Netflix udowodnił dobrymi tytułami, że potrafi zapewnić rozrywkę fanom komedii romantycznych. Wynajmij sobie chłopaka to jednak kolejny przypadek spadku formy.
Wynajmij sobie chłopaka to trzeci film Netflixa, w którym główną rolę gra
Noah Centineo. Poprzednio widzieliśmy go w komediach romantycznych
Do wszystkich chłopców, których kochałam oraz
Sierra Burgess jest przegrywem. Gdyby ktoś powiedział, że film rozgrywa się w tym samym uniwersum, można by uznać, że aktor wciela się w tę samą rolę. To działa trochę jak miecz obusieczny, bo wszystkie trzy tytuły pokazują, że to sympatyczny, dobrze radzący sobie na ekranie chłopak, któremu po prostu każą grać to samo. To się sprawdza, bo jego postacie we wszystkich trzech filmach są zaletą. Ponowni tworzy on bohatera, który na pierwszy rzut oka wpisuje się w schemat popularnego, przystojnego nastolatka, ale jednak nim nie jest. Dzięki temu mamy do czynienia z bohaterem, którego losy śledzi się z zainteresowaniem i momentalnie można mu kibicować. Zasługa to właśnie aktora, który ma odpowiednie pokłady uroku osobistego i wie, jak zjednać sobie odbiorców. A to pierwszy krok do udanej komedii romantycznej.
Historia też jest interesująca, bo idzie trochę inną drogą niż większość komedii romantycznej. Nastoletni bohater bowiem nie jest w czepku urodzony i nie jeździ drogim autem, jak większość w takich filmach. Ma zdezelowany samochód i potrzebuje pieniędzy na studia, dlatego staje się towarzyszem do wynajęcia. To stanowi solidny punkt wyjścia, który w wielu sytuacjach gwarantuje niezłe sceny humorystyczne, ale też buduje oczywistą relację romantyczną. W tym miejscu mamy drugą zaletę - Laurę Marano, która jako Celia, jego docelowy obiekt westchnień, tworzy nietypową, interesującą bohaterkę, która doskonale zgrywa się z postacią Centineo. To ten duet stanowi o rozrywkowej sile tej komedii, bo wzbudza sympatię, bawi i sprawia, że chce się ich oglądać. A to zawsze jest kluczem do udanego seansu z tym gatunkiem.
Kłopot taki, że choć twórcy mają dobre pomysły, czasem je solidnie wykorzystują, szybko jednak opierają się na sztampowych rozwiązaniach. To sprawia, że gdzieś znika ostatni składnik udanej komedii romantycznej - emocje. Może być przyjemnie, zabawnie, ale jeśli koniec końców nic nie poczujemy, to gdzieś to wszystko staje się płytkie i pozbawione sensu. Rozrywka z tym gatunkiem musi gwarantować jakieś reakcje emocjonalne, byśmy mogli na koniec poczuć - warto było. A na koniec, choć seans do najgorszych nie należał, następuje jakaś dziwna pustka i obojętność. Gdzieś opierając się na gatunkowych schematach i banalnych zabiegach fabularnych (bohater zmienia się w buca, dochodzi do kłótni, postać musi naprawić sytuację w sposób romantyczny), twórcy zgubili sedno tworzenia filmu tego gatunku.
Wynajmij sobie chłopaka to zaledwie poprawna komedia romantyczna, która stoi poniżej naprawdę dobrych przedstawicieli gatunku produkowanych przez Netflixa. Nie przeczę - seans jest przyjemny, rozrywka solidna, ale niekoniecznie warta tego czasu. To taki przykład, gdy eksploatowanie Centineo w tym gatunku może za chwilę odbić się czkawką platformie, jeśli nie znajdą pomysłu, jak to urozmaicić.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h