Uznawszy demona za objaw psychozy, Dylan próbuje wrócić do normalnego życia. Zapraszamy do recenzji trzeciego tomu serii Zabij albo zgiń.
Kiedy Dylan zobaczył nawiedzającego go demona na starym rysunku ojca, uwierzył, że podpisany cyrograf był jedynie wytworem jego chorego umysłu. Schował czerwoną maskę oraz strzelbę do szafy i poświęcił się odbudowywaniu porzuconego życia. Na nowo nawiązał relację z Kirą. Rosyjscy gangsterzy jednak nie zamierzają zapomnieć o morderstwach, których dokonał na ich kolegach.
Od początku wiadomo, że powrót do normalności nie wyjdzie Dylanowi na dobre. Pierwsza strona tomu wraca do strzelaniny, która rozpoczęła serię. Dylan nie może opuścić życia, które sam dla siebie wybrał. Pytanie tylko, co popchnie go do tego czynu. Trzeci tom
Zabij albo zgiń #03 mógłby być podręcznikiem pisania kryminału z mścicielem na pierwszym planie. Brubaker idealnie żongluje klasycznymi motywami gatunku. Jest tu trochę obyczajowych rozterek postaci, jest śledztwo mające na celu poznanie ofiary, są wreszcie sceny walk i brutalnych morderstw, do których autorzy zdążyli już przyzwyczaić. Wszystko na najwyższym poziomie.
Dylan stara się przyzwyczaić do szarej rzeczywistości i wydaje się naprawdę szczęśliwy. W towarzystwie Kiry znika antypatyczny socjopata zachłyśnięty bólem zadawanym innym, a wraca niezrozumiany chłopak doświadczony przez życie. Mordercza persona jednak wciąż w nim jest, co widać gdy bohater jest zmuszony wrócić do krwawego polowania. I ze strony na stronę czytelnik wątpi coraz bardziej czy demon rzeczywiście był jedynie urojeniem.
Relacja Dylana z Kirą jest siłą napędzającą ten tom. Dziewczyna jest jedynym śladem dobra w jego życiu, co objawia się w tym, jak pomaga bohaterowi zmierzyć się z nowo odkrytymi tajemnicami rodziny. Sam wątek tajemnicy budzi mieszane uczucia. Z jednej strony jest naprawdę interesujący, ale niepokoi to jak autor chce zamknąć opowieść w następnym tomie wprowadzając tyle nowych wątków, w których momentami zdaje sam się gubić. Bez śladu zniknęła na przyklad detektyw Sharpe, której wątek rozpłynął się wśród różnorodnych scen z udziałem Dylana. Chwilami też można pogubić się w nieliniowej narracji, ale to chyba celowy zabieg autorów.
Sean Phillips utrzymuje tym razem bardziej równy poziom. Chociaż cały czas twarze postaci pozostawiają dużo do życzenia, tempo narracji nadane przez Brubakera ma swoje odwzorowanie w szacie graficznej. Delikatna paleta scen obyczajowych wspaniale kontrastuje z wyrazistą kolorystyką bardziej krwawych momentów. Zapada w pamięć kilka ciekawszych kadrów jak zabójstwo z udziałem maski prezydenta Nixona czy obrazy z przeszłości ojca głównego bohatera. Twarz prześladującego Dylana demona ma szansę przyśnić się co wrażliwszym czytelnikom. Szkoda tylko, że okładki poszczególnych zeszytów są tak monotonne.
Strach pomyśleć co
Ed Brubaker szykuje na finał historii Dylana. Ta skąpana w posoce, paskudna odyseja, od której nie sposób się oderwać rozrasta się i trudno spodziewać się radosnego końca. Miejmy nadzieję, że będzie on przynajmniej satysfakcjonujący.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h