseł – nie tylko „Banana!” ale chociażby (w polskiej wersji) coś, co brzmi „Targizaa!” (nie będę zdradzał, co to – sami się przekonacie). Jedyne, co ewentualnie może temu filmowi zaszkodzić, to bliskie sąsiedztwo z inną premierową animacją - pixarowskim „Inside Out”, które jest równie zabawne, a przy tym jeszcze mądre. Ale z drugiej strony - może ten brak mądrości to właśnie atut „Minionków”? A może w ogóle dwie fajne duże animacje pomieszczą się bez trudu w kinach i żadna nie będzie drugiej przeszkadzać? Tak czy owak – idźcie na „Minions”. Uśmiejecie się.