Nie przekonuje mnie pierwsza scena epizodu, czyli rozmowa Andrzeja z Iwoną. Panna powiedziała mu tydzień wcześniej, że go kocha i dokładnie podkreśliła, czego oczekuje. Mam uwierzyć, że Wolski zapomniał o tym i dlatego nie używa słowa na "k", a nawet nie wspomina o tym? Rozumiem, że jego problemem jest wyrażanie uczuć, ale tu chodzi o zdrowy rozsądek - dokładnie wie, czego ona od niego chce, więc powinien przynajmniej jakoś to nazwać, a nie kombinować jak koń pod górkę. Wydaje mi się to mało wiarygodne i pozbawione realizmu. Kłótnia Andrzeja z Maksem również nie wygląda najlepiej. To akurat wina młodego aktora, który jest okropnie sztuczny i drewniany.
Rozmowa z Tomaszem w bieżącym odcinku wygląda zupełnie inaczej. Sytuacja terapeuty Wolskiego przypomina to, co przeżywał bohater w związku z Małgorzatą. Nie znamy szczegółów problemu Dagmary, ale przeczuwam, że jest bardziej osobisty, niż Tomasz chce przyznać. Na pewno istnieje większy sens pokazania nam tej sceny i zostanie to rozwinięte w przyszłości.
Andrzej w rozmowach z Tomaszem jest strasznie emocjonalny i zdenerwowany. Nie dziwi to, bo wyraźnie widać, że Tomasz odpowiada mu ogólnikami jak z podręcznika i praktycznie mu nie pomaga. Dopiero pod koniec wykazuje trochę skupienia, czego efektem jest banalny i przewidywalny zabieg. Prędzej czy później w każdej z tych terapii musi nastąpić scena grupowa, która ma pomóc bardziej zrozumieć sytuację. To sprawdziło się w przypadku terapii Magdy i Janiny, ale nie wyobrażam sobie, że taki sam efekt będzie też tutaj. Na razie młody aktor wywołuje negatywne wrażenie i nie spodziewam się, aby nagle w kolejnym odcinku nauczył się grać.
Odcinek niezły, w pełni skupiony na relacji Andrzeja z Maksem, ale popełniono kilka błędów, które są skazą na czymś, co powinno mieć więcej emocji i lepiej rozwinąć bohatera.