Po zapowiedziach można było stwierdzić, że Pitch Perfect to kolejny oklepany film o nastolatkach biorących udział w jakimś turnieju. Nic bardziej mylnego! Co prawda fabuła jest przewidywalna i nie oferuje nam niespodziewanych zwrotów akcji czy niespodzianek, ale nadrabia zwariowanymi i wyrazistymi bohaterkami, które momentalnie wzbudzają sympatię. Ta grupa dziewczyn jest dziwaczna, różnorodna, sympatyczna i niezwykle prawdziwa. Można rzec, że od razu bez najmniejszego problemu "zaprzyjaźniamy" się z bohaterkami, z ochotą śledząc ich perypetie. Anna Kendrick przoduje w roli głównej bohaterki, która stoi w centrum całej opowieści. Każda z dziewczyn pokazuje się z dobrej strony; nawet Rebel Wilson, która zawsze działała mi na nerwy, potrafi mnie do siebie przekonać.
Akcja skupia się na szkolnej żeńskiej grupie uczestniczącej w turnieju a capella. Naturalnie, by było chwytliwej, wybrano repertuar głównie popowy, ale jak to dobrze brzmi w tych aranżacjach! Nawet wydawałoby się przeciętny numer dostaje przysłowiowego "kopa" i fantastycznie wypada w wykonaniu grupy bohaterek. Szczególnie zaskakuje w tym aspekcie Anna Kendrick, która imponuje dobrym wokalem. Aktorka ma doświadczenie w teatralnych musicalach i tutaj pokazuje pełną gamę swojego talentu. Nawet rapowanie jej nieźle wychodzi.
Momentami można odnieść wrażenie, że twórcy starali się trochę wyśmiać konwencję musicalu, jednocześnie nie popadając w skrajność współczesnych parodii. Szczególnie widać to po zachowaniu faworytów oraz po specyficznych rozmowach komentatorów. Nie ma to jednak większego znaczenia. Film potrafi rozśmieszyć, muzyka wpada w ucho i do tego nie brak w nim emocji. Może sam finał powinien być bardziej spektakularny pod względem wykonania, ale nie można mieć wszystkiego na najwyższym poziomie, prawda?
Można spokojnie powiedzieć, że jeszcze przed obejrzeniem filmu wiemy, jak to wszystko się potoczy i zakończy. Tylko że byłoby to krzywdzące dla Pitch Perfect. Ten film to kawał wyśmienitej zabawy. Jeden z najbardziej pozytywnie nakręconych musicali dających kawał dobrej rozrywki, jakie dane było mi oglądać w ostatnich latach. Z niecierpliwością czekam na kontynuację.
Film wydano w standardowym amarayu, w którym wykorzystano inny plakat niż w wydaniu zachodnim. Nie jestem przekonany, czy w istocie był to dobry wybór, gdyż graficznie stoi on na niższym poziomie. Niestety nie ma żadnych materiałów dodatkowych, a szkoda, bo chciałoby się poznać kulisy tworzenia muzycznych popisów. Pod względem jakości dźwięku i napisów wszystko nie wychodzi poza standard.