Wszystko rozpoczyna się w momencie, w którym grupa najlepszych przyjaciół wybiera się na tytułową Wyspę Harpera. To właśnie tam wychowywała się część z nich i właśnie tam ma odbyć się teraz ślub poczciwego Henry’ego i córki milionera, Trish. Wśród gości weselnych jest mnóstwo zapatrzonych w siebie par, a także jedna singielka, Abby. To właśnie ona staje się główną bohaterką opowieści. Wiemy, że siedem lat temu podczas masakry na wyspie zamordowano jej matkę, w związku z czym to pierwszy raz, gdy dziewczyna decyduje się wrócić w to miejsce po latach. W końcu czego się nie robi dla najlepszych przyjaciół. Główna akcja serialu polega na mordowaniu kolejnych weselników. W każdym odcinku ginie kolejna osoba, czasem w sposób tak niedorzeczny, że trudno to nawet sensownie skomentować. Mało tego – przez długi czas ani para młoda, ani pozostali goście nie mają pojęcia, co się dzieje i zupełnie nie zwracają uwagi na to, że ubywa im przyjaciół. Bardzo to naiwne i dezorientujące – absurdalność, jaką momentami oferuje serial, nie jest dobrym fundamentem do budowania jakiegokolwiek napięcia. Ze świecą można szukać tu głębszej intrygi, tajemniczego klimatu, czy strachu – serial to typowy slasher, gdzie kolejno eliminuje się członków paczki, gdzie leje się krew, a ofiary drą się wniebogłosy przy konfrontacji z zabójcą. Nie działa to na wyobraźnię, w związku z czym wobec wydarzeń, które powinny być kluczowymi, przechodzi się zupełnie obojętnie. Widz ma nieco szersze pole widzenia niż zgromadzeni na wyspie bohaterowie. Kamera często podąża za odseparowanym gościem, pokazując nam dokładnie, w jaki sposób ginie. Na ekranie pojawia się nawet sam zakapturzony morderca, jednak przedstawiony tak, byśmy w żaden sposób nie domyślili się, kto to może być. Twórcy jednocześnie podrzucają nam pewne wskazówki, mające zwrócić naszą uwagę na szemranych gości weselnych. Zapewne planowali, że dzięki temu finałowy twist wybrzmi jeszcze bardziej. Niestety nie wybrzmiewa, a powód jest dość oczywisty – gdy od początku pokazuje nam się palcem konkretną osobę, łatwo domyślić się, że to tylko odwrócenie uwagi, w związku z czym i tak wykreślamy ją z listy podejrzanych. Sami bohaterowie serialu także są bardzo typowi - jest dziwak-outsider, jest trajkocząca blondynka z małym pieskiem, jest piękna córka bogatego taty i jej adorator wyglądający jak Ken, a także grono ścisłych kumpli pana młodego, którzy w swojej jednolitości przez długi czas są po prostu nierozróżnialni. Postaci są kiepsko rozpisane i zwyczajnie płytkie – trudno im w czymkolwiek kibicować, czy się z nimi zżyć, a co dopiero przejąć się ich losem, gdy to oni staną się celem mordercy. Do życzenia wiele pozostawia także sama gra aktorska, może z wyjątkiem Elaine Cassidy, która wciela się w jedyną wiarygodną postać, jaką jest Abby. Niemniej jednak, bohaterowie Harper's Island są ze sobą zżyci, co po przymknięciu oka na pewne nieścisłości wypada całkiem naturalnie. Między młodymi ludźmi jest fajna energia, dzięki czemu w serialu nie ma przestojów ani niepotrzebnych dłużyzn. Za sprawą klimatu weselnego i beztroski, całość momentami przypomina lekką młodzieżową komedię, którą ogląda się dla  tzw. odmóżdżenia. Biorąc jednak pod uwagę fakt, iż serial nosi miano thrillera, czy nawet horroru, nie można mu tego zapisać na plus. W swoim gatunku jest bowiem niczym innym, jak rozczarowaniem. Serial nie otrzymał zamówienia na sezon drugi, w związku z czym pierwszy trzynastoodcinkowy sezon to wszystko, co może nam zaoferować. Czy warto obejrzeć? Czemu nie, jeśli szukacie czegoś niezobowiązującego, co można oglądać jednym okiem bez tracenia wątków. Nie jest to jednak produkcja trzymająca w napięciu i angażująca emocjonalnie, zatem widzowie poszukujący dobrego serialu z niebanalną intrygą powinni ominąć ją z daleka. Dla mnie jest to typowy przeciętniak, stąd też przeciętne 5/10.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj