Sama idea wystawienia sztuki w szkole, zrobienia profesjonalnej oprawy i chęć niesienia pomocy byłemu uczniowi jest bardzo ciekawa i nośna. Ot, kolejna lekka komedyjka z morałem w tle i w scenerii szkolnej. Do tego fantastyczna obsada: Julianne Moore, Greg Kinnear oraz Nathan Lane, znany chociażby z Żony idealnej. Wspomagani młodszą częścią obsady, czyli Michaelem Angarano oraz Lily Collins, tworzą fajną ekipę. O poziom aktorstwa nie musimy się więc martwić, wszak Moore nawet w słabszym filmie robi dobrą robotę. Gorzej jest ze scenariuszem. 

O ile jeszcze wyjściowy koncept, o czym już wspomniałem, jest jak najbardziej dobry, tak rozwinięcie sytuacji i wątków po prostu denerwuje. Nie chodzi nawet o samą historię. Po prostu jest i tyle; można się do niej przekonać. Scenarzysta zupełnie po macoszemu potraktował bohaterów. Operując schematami i kliszami, stworzył postać zgorzkniałej starej panny szukającej uniesień, do tego pełnej naiwności, która w tym wieku nie przystaje. Ojciec ucznia to typowy pracoholik-doktor, który pragnie, by jego syn poszedł na studia prawnicze, bo dramatopisarstwo to nie zawód. Natomiast Jason, wokół którego obraca się cała intryga, to marzyciel wydający się na początku najciekawszy. Zaraz jednak, żeby nie było tak kolorowo, autorzy tworzą z niego kłamcę, mitomana i zagubionego, zbuntowanego, obrażającego się na wszystkich nastolatka. Przystoi dzieciakowi z liceum, ale absolwentowi studiów? Im dalej w las, tym gorzej. Hale (Lily Collins) to typowa naiwna dziewczyna z prowincji. W całym kalejdoskopie postaci najciekawszą personą jest Carl (świetny Nathan Lane). Jego humory, problemy oraz podejście do wystawienia sztuki autentycznie bawią. 

Wspomniana już naiwność psuje cały obraz filmu. Lekka, zgrabnie rozpisana komedia szkolna staje się wylęgarnią absurdów opartych na kliszach, które widzieliśmy już tysiące razy w lepszych wydaniach. Romans nauczycielki z uczniem? Proszę! Mamy! Problemy finansowe z powodu sztuki? Jasne! Happy end z miłością w tle? Jak najbardziej! Problemy w szkole? Oczywiście! Czego tylko byśmy sobie nie zażyczyli, twórcy umieścili to w filmie, często bez żadnego podłoża fabularnego i sensownego wytłumaczenia. Przez to wszystko Nauczycielka angielskiego staje się dziełem wtórnym, nudnawym i naiwnym. Poczynania bohaterki i jej motywacje mniej więcej po połowie filmu stają się dla widza niezrozumiałe i bardziej irytują niż śmieszą. Raz po raz zadajemy sobie pytania: "dlaczego ona to zrobiła?", "czemu akurat w ten sposób?". Bardzo psuje to odbiór filmu i nie pozwala cieszyć się z seansu. A szkoda, bo pomysł wyjściowy był bardzo przyjemny, obsada również dopisała. Zamiast lekkiej komedii z morałem na końcu, otrzymujemy film pełen sprzeczności, rażący naiwną i głupią bohaterką oraz denerwującą postacią studenta, któremu normalny nauczyciel nie pomógłby, a prędzej go pogonił. 

Polskie wydane płytowe nie posiada za wiele dodatków. Ot, standardowo zwiastun filmu i zapowiedzi. Ładna, prosta okładka i nadruk na płycie wyglądają bardzo estetycznie i dobrze komponują się z resztą filmów w domowej biblioteczce DVD. 

Wydanie DVD
Dodatki: zwiastun, zapowiedzi
Język: angielski - 5.1, polski (lektor) - 5.1 
Napisy: polskie
Obraz: 16:9
Wydawca: Monolith

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj