Z motyką na słońce
Twórcy Jak poznałem waszą matkę testują cierpliwość widzów i od kilku tygodni oferują same fillery - odcinki niezwiązane ani ze ślubem Barneya i Robin, ani z momentem, na który wszyscy czekamy już ponad osiem lat.
Twórcy Jak poznałem waszą matkę testują cierpliwość widzów i od kilku tygodni oferują same fillery - odcinki niezwiązane ani ze ślubem Barneya i Robin, ani z momentem, na który wszyscy czekamy już ponad osiem lat.
W najnowszym odcinku gramy w pokera i wyjaśniamy nieporozumienia związane ze ślubnymi prezentami – te historyjki ani trochę nie posuwają akcji do przodu, choć dostarczają kilku zabawnych momentów, przez co 20 minut mija szybko i bezboleśnie.
Jak poznałem waszą matkę to komedia, która od dobrych kilku lat powinna być emitowana bez "śmiechu z puszki". Bohaterowie, być może również twórcy, a tym samym cały serial, z biegiem lat dojrzewał i oferował historie coraz poważniejsze i ambitniejsze (przynajmniej odczułem, że taka jest intencja scenarzystów). To wszystko sprawiło, że produkcja CBS nie jest już tak śmieszna jak w pierwszych trzech sezonach, a zamiast gagu za gagiem, zaczęła serwować linie fabularne bardziej osobiste, z coraz większą liczbą momentów wręcz dramatycznych. Podłożony śmiech sprowadza serial do rangi zwyczajnego sitcomu, którym nie jest. Ton i klimat uległ zmianie już dawno temu. Czy było to dobre posunięcie? Z perspektywy czasu trzeba chyba przyznać, że raczej nie.
[video-browser playlist="634520" suggest=""]
Kolejne nieudane związki Teda i dojrzewanie Barneya nieco wyssały życie i wigor z Jak poznałem waszą matkę. Teraz jednak nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, tylko cieszyć się oraz przyjąć z ulgą fakt, że seria dziewiąta jest ostatnia - choć też nie można oprzeć się wrażeniu, że twórcy porwali się z motyką na słońce z wizją przedstawienia jednego weekendu w pełnym sezonie. Wadą tego systemu są właśnie zapychacze, takie jak ostatnie trzy epizody. Czy nie lepiej było pójść na całość i dać fanom 13 porządnych odcinków oraz - co ważne - dopilnować, by w każdym z nich pojawiała się Cristin Miloti? Wniosła ona niesamowity powiew świeżości do serialu w premierze i w ostatnich tygodniach bardzo jej brakuje.
O samym piątym odcinku nie ma co się zbytnio rozwodzić, ponieważ nikt nie będzie o nim długo pamiętał. W retrospekcjach z halloweenowego przyjęcia mignęła przez chwilę Katie Holmes, czyli slutty pumpkin - fajny smaczek, zawarty w szeregu dość przyzwoitych sekwencji związanych z pewnym nieszczęsnym ekspresem do kawy. Sceny pokerowe ratują się tylko gościnnymi występami. Mamy zawsze niezawodną Frances Conroy (Sześć stóp pod ziemią), Wayne'a Brady (Whose Line Is It Anyway?) i Williama Zabkę, kamuflującego się w kanapie.
Jedna rada na przyszłość: więcej matki! Powinno być wtedy lepiej. Jak na ostatni sezon, na razie jest bardzo średnio.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat