Policja coraz częściej raportuje o dziwnych przypadkach samobójstw. Agenci Mulder i Scully pewnie nie zainteresowaliby się tą prawdą, gdyby nie wezwanie do więzienia, gdzie w niewytłumaczalny sposób jeden z więźniów odebrał podobno sam sobie życie, choć obrażenia na jego ciele wskazują na udział osób trzecich. Tyle że przez cały czas w celi był sam. Kto jest sprawcą tych morderstw? Jaka siła za tym stoi? I co stanie się, gdy za cel obierze sobie węszących wszędzie agentów? Jak na razie to odcinek Plus One wyreżyserowany i napisany przez Chris Carter jest najlepszym z 11. sezonu. W końcu dostałem takie Z Archiwum X, jakie pamiętałem z dzieciństwa. Mroczną opowieść o ludziach obdarzonych paranormalnymi zdolnościami i dwójkę agentów starających się rozwiać ich tajemnicę. W dużej mierze udało się w tym odcinku wyeliminować aspekty komediowe. Trochę jeszcze ich pozostało, ale mogę z tym żyć. Mulder skupia się na rzeczach paranormalnych, a Scully wciąż mocno trzyma się sfery naukowej. Wszystko jest na odpowiednim miejscu. Do tego dochodzi genialny casting rodzeństwa Judy i Chucky’a Poundstonów, zagranych przez aktorkę Karin Konoval. Niektóre sceny z ich działem potrafią wywołać gęsią skórkę. Trzeci odcinek jest utrzymany w klimacie grozy. Akcja rozgrywa się w spowitych nocą motelach, szpitalach dla psychiczne chorych itp. Z ekranu emanuje klimat grozy. Coś, czego brakowało temu serialowi od dawna. Nareszcie można zacząć się bać niebezpieczeństwa, które gdzieś tam czyha. Nawet dialogi uległy polepszeniu. Nie brzmią już jak wyciągnięte z The Bold and the Beautiful. Najwidoczniej klimat odcinka podpasował też David Duchovny i Gillian Anderson, którzy jakby bardziej się wczuli. Davidowi na chwilę nawet udało się zgubić tę manierę luzu, która została mu chyba jeszcze z Californication. To wszystko pokazuje, jak wiele zależy od dobrego i wciągającego scenariusza. Gdy ekipa zaczyna go czuć, wszystko na ekranie zaczyna odpowiednio grać. Odzyskujemy ten klimat, za który pokochaliśmy całą serię. Na takie The X-Files czekałem. W tym przypadku oderwanie od głównego wątku wirusa, który ma zmieść radę ludzką z powierzchni ziemi, wyszło wszystkim na dobre. Problem polega tylko na tym, że nie wydaje mi się, by ten trend mógł się utrzymać, choć bardzo bym tego chciał. Na razie odcinki 11. sezonu są bardzo nierówne, choć i tak swoim poziomem scenariusza przewyższają słaby 10. sezon. Może więc Carter wyciągnął jakieś wnioski i posłuchał rozżalonego głosu fanów. Następny odcinek został napisany i wyreżyserowany przez Darin Morgan, więc pewnie znów trzeba się nastawić na zmianę klimatu. Pytanie tylko - czy na lepsze, czy na gorsze?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj