W najnowszym odcinku gramy w pokera i wyjaśniamy nieporozumienia związane ze ślubnymi prezentami – te historyjki ani trochę nie posuwają akcji do przodu, choć dostarczają kilku zabawnych momentów, przez co 20 minut mija szybko i bezboleśnie.

Jak poznałem waszą matkę to komedia, która od dobrych kilku lat powinna być emitowana bez "śmiechu z puszki". Bohaterowie, być może również twórcy, a tym samym cały serial, z biegiem lat dojrzewał i oferował historie coraz poważniejsze i ambitniejsze (przynajmniej odczułem, że taka jest intencja scenarzystów). To wszystko sprawiło, że produkcja CBS nie jest już tak śmieszna jak w pierwszych trzech sezonach, a zamiast gagu za gagiem, zaczęła serwować linie fabularne bardziej osobiste, z coraz większą liczbą momentów wręcz dramatycznych. Podłożony śmiech sprowadza serial do rangi zwyczajnego sitcomu, którym nie jest. Ton i klimat uległ zmianie już dawno temu. Czy było to dobre posunięcie? Z perspektywy czasu trzeba chyba przyznać, że raczej nie.

[video-browser playlist="634520" suggest=""]

Kolejne nieudane związki Teda i dojrzewanie Barneya nieco wyssały życie i wigor z Jak poznałem waszą matkę. Teraz jednak nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, tylko cieszyć się oraz przyjąć z ulgą fakt, że seria dziewiąta jest ostatnia - choć też nie można oprzeć się wrażeniu, że twórcy porwali się z motyką na słońce z wizją przedstawienia jednego weekendu w pełnym sezonie. Wadą tego systemu są właśnie zapychacze, takie jak ostatnie trzy epizody. Czy nie lepiej było pójść na całość i dać fanom 13 porządnych odcinków oraz - co ważne - dopilnować, by w każdym z nich pojawiała się Cristin Miloti? Wniosła ona niesamowity powiew świeżości do serialu w premierze i w ostatnich tygodniach bardzo jej brakuje.

O samym piątym odcinku nie ma co się zbytnio rozwodzić, ponieważ nikt nie będzie o nim długo pamiętał. W retrospekcjach z halloweenowego przyjęcia mignęła przez chwilę Katie Holmes, czyli slutty pumpkin - fajny smaczek, zawarty w szeregu dość przyzwoitych sekwencji związanych z pewnym nieszczęsnym ekspresem do kawy. Sceny pokerowe ratują się tylko gościnnymi występami. Mamy zawsze niezawodną Frances Conroy (Sześć stóp pod ziemią), Wayne'a Brady (Whose Line Is It Anyway?) i Williama Zabkę, kamuflującego się w kanapie.

Jedna rada na przyszłość: więcej matki! Powinno być wtedy lepiej. Jak na ostatni sezon, na razie jest bardzo średnio.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj